Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Porywający prolog

MAREK SKOCZA
Kwartet Śląski i jego goście grają utwór Henryka Mikołaja Góreckiego.
Kwartet Śląski i jego goście grają utwór Henryka Mikołaja Góreckiego.
Znakomitą zapowiedzią czterech kolejnych koncertów VIII Festiwalu Muzyki Kameralnej "Kwartet Śląski i jego goście w Pałacu w Rybnej" był piątkowy prolog w sali Filharmonii Śląskiej, do której przybyli m.in.

Znakomitą zapowiedzią czterech kolejnych koncertów VIII Festiwalu Muzyki Kameralnej "Kwartet Śląski i jego goście w Pałacu w Rybnej" był piątkowy prolog w sali Filharmonii Śląskiej, do której przybyli m.in. marszałek województwa śląskiego, dr Jan Olbrycht i burmistrz Tarnowskich Gór, Stanisław Beśka. Jak na prolog przystało, ten koncert bardzo dobrze zapowiada to, co czeka nas w całym festiwalu, któremu "Dziennik Zachodni" patronuje z prawdziwą satysfakcją.

Czekają nas znakomite dzieła, często rzadziej wykonywane, wielka kameralistyka od klasyków po współczesność - wczoraj, już w Pałacu w Rybnej mieliśmy prawykonanie utworu Aleksandra Lasonia, dzieła zamówionego przez Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Tarnogórskiej. Będą kolejne błyskotliwe kreacje, wielkie (250. rocznica śmierci Jana Sebastiana Bacha) i małe przypomnienia, jak wybór do piątkowego programu utworu Henryka Mikołaja Góreckiego, którego prawykonanie odbyło się na tej samej sali 42 lata temu. W piątek też, jak przez cały festiwal, Kwartet Śląski wystąpił w dwóch składach, co znaczy, że Marek Moś (skrzypce), ze względów zdrowotnych funkcję prymariusza przekazuje utalentowanej skrzypaczce młodszego pokolenia, Annie Rechlewicz. Gratuluję tak roztropnego, stopniowego wprowadzania nowego muzyka do zespołu, w którym pozostają: Arkadiusz Kubica (skrzypce), Łukasz Syrnicki (altówka) i Piotr Janosik (wiolonczela). W pierwszej części piątkowego koncertu gospodarze festiwalu wystąpili w składzie z Markiem Mosiem, a po przerwie - z Anną Rechlewicz.

Rozpoczęto festiwal od dwóch utworów, klasycznego i współczesnego, pozbawionych daru zjednywania słuchaczy, jakby celowo drażniących ekscentrycznymi pomysłami (jak choćby u Beethovena: "zjeżdżająca w dół skali" wiolonczela w końcu I części). W kreacji Kwartetu Śląskiego porwały niemal jednakowo - i pełen namiętności, myśli często posępnych, Kwartet smyczkowy f-moll, op. 95 Ludwiga van Beethovena, i Henryka Mikołaja Góreckiego Koncert na pięć instrumentów i kwartet smyczkowy, wykonany wraz z Jerzym Sojką (flet), Tadeuszem Reimerem (klarnet), Grzegorzem Przybyłą (trąbka), Anną Famułą-Galwas (ksylofon) i Sławomirem Witkowskim (mandolina), pod batutą Mirosława J. Błaszczyka.

Prawykonanie tego utworu odbyło się na tej samej katowickiej estradzie 27 lutego 1958 roku. Już wtedy pedagodzy katowickiej uczelni dostrzegli wybitny talent Henryka Mikołaja Góreckiego i tak wysoko go cenili, że studentowi zorganizowano w Filharmonii Śląskiej koncert kompozytorski. Na widownię przywiódł on do Katowic m.in. Witolda Lutosławskiego i Andrzeja Dobrowolskiego. Tamtego wieczora Henryk Mikołaj Górecki przeżywał aż sześć prawykonań. Pewnie dlatego pierwsze dwie części Koncertu op. 11 wykonano przed, a dwie - po przerwie! Koncert sprzed 42 lat, pod batutą Karola Stryji najwyraźniej unaocznił, jak bardzo katowicki kompozytor wyprzedził swoich kolegów. Dzieło katowiczanina dziś odbieramy bogatsi od pierwszych słuchaczy o to wszystko, co wydarzyło się potem, świadomi drogi, jaką obrał kompozytor. Z tym większą przyjemnością przychodzi nam odkrywać w młodzieńczym dziele siłę kreacji H.M. Góreckiego, bliski (wtedy!) jego związek z tym, co zaprzątało uwagę twórców za "żelazną kurtyną" (np. tendencja wykorzystywania wysokich rejestrów instrumentów perkusyjnych o określonej wysokości), tamto chromatyczne myślenie, którego echa odnajdziemy i w utworach poźniejszych, takie kierowanie kolejnymi instrumentami, by największy efekt uzyskać pod koniec dzieła.

Niewiele w muzycznej literaturze jest dzieł na kwartet smyczkowy z orkiestrą, jeszcze mniej udanych. Do tych drugich zaliczyć wypada utwór Bohuslava Martinu, który notabene kompozytorskie studia skończył z oceną... niedostateczną! Prascy profesorowie pomylili się, Martinu i tak wybił się na pozycję najwybitniejszego w muzyce czeskiej XX wieku. Jego Kwartet smyczkowy z orkiestrą świetnym wydaje się tego potwierdzeniem, aż żal, że tak rzadko jest wykonywany. To przecież wielkie wyzwanie: zetknąć ze sobą delikatne brzmienie kwartetu i potęgi orkiestry. Wybornie poprowadził ją Mirosław Jacek Błaszczyk a Kwartet Śląski z koleżanką w składzie potwierdził swą nadzwyczajną "jedność czterech". Potem była jeszcze słynna Bachowa Toccata i fuga d-moll w transkrypcji na orkiestrę Leopolda Stokowskiego. Tu troszeczkę dyrygenta poniosło, ale nie ma się temu co dziwić. Stokowski znakomicie przełożył na orkiestrę organową porywczość i ducha gwałtownego tego dzieła. To był znakomity początek festiwalu, którego druga odsłona odbyła się wczoraj. Wrócę do niej na łamach "DZ" a dziś przpominam, że kolejny koncert festiwalowy w Rybnej odbędzie się w środę (godz. 19) na 26 dni przed końcem XX wieku.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto