Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pożyczka na śmierć i życie

am
"Kasa albo beton i do Kłodnicy" - to argument, jakiego używał wobec swoich dłużników Antoni L. vel Don Antonio. Wczoraj poinformowano, że jest już gotowy akt oskarżenia przeciw człowiekowi, który przez lata uchodził za ...

"Kasa albo beton i do Kłodnicy" - to argument, jakiego używał wobec swoich dłużników Antoni L. vel Don Antonio. Wczoraj poinformowano, że jest już gotowy akt oskarżenia przeciw człowiekowi, który przez lata uchodził za najbardziej wpływowego biznesmena w Gliwicach. Prokuratura zarzuca mu wymuszenia rozbójnicze i grożenie świadkom.
Antoni L. został zatrzymany w kwietniu tego roku przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego. Wraz z nim do aresztu trafili Zbigniew S. i Piotr B. ps. Nene. - Akt oskarżenia obejmuje również te osoby - mówi prokurator Tomasz Tadla z Prokuratury Okręgowej w Katowicach.

Zbigniew S., pracownik jednego z gliwickich biur podróży, pomagał Antoniemu L. w kontroli spłaty pożyczek. "Nene" był człowiekiem od brudnej roboty. Piotr B. miesiąc temu został zwolniony z aresztu do domu. Przed sądem będzie odpowiadał z wolnej stopy.

52-letni "Don Antonio" karierę zaczynał jako cinkciarz w czasach PRL. Pochodzący z Ukrainy, legitymujący się wyższym wykształceniem, szybko zawojował Gliwice. Na początku lat 90. otworzył sieć kantorów. Później został prezesem Gliwickiego Centrum Kapitałowego. Inwestował też w nieruchomości i lombardy w Gliwicach. Antoni L. szybko nawiązał kontakty z miejscową elitą. Uchodził za poważnego biznesmena. - Judoka, jeżdżący dobrym wozem, w dobrze skrojonym garniturze i o nienagannych manierach, był niekwestionowanym przywódcą gliwickiego półświatka - mówi osoba znająca kulisy sprawy. - Można powiedzieć, że rządził Gliwicami.

W latach 90. "Don Antonio" znalazł sposób na łatwy zarobek: pożyczał pieniądze żądając niebotycznych odsetek.

- Odsetki rosły w sposób lawinowy - mówi prok. Tadla. - Przynajmniej w jednym przypadku L. wymusił na pożyczkobiorcy dodatkowe 20 tys. zł. Groził, że spali mu wszystkie samochody ciężarowe.

Ustalono, że dwa razy groźby "Don Antonia" nie były skuteczne. "Lichwiarz" nie otrzymał żądanych 80 tys. zł odsetek. Pewna rodzina pieniędzy nie zapłaciła i bojąc się zemsty uciekła do Austrii.

Kiedy przeciw Antoniemu L. wszczęto śledztwo, świadkowie byli zastraszani. Dwóch mężczyzn zdecydowało się zeznawać.
CBŚ działalnością Don Antonia interesowało się od wielu lat. Ludzie jednak bali się mówić. Dla mieszkańców Gliwic był osobą znaną, o prominentnych powiązaniach. W czasie zatrzymania policja zabezpieczyła przy nim broń. Miał pozwolenie, które wydała mu gliwicka komenda. - Tę sprawę wyjaśnia prokuratura i CBŚ - mówi Tadla.

Prokuratura bada też inne wątki związane z działalnością Don Antonia.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto