Andrzej N. z Sosnowca zwrócił się do redakcji DZ z prośbą o pomoc i poradę. Zdecydował się rozwiązać umowę o pracę bez zachowania okresu wypowiedzenia z winy pracodawcy. Od firmy Alcopper-Trans Przemysława Lisa w Katowicach, w której był zatrudniony od kwietnia 2006 roku, nie mógł wyegzekwować ani świadectwa pracy zgodnego ze swoim wypowiedzeniem, ani należnych wynagrodzeń.
Potrącenia bez zgody
Umowa o pracę przewidywała 900 zł wynagrodzenia zasadniczego. Dodatkowo za zagraniczne kursy Andrzej N. miał wypłacane diety. Twierdzi, że nie zawsze otrzymywał całość należnych kwot. W sierpniu pracodawca potrącił mu z wypłaty ponad 900 zł z tytułu przekroczenia limitu kilometrów.
- Wyraziłem zgodę na potrącenie jedynie 300 zł - za zniszczenie dywanika w kabinie samochodu oraz 1.000 zł za kurs na temat zasad międzynarodowego transportu - twierdzi Czytelnik. Chociaż Państwowa Inspekcja Pracy ustaliła, że w jego aktach znajduje się pisemna zgoda na potrącenie 943 zł, były pracownik zaprzecza, że ją podpisał. - Pracodawca wykorzystał moje podpisy złożone na czystej kartce w momencie, gdy przyjmowano mnie do pracy. Skłonił mnie do ich złożenia, sugerując, że mogą być potrzebne, gdyby coś mi się stało.
Skarżył się również na warunki pracy. Na dowód przedstawił korespondencję z pracodawcą, umowy, regulamin pracy kierowcy i własne oświadczenia. Postanowiliśmy skonfrontować te informacje z wynikami kontroli Państwowej Inspekcji Pracy i samym pracodawcą.
Inspekcja PIP potwierdziła większość zarzutów kierowcy. - Kontrola przeprowadzona w przedsiębiorstwie Alccoper Trans Lis wykazała kilka nieprawidłowości - mówi Przemysław Pogłódek, rzecznik prasowy PIP w Katowicach. - Po pierwsze, dotyczyły udzielania czasu wolnego za przepracowane godziny nadliczbowe. Zgodnie z prawem, jeśli pracownik ma godziny nadliczbowe, może na swój wniosek otrzymać za ten czas wolne w takim samym wymiarze. Ale jeśli termin, w którym może je wybrać, narzuca pracodawca, za jedną godzinę nadliczbową przysługuje 1,5 godziny wolnego. Mimo że pracownicy nie złożyli wniosków, otrzymali rekompensaty w stosunku 1:1.
Błędy w rozliczeniach
Stwierdzono również nieprawidłowości w wypłacie wynagrodzeń za dyżur pełniony przez kierowcę. Jeśli jedzie jako zmiennik wtedy, kiedy nie prowadzi samochodu, pełni dyżur. Za ten czas powinien otrzymywać wynagrodzenie wynikające z regulaminu. Pracownicy tej firmy takiego wynagrodzenia nie otrzymywali.
Niezgodne z prawem były potrącenia kwot z wynagrodzenia za pracę. Dokonywano ich bez zgody na piśmie wyrażonej przez pracownika, albo w innej wysokości niż ta, na którą przystał. Naruszony też został przepis o ochronie minimalnego wynagrodzenia - jego równowartość pomniejszona o zaliczkę na podatek i składki na ubezpieczenie społeczne jest wolna od potrąceń. Pracodawca w nieprawidłowy sposób obliczał również ekwiwalent za urlop, z opóźnieniem wypłacał niektóre składniki wynagrodzenia, np. dodatek za pracę nocą i nie wypłacał niektórych należności za godziny nadliczbowe.
Kontrola potwierdziła nieprawidłowości w treści świadectw pracy. Jeśli pracownik rozwiązuje umowę bez wypowiedzenia z powodu naruszenia podstawowych obowiązków pracodawcy, ten musi wystawić świadectwo pracy zgodne z przyczyną ustania stosunku pracy bez względu na to, czy się z nim zgadza. Jeśli nie, może się odwołać do sądu pracy.
Inspekcja Pracy nałożyła na pracodawcę karę z tytułu odpowiedzialności za wykroczenia oraz zobowiązała go do przywrócenia stanu zgodnego z prawem. Przemysław Pogłódek przypomniał również, że pracownik, który uważa, że jego prawa zostały złamane przez pracodawcę, może złożyć pozew (np. o wypłatę zaległych wynagrodzeń) do sądu pracy, nie czekając na wyniki kontroli inspekcji. Andrzej N. odwołał się do sądu pracy.
Nieprawdziwe zarzuty?
20 listopada drogą elektroniczną przesłaliśmy pracodawcy Andrzeja N. list z prośbą o przedstawienie swojego stanowiska w tej sprawie (patrz tekst poniżej). Po kilku monitach otrzymaliśmy zaskakującą odpowiedź:
"Bardzo mi przykro, ale nie jestem w stanie dotrzymać zaproponowanego przez panią terminu odpowiedzi na nieprawdziwe zarzuty. Pani e-mail nie zaskoczył mnie wcale, ponieważ już latem tego roku pani N. (żona pana Andrzeja N.), odgrażała się mnie i moim pracownikom, że jej znajoma pracuje w redakcji DZ i zniszczy mnie i moją firmę. Dziwię się tylko, że trwało to tak długo. Otrzyma pani natomiast odpowiedź przygotowaną przez moją kancelarię prawną. Przemysław Lis."
O co pytaliśmy?
Pytania przesłane do Alcopper-Trans Lis z prośbą o udzielenie odpowiedzi:
"W związku ze skargą naszego Czytelnika, pracownika Pana firmy, oraz informacją na temat wyników kontroli Państwowej Inspekcji Pracy, które ujawniły nieprawidłowości w Pana przedsiębiorstwie, zwracam się z uprzejmą prośbą o wyjaśnienia. Kontrola PIP wykazała m. in.: nieprawidłowości w udzielaniu czasu wolnego za przepracowane godziny nadliczbowe, brak wynagrodzeń za dyżury pełnione przez kierowców, niezgodne z prawem potrącenia sum z wynagrodzenia - bez zgody pracowników lub bez zachowania ochrony wynagrodzenia minimalnego, nieprawidłowości w świadectwach pracy pracowników, którzy zerwali umowę, powołując się na naruszenie obowiązków pracodawcy wobec pracownika.
Czytelnik mówił m.in. o niesłusznych potrąceniach za przejechane kilometry, rozmowy telefoniczne, rozliczeniach za płatności walutowe za granicą, na które pracownicy nie mieli zaliczki (po niekorzystnym kursie), a także o nieprzekazywaniu dokumentacji do ZUS-u.
W związku z tym uprzejmie proszę o odpowiedzi na pytania:
• W jaki sposób doszło do takich naruszeń prawa?
• Czy brak zaliczki na drogę w trakcie wyjazdu zagranicznego jest w firmie normą i czym jest podyktowana?
• Czym tłumaczy Pan konieczność składania oświadczeń i weksli in blanco?
• W jaki sposób zostaną zrekompensowane pracownikom niesłuszne potrącenia?
• Co firma zamierza zrobić, żeby w przyszłości nie doszło do podobnych sytuacji?
Za udzielenie odpowiedzi w terminie z góry serdecznie dziękuję."
Odpowiedź kancelarii
Działając w imieniu mojego mandanta - Przemysława Lisa, prowadzącego działalność gospodarczą pod firmą Alcopper-Trans z siedzibą w Katowicach przy ul. Roździeńskiej 41, w związku z Pani zapytaniem z 23 listopada 2006 r. informuję, że mój mandant zdecydowanie nie potwierdza "faktów", które przywołała Pani w zapytaniu. Obecnie prowadzone jest postępowanie sądowe, którego wyniki potwierdzą z pewnością bezzasadność zarzutów postawionych mojemu mocodawcy.
Pragnąc z jednej strony chronić słuszne interesy mojego klienta, z drugiej zaś niepotrzebnie nie narażać Pani na zbędne zapewne konsekwencje naruszenia praw mojego mocodawcy, uprzejmie proszę o wstrzymanie się z publikacją planowanego artykułu do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia przez sąd spornych kwestii. Z pewnością nie będzie to stało w sprzeczności z art. 13 ustawy z dnia 26 stycznia 1984 prawo prasowe (Dz. U. z 7 lutego 1984 r. z późn. zm.), który zakazuje formułowania opinii o toczących się postępowaniach sądowych przed ich rozstrzygnięciem w I instancji. Podkreślę jednocześnie, iż nałożenie na dziennikarzy art. 12 ustawy Prawo prasowe zobowiązanie do zachowania szczególnej staranności w pozyskiwaniu informacji i rzetelnego sprawdzania prawdziwości uzyskanych informacji nakłada również w sytuacjach takich, jak ta, obowiązek wstrzymania się z podejmowaniem działań, w wyniku których naruszone zostaną prawa opisywanych osób lub podmiotów gospodarczych.
Mój mocodawca pragnie wstrzymać się z wszelkimi wypowiedziami w sprawie do czasu zakończenia postępowania sądowego. Licząc na zrozumienie jego racji wyrażam nadzieję, że Redakcja Dziennika Zachodniego w swoich działaniach urzeczywistni wyrażone w prawie prasowym prawo obywateli do uzyskania rzetelnych informacji, będące jednocześnie obowiązkiem prasy do prawdziwego przedstawiania omawianych zjawisk i faktów. Liczę również, że poszukiwanie materiału, który stanie się podstawą stworzenia przykuwającego uwagę artykułu nie będzie odbywało się z naruszeniem dóbr osobistych mojego klienta, chronionych przez bezwzględnie obowiązujące przepisy kodeksu cywilnego.
Radca prawny mgr Jacek Sznajder
Komentarz DZ**
Po pierwsze: za stwierdzenie właściciela firmy Alcopper-Trans, że skoro bohater naszej interwencji, pan Andrzej, nosi nazwisko N., a w redakcji DZ pracuje osoba, która też nosi nazwisko N., więc musi to być znajoma bądź rodzina zaangażowana w dzieło niszczenia firmy przewozowej, on sam bierze na siebie całkowitą odpowiedzialność i ewentualne konsekwencje prawne.
Po drugie - wbrew temu, co sugeruje pan mgr Jacek Sznajder, radca prawny, nie prosiliśmy pana Przemysława Lisa, by formułował opinie o toczącym się postępowaniu sądowym, bo nie zajmujemy się tym postępowaniem. "Andrzej N. odwołał się do sądu pracy" - tyle napisaliśmy na ten temat. Przedmiotem artykułu - co z łatwością stwierdzą Czytelnicy - jest konflikt między pracodawcą a byłym pracownikiem firmy. Podajemy zarzuty, które zainteresowany sformułował, a następnie wyniki kontroli Państwowej Inspekcji Pracy, jaka była konsekwencją stawianych zarzutów. Zgodnie z art. 12 Prawo prasowe (zobowiązującym do zachowania szczególnej staranności w pozyskiwaniu informacji), poprosiliśmy pana Przemysława Lisa, by odpowiedział na zadane pytania. Mógł swobodnie odnieść się do stawianych zarzutów i przedstawić swoją wersję wydarzeń. Na te informacje czekaliśmy długo i wielokrotnie dzwoniliśmy do jego firmy, upominając się o stanowisko.
To samo Prawo prasowe, na które powołuje się pan Jacek Sznajder, powiada: "Art. 5.1 Każdy obywatel, zgodnie z zasadą wolności słowa i prawem do krytyki, może udzielać informacji prasie. 2. Nikt nie może być narażony na uszczerbek lub zarzut z powodu informacji udzielonych prasie, jeżeli działał w granicach prawem dozwolonych". Art. 6.4 Nie wolno utrudniać prasie zbierania materiałów krytycznych ani w inny sposób tłumić krytyki".
Pan Jacek Sznajder powołując się na art. 13 ustawy z dn. 26 stycznia 1984 r. Prawo prasowe, manipuluje jego treścią i wprowadza redakcję, a także Czytelników w błąd, bo pisze: "zakazuje formułowania opinii o toczących się postępowaniach sądowych przed ich rozstrzygnięciem w I instancji".
Tymczasem w dokumencie Prawo prasowe (stan z marca 1999 r.) art 13.1 brzmi tak: "Nie wolno wypowiadać w prasie opinii co do rozstrzygnięcia w postępowaniu sądowym przed wydaniem orzeczenia w I instancji". Chyba każdy Czytelnik, a tym bardziej prawnik, widzi, że to nie jest to samo. Manipulacja prawem przez radcę prawnego Jacka Sznajdera jest tym bardziej drastyczna, że sam sformułował treść werdyktu w I instancji: "Obecnie prowadzone jest postępowanie sądowe, którego wyniki potwierdzą z pewnością bezzasadność zarzutów postawionych mojemu mocodawcy".
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?