MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Po śląsku, po naszymu i gorola nauczymy

Teresa Semik
fot. AGNIESZKA ŁUCZAKOWSKA
fot. AGNIESZKA ŁUCZAKOWSKA
Jo bych stąd nigdy nie wyjechoł. W Katowicach Burowcu jest moje miejsce na ziemi - zapewnia Leszek Jęczmyk, Ślązak Roku 2006. Dziś ma 57 lat, ale ciągle rozpamiętuje i idealizuje dzieciństwo spędzone w małej izbie, w ...

Jo bych stąd nigdy nie wyjechoł. W Katowicach Burowcu jest moje miejsce na ziemi - zapewnia Leszek Jęczmyk, Ślązak Roku 2006. Dziś ma 57 lat, ale ciągle rozpamiętuje i idealizuje dzieciństwo spędzone w małej izbie, w biedzie i chłodzie. Mówi o przywiązaniu do rodzinnego domu i regionu z ogromnym wzruszeniem.

Pierwsze konkursy "Po naszymu, czyli po śląsku" ukazywały ogromną tęsknotę za gwarą i odchodzącą kulturą śląską. Potem pojawił się w wypowiedziach wielu uczestników temat zamykanych kopalń i hut, bezrobocia. Tegoroczne zmagania o tytuł "Ślązaka Roku" unaoczniły problem nowy nie tylko dla Śląska - ucieczki młodych, wykształconych ludzi za chlebem, za lepszą pracą. Jeżeli już Ślązacy muszą wyjeżdżać, to o czym powinni pamiętać?

- Przede wszystkim o tym, że ich korzenie, więzi rodzinne są właśnie tutaj i mogą wracać w każdej chwili - mówi prof. Dorota Simonides, etnograf. - Mają swoją ojczyznę, wspólnotę, do której należą, bogate dziedzictwo kulturowe. Ta świadomość na pewno trochę ich wesprze, bo będą wiedzieć, że nie są społecznie wykluczeni. To jest ich bagaż na drogę.

Finał tegorocznego konkursu, który odbył się w minioną niedzielę w Katowicach pod patronatem "Dziennika Zachodniego", zgromadził jak zawsze tłumy gości.

- Póki sala jest pełna, ma sens to, co robię - powiedziała ze wzruszeniem Maria Pańczyk, twórczyni konkursu "Po naszymu, czyli po śląsku".

- Jesteśmy w kupie, w tym nasza siła - dodał Krzysztof Zaremba, Ślązak Roku 1998, który z Betiną Zimończyk, Ślązaczką Roku 2001, pełnił rolę gospodarza wieczoru.

Na ten dzień czekają cały rok. - Ja już jestem dziesiąty raz na gali - chwaliła się Aniela Langer z Radlina, Ślązaczka Roku 1996 i Superślązaczka 2001.

Za ubiegłoroczną nieobecność na konkursie przepraszał prof. Jan Miodek, przewodniczący jury. W tym roku również w tym samym czasie powinien być na Syberii. - Dwuletniej przerwy to ja bym nie przeżył - dodał rozpromieniony.

Poziom tegorocznych zmagań był zdaniem jury wysoki. Do finału dostało się po raz pierwszy trzech mężczyzn. Debiutował w komisji ks. prof. Jerzy Szymik z Pszowa i wprowadził do konkursowych zmagań sporo humoru, łagodził napięcia. Zabrakło Kazimierza Kutza, który czynił z konkursu znakomite show, ku uciesze publiczności.

W tym roku na widowni było więcej powagi niż uśmiechu. Najwięcej braw zebrał Józef Jędruś za barwną opowieść o trzech pijanych w kolejce Elce nad chorzowskim zoo. - Bez śmiechu mądrości nie ma - komentował ks. prof. Szymik. Damian Dyrbusz wystąpił w mundurze strażaka i opowiadał m.in. o "wyciąganiu boroka z potłuczonego auta" i o tym, że już do pożaru nie pędzi, boby się "zafuczoł", czyli zadyszał. Tegoroczni finaliści to w zasadzie nowicjusze. Po raz pierwszy wzięli udział w konkursie i od razu sukces. To rzadkość.

Honorowym Ślązakiem Roku został znany w regionie badacz kultury Alojzy Lysko.

Czego zgodnie życzyli Śląskowi? Przede wszystkim tego, żeby roboty było więcej i młodzi nie musieli uciekać z kraju, a starsi mogli patrzeć, jak wnuki dorastają.

- Gdyby pana dzieci pojechały za granicę szukać lepszego życia, co by im pan dał na drogę? - pytamy Leszka Jęczmyka.

- Córka na pewno nie wyjedzie, bo ona jest taki "pniok" jak ja. Ale synek inaczej myśli, on by może wyjechał. Powiedziałbym mu, żeby nosił w sercu to, czego uczyłem go od dzieciństwa - przywiązanie do śląskiej ziemi, skąd są moi i jego dziadkowie.

Część artystyczną wypełnił Irek Dudek z zespołem, kapela "Wałasi" z Koniakowa, zespół "Komes" z Kędzierzyna-Koźla. Maria Pańczyk mówiła z wyrzutem, że starania w Warszawie o rejestrację telewizyjną finałowej gali konkursu spełzły na niczym.

- Oni nas mają gdzieś - dodała.

- My ich też - rzucił ktoś z sali. •

Leszek Jęczmyk z Katowic Burowca - Ślązak Roku 2006 (na zdjęciu pierwszy z prawej). Z zawodu teletechnik, pracuje w Centralnym Ośrodku Informatyki Górnictwa. Otrzymał w nagrodę 15 tys. zł od samorządu Rudy Śląskiej.
Józef Jędruś z Miasteczka Śląskiego - druga nagroda, serwis Porcelany Śląskiej (na zdjęciu w środku). Automatyk, obecnie na rencie.
Damian Dyrbusz z Ornontowic - trzecia nagroda, dwutygodniowe wczasy w Zakopanem w pensjonacie "Pod Giewontem" (na zdjęciu pierwszy z lewej). Technik rolnik, prowadził gospodarstwo ogrodnicze, hodował kwiaty, ale w tej chwili jest bezrobotny.

Ks. prof. Jerzy Szymik, poeta, wykładowca KUL

Podczas tego konkursu na nowo zobaczyłem siłę gwary śląskiej. Osobiście nie mam z gwarą żadnego problemu, zupełnie nieźle się nią posługuję. Często wykorzystuję znajomość gwary bez jakiegokolwiek koniunkturalizmu, są bowiem takie sytuacje duszpasterskie, jak spowiedź starszej pani, budowanie bliskich więzi pomiędzy mną a grupą młodzieży przeze mnie katechizowanej. Gwara jest wówczas takim znakiem potwierdzającym, że pewna bariera obcości została przełamana i jesteśmy sobie bardzo bliscy. Mnie ten konkurs pokazał, że gwara śląska jest w stanie unieść głębokie treści metafizyczne. Dotąd nie byłem pewny tej jej siły, wydawało mi się, że pewne treści są nie do wyrażenia w gwarze. W szesnastu wystąpieniach półfinalistów doszukałem się paru tekstów, które dla mnie były wielką literaturą. W moim przekonaniu nagrodzony tekst Leszka Jęczmyka z Burowca zawierał treści, które są metafizyczne. Ja osobiście tak posługiwać się gwarą nie umiem.


Nagroda od
Dziennika Zachodniego**

Wyróżnienie w kategorii dziecięco-młodzieżowej i nagrodę DZ zdobyła 16-letnia Kasia Stellmach z Mysłowic, uczennica I LO im. Tadeusza Kościuszki, z klasy humanistyczno-prawnej.

Po raz pierwszy uczestniczyła w konkursie "Po naszymu...", ale wcześniej, w miejskim konkursie "Śląska ojczyzna-polszczyzna" w Mysłowicach zdobyła pierwsze miejsce.

- Gwarą zainteresował mnie mój nauczyciel historii, pan Tomasz Wrona, który prowadził w naszej szkole zespół "Karolinki" - mówi Kasia. - Śpiewam i tańczę w zespole z wielką ochotą, pan Wrona wypożycza mi śląski strój. Czuję się Ślązaczką, interesuje mnie kultura regionalna, choć w moim domu nie mówi się gwarą, a moja babcia jest z Zagłębia.

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto