Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Powieść science fiction o Katowicach? 50 lat temu napisał ją Alfred Szklarski

Grażyna Kuźnik
archiwum rodzinne Szklarskich
W stulecie urodzin Alfreda Szklarskiego warto z sentymentu sięgnąć po jego powieść science fiction o Katowicach - pisze Grażyna Kuźnik.

Dla dzisiejszego czytelnika książka "Sobowtór profesora Rawy" Alfreda Szklarskiego to podwójna fantastyka, nie tylko naukowa, ale także obyczajowa. Powieść została napisana 50 lat temu w okresie głębokiego PRL, a jednak nie razi zgrzebnością. Mamy w niej nowoczesne wille, kawiarnie, zadbany park i zagranicznych przestępców gospodarczych. To właśnie oni czyhają na niezwykły wynalazek profesora Rawy.

Katowiczanie doskonale odnajdą się wśród opisanej topografii. Życie miasta przedstawione jest realistycznie. Występuje też nasza gazeta w całkiem poważnej roli. Raz mężczyzna na dworcu "niby czytający Dziennik Zachodni", śledzi profesora. A potem redaktor "Dziennika Zachodniego", niejaki Kalicki, dzwoni do oficera śledczego, żeby podzielić się dziwną obserwacją - zobaczył, jak chuligani "na Kościuszki, na placu koło kiosku" zaczepiają profesora Rawę, który przecież w tym czasie przebywał w Londynie! Był to pierwszy sygnał o tym, że pojawił się sobowtór.

Wybitny wynalazca Andrzej Rawa lubił Katowice. "Było dla niego miniaturą pulsujących pracą i życiem miast zachodnioeuropejskich." Mieszkał w willi na ulicy Różyckiego koło parku Kościuszki. Szklarski przy okazji ciepło wspomina kościółek z Syryni w parku, za którym rozciągała się kotlina pełna krzewów, spichlerz z Gołkowic, ogródek daliowy i rodendronowy, skromny pomnik Tadeusza Kościuszki i wieżę spadochronową. Czytamy, że "Park Kościuszki jest ulubionym miejscem spacerów katowiczan."

Stale podróżujący po świecie naukowiec jest wdowcem i ma nastoletniego syna Andrzeja, którym zajmuje się gosposia. Andrzej spędza wiele czasu w pracowni elektromechanicznej w Pałacu Młodzieży. Pisarz opisał niezbyt pedagogicznie przygodę chłopaka, wracającego z zajęć. Okradziony przez menelów na ulicy Kilińskiego, wskazał ich milicji. Nie minęło wiele czasu, kiedy jeden ze wskazanych dorwał Andrzeja i przyłożył mu za skarżypyctwo. Samo życie.

W intrydze chodzi jednak o to, że profesor wpadł na epokowy pomysł. "Dzięki niemu w niedalekiej przyszłości może zniknąć z powierzchni kuli ziemskiej sieć przewodów energetycznych. Wszelkie pojazdy będą zasilane energią z małych akumulatorów." Właśnie te materiały chcą mu ukraść szpiedzy z zagranicy. Nie wiedzą, że profesor jest autorem jeszcze jednego wspaniałego wynalazku. Wymyślił swojego sobowtóra, robota do złudzenia podobnego do człowieka, sterowanego zdalnie pilotem.

Pilot to dla nas nic dziwnego, ale na przykład dla gosposi z 1962 roku "czujnik fotoelektryczny samoczynnie otwierający drzwi to nieczysta siła". Oczywiście, cała historia kończy się dobrze, bo młodzież i sobowtór poradzili sobie z szajką szpiegów. A czytelnicy nieźle się ubawili, poznając zakątki Katowic sprzed pół wieku. Tylko gdzie była kawiarnia Orbis, w której sobowtór pił słabą herbatę i podrywał kelnerkę?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto