Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po raz kolejny postanowili przejść pieszo ponad czterdzieści kilometrów nocą w ramach Ekstremalnej Drogi Krzyżowej

Monika Jaracz-Świerczyńska
Monika Jaracz-Świerczyńska
Po raz kolejny postanowili przejść pieszo ponad czterdzieści kilometrów nocą w ramach Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. – Czasami rzeczy, jakie musimy poświęcić, jakiś czas oraz wysiłek, przynoszą potem satysfakcję. Warto więc wychodzić poza swoje granice i je poszerzać, bo życie w kapciach na wygodnym fotelu nie prowadzi do niczego, co jest tak naprawdę warte.

Już w najbliższy piątek, 8 kwietnia 2022 roku w całej Polsce po raz kolejny w trasę wyruszą uczestnicy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, którzy pod osłoną nocy zmierzą się z kilkudziesięcioma kilometrami, jakie przejdą w ciszy, skupieniu i samotności, zabierając ze sobą plecak pełen rozmaitych życiowych doświadczeń, przemyśleń, trosk oraz intencji. – Przede wszystkim idzie się w ciszy i milczeniu. Ma to nas nakłonić do tego, żeby sobie pomyśleć, spotkać się z Panem Bogiem, ale w momencie, w którym czujemy, że nasz organizm już nie daje rady to jest szczególnie bardzo trudne. Do tego idziemy w grupie i to jest ogromna walka z naszym ciałem, bo kiedy się idzie i mówi, to wprawdzie bardzo dużo rzeczy się zagłusza, ale też szybciej wszystko mija – czas, droga oraz mniej zwraca się uwagę na to, że coś nas boli. Więc tutaj ta cisza i milczenie są czymś, co nam dodatkowo tę drogę utrudnia – mówi Julia, Lider Rejonu Katowice i kilkukrotny uczestnik Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.

Poza strefą komfortu

Ta wyjątkowa forma drogi krzyżowej wymaga wyjścia ze swojej strefy komfortu i „zejścia z kanapy”, o którym mówił też do młodych ludzi, zgromadzonych w Krakowie podczas Światowych Dni Młodzieży w 2016 roku papież Franciszek: „Trzeba zamienić kanapę na parę butów, aby iść po drogach, które otworzą nowe horyzonty” – zachęcał Ojciec Święty na Campus Misericordiae w podkrakowskich Brzegach. – Myślę, że musimy czasem podejmować taki wysiłek fizyczny, żeby przekraczać swoje granice. Często chcemy żyć po prostu jak najłatwiej, wybieramy te opcje, które są dla nas proste. Nie każdy jest w stanie zdecydować się na coś, co powoduje, że musimy się czegoś wyrzec, zrobić coś wbrew sobie mimo, iż jest nam ciężko – mówi Kasia, uczestniczka Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.

Kasia zauważa też, że taka postawa, związana z ryzykiem oraz podjęciem trudu i wysiłku prędzej czy później przynosi zadowalające owoce. Z kolei gotowość na stawienie czoła wyzwaniu, jakim jest nocna wędrówka przekłada się potem na życie codzienne. – Mnie bardzo podoba się to hasło, które wiąże się z Ekstremalną Drogą Krzyżową, mówiące, że „Nie warto żyć normalnie, warto żyć ekstremalnie”. My często idziemy na łatwiznę, wszystko robimy szybko i bez zastanowienia. Myślę, że to nie o to w życiu chodzi, bo trzeba przekraczać swoje granice w różnych aspektach. Może nam się wydawać, że nie przejdziemy tej trasy, ale dopóki nie spróbujemy, nie dowiemy się tego. A nawet, jeżeli nam się nie uda, będziemy mieć satysfakcję, że przynajmniej spróbowaliśmy i nie poddaliśmy się jeszcze przed startem. Czasami rzeczy, jakie musimy poświęcić, jakiś czas oraz wysiłek, przynoszą potem satysfakcję. Warto więc wychodzić poza swoje granice i je poszerzać, bo życie w kapciach na wygodnym fotelu nie prowadzi do niczego, co jest tak naprawdę warte – dodaje z zaangażowaniem Kasia.

Każdy z uczestników Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, w przedostatni piątek Wielkiego Postu wraz z symbolicznym krzyżem przymocowanym do plecaka wyrusza na osobiste spotkanie z Bogiem i samym sobą, aby w trudzie, bólu oraz niekomfortowych warunkach skoncentrować swoją uwagę na tym, co na co dzień gubi się w gąszczu bieżących spraw. Dla wielu osób ta nocna wędrówka może być początkiem życiowych zmian, ale by do nich doszło, potrzebna jest otwartość serca i gotowość na przyjęcie tego, co ma się wydarzyć. – Jeżeli idziemy z otwartym sercem i chcemy głęboko przeżyć tę nocną wędrówkę, to zapewne tak się stanie. Jednak jeśli wybieramy się tylko na wycieczkę, wtedy nic to nie wniesie w nasze życie, bo możemy równie dobrze pójść sobie w nocy pochodzić w dowolne miejsce i wyjdzie na to samo – zauważa Kasia.

Wśród wielu śląskich tras w tym roku z Katowic będą dwie

W ramach tegorocznej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, jej uczestnicy będą przemierzać trasy wyznaczone też na terenie województwa śląskiego. Dwie z nich pokonają pątnicy z Katowic, którzy mają do wyboru dwie możliwości: pętlę wokół miasta oraz drogę do Oświęcimia. – To jest pierwsza Ekstremalna Droga Krzyżowa w Katowicach od dwóch lat, bo ze względu na pandemię w 2020 i 2021 roku była odwołana. Trzy lata temu mieliśmy do wyboru trzy trasy: do Oświęcimia, Rud Raciborskich i Leśniowa, a w tym roku są dwie: jedna czterdziestosiedmiokilometrowa z Katowic do Oświęcimia, a druga pętlą po Katowicach na dystansie czterdziestu jeden kilometrów – mówi Julia, Lider Rejonu Katowice.

Organizatorka katowickiej grupy przypomina, że podczas tej nocnej wędrówki koniecznie trzeba mieć ze sobą czołówkę, odblaski, jedzenie, ciepłą herbatę w termosie, wodę i oczywiście należy się ciepło ubrać, będąc przygotowanym na deszcz i śnieg. W związku z tym, że na większości odcinków trasy prowadzą po obszarach leśnych i pozamiejskich, dobrze jest zadbać o odpowiedni dobór wygodnych butów do chodzenia w terenie. Wydarzenie rozpocznie się Mszą świętą o godzinie 20.00 w kościele przy Parafii pod wezwaniem Przemieniania Pańskiego w Katowicach, po której wszyscy uczestnicy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej wyruszą w swoje trasy. Od godziny 19.00 będzie można też odbierać pakiety czyli dodatki, wśród których są: mapki, książeczka z rozważaniami, odblask i opaska. – Idziemy w pojedynkę lub w maksymalnie dziesięcioosobowych grupach, a na trasie obowiązuje reguła milczenia, która ma zapewnić indywidualność tej drogi – zaznacza Julia.

Oddać się ciszy i samotności

Ideą Ekstremalnej Drogi Krzyżowej jest zagłębienie się w ciszy, by w milczeniu i samotności odnaleźć siebie oraz skoncentrować się na relacji z Bogiem. Wielu uczestników wykorzystuje ten czas na osobiste przemyślenia oraz refleksje, co w codziennym zabieganiu i pośpiechu jest nieraz bardzo trudne. Podczas nocnej wędrówki przychodzi w końcu moment kryzysowy, z którym każdy z uczestników musi się zmierzyć. Wtedy zazwyczaj dochodzi do największej bitwy z samym sobą i organizmem, który niedomaga. Wówczas też otwierają się serca, gotowe na każdą sytuację oraz podjęcie decyzji, nie zawsze zgodnych z wcześniejszymi oczekiwaniami. – To jest taki czas, który możemy spędzić z Panem Bogiem. Żyjemy bardzo często w takiej prędkości, że na co dzień niezwykle ciężko jest nam się zatrzymać. Podczas Ekstremalnej Drogi Krzyżowej spędzamy go w samotności, bólu, cierpieniu, ale w tym czasie też Pan Bóg może mówić. Chodzi więc o to, żeby się skupić na tej relacji i na tym, co Bóg może do nas powiedzieć w takim czasie – zauważa Julia, Lider Rejonu Katowice.

Ta inicjatywa nie ma jednak konkretnego, narzuconego z góry celu, ponieważ ten dla każdego pątnika jest inny, pozostaje kwestią indywidualną. – Ja zawsze stawiam uczestnikom pytanie: dlaczego idziesz? I tam się pojawiają bardzo różne odpowiedzi – od takich, że niektórzy idą w jakiejś konkretnej intencji, a inni po to, żeby sobie coś przemyśleć, rozważyć jakieś sprawy. Niektórzy wybierają się dlatego, że chcą pogłębić swoją relację z Panem Bogiem. Nie ma tu jednego spójnego celu, każdy jest w stanie wyznaczyć go sobie sam – zauważa Julia. – Wiem też z osobistego doświadczenia, że na trasie pojawiają się również ludzie niewierzący, którzy chcą odnaleźć się w takim ekstremalnym wydarzeniu. My oczywiście nie sprawdzamy czy ktoś jest osobą wierzącą, czy nie. Jest to droga krzyżowa, więc z założenia adresowana do osób wierzących, ale idą też takie, które nie wierzą i wydaje mi się, że to też jest dla nich dobra forma przemyślenia sobie w ciszy pewnych spraw – dodaje ze zdecydowaniem Julia.

Mateusz, jeden z uczestników Ekstremalnej Drogi Krzyżowej zwraca też uwagę na to, że udział w tej nocnej wędrówce jest również formą zamanifestowania swojej wiary oraz daniem świadectwa. Przypomina, że pątnicy są zauważani szczególnie wieczorem, gdy wyruszają w trasę i rano, kiedy zmęczeni docierają do celu. – Trasy przechodzą bardzo często przez kilka miejscowości i kiedy już nastaje świt, to widać tych ludzi, którzy po całej nocy wędrowania, idą zmęczeni drogami przed siebie i wielu z nich dodatkowo ma przypięty krzyż. Nierzadko ci uczestnicy są pytani przez mieszkańców, gdzie idą, dlaczego i o co w ogóle chodzi. Jest wtedy wspaniała okazja do podzielenia się swoimi doświadczeniami oraz opowiedzenia o samej idei Ekstremalnej Drogi Krzyżowej – zauważa Mateusz.

Nie każdy podejmie to wyzwanie

Ekstremalna Droga Krzyżowa to wielkie wyzwanie, które jednak nie jest dla każdego, bowiem nie wszyscy się w tym odnajdują. Wielu osobom nie odpowiada taka forma przeżywania wiary z różnych powodów. – Osoby, z którymi rozmawiam, przede wszystkim boją się tras, jeśli chodzi o kilometry, bo większość z nich wynosi około czterdziestu kilku i jest to dość duży wysiłek dla tych, którzy tak naprawdę nie chodzą w ciągu dnia za dużo, nie uprawiają jakiegoś większego sportu, nie mają tej aktywności. Przede wszystkim pojawia się obawa, czy dadzą radę przejść taki dystans i do tego w nocy, gdzie dochodzi zmęczenie, zimno, dyskomfort, kiedy brakuje już sił – mówi Kasia, dwukrotna uczestniczka Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.

Dla wielu uczestników wyzwanie stanowi także zachowanie milczenia, które jest podstawową regułą wędrowania podczas Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. – Ja jestem bardzo gadatliwą osobą i zawsze traktowałam to jako wyzwanie, żeby nie mówić. A to nie jest łatwe, kiedy idzie się w większej grupie, zazwyczaj znajomych, z którymi zwykle świetnie się rozmawia. Tutaj idziemy obok siebie i jednocześnie milczymy – zaznacza Julia, Lider Rejonu Katowice.

Warto tu przypomnieć, że początek tej inicjatywy sięga 2009 roku i adresowana była najpierw do mężczyzn, którzy wraz z pomysłodawcą Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, księdzem Jackiem Stryczkiem, wyruszyli wówczas na nocną wędrówkę z Krakowa do Kalwarii Zebrzydowskiej. – Ekstremalna Droga Krzyżowa powstała przecież z myślą o mężczyznach i została zainicjowana w Krakowie przez księdza Jacka Stryczka. Była więc skierowana do duchowości mężczyzn, którzy lubią wyzwania. I choć obecnie idea rozprzestrzeniła się na szeroką skalę, a na te nocne trasy idą zarówno kobiety jak i mężczyźni, to jednak widzę, że na liście zgłoszeń mamy większość mężczyzn – mówi Julia, Lider Rejonu Katowice.

Przykładem osoby, która aż zanadto dała się porwać męskiej potrzebie stawienia czoła wyzwaniu jest Mateusz, który dwa tygodnie po przebytej przez niego katowickiej trasie w ramach Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, wybrał się samotnie na jeszcze jedną – górską, co jak sam przyznaje, z perspektywy czasu nie było rozsądne. – Zdecydowałem, że pójdę sam i miałem taki moment, że totalnie pogubiłem się na szlaku. Przez godzinę w ogóle próbowałem się odnaleźć i wrócić na szlak oraz trafić ponownie na trasę Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Z perspektywy czasu widzę, że to nie było takie do końca właściwe podejście, bo wydaje mi się, że ja to trochę potraktowałem, a przynajmniej po części, w ramach wyzwania sportowego, a tak do tego nie powinniśmy podchodzić. To było bardzo szalone, bo dwa tygodnie wcześniej przeszedłem w ramach Ekstremalnej Drogi Krzyżowej trasę od nas z Katowic i jeszcze się w stu procentach nie zregenerowałem – wspomina Mateusz, kilkukrotny uczestnik Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, który w tym roku również planuje nocną wędrówkę.

Mateusz zwraca tym samym uwagę na to, że wydarzenie nie powinno być motywowane jedynie pragnieniem fizycznego sprawdzenia samego siebie na długim dystansie, w nocy i niekomfortowych warunkach. Podkreśla zdecydowanie, że nie jest to ideą Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. – Nie jestem teraz wcale dumny, że w ten sposób do tego podszedłem, ale był to impuls, podyktowany troszkę takim wyzwaniem – po części właśnie fizycznym a nie duchowym. Wydaje mi się, że po tej katowickie trasie miałem wówczas na świeżo jakieś doświadczenie duchowe i być może ten głębszy wymiar był już, mówiąc kolokwialnie, odhaczony, a więc zrodziło się więcej przestrzeni na takie fizyczne, sportowe wyzwanie na tej trasie górskiej – zauważa Mateusz. Szybko jednak dodaje, że w trakcie pokonywania tej drogi jego nastawienie zupełnie się zmieniło i porzucił rozpatrywanie trasy w kategoriach rywalizacji czy sprawdzenia siebie samego w aspekcie fizycznym. Na pierwszym miejscu pojawiło się doświadczenie duchowe.

Głęboka nauka pokory

Mimo trudności i ograniczeń, jakie czekają na uczestników Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, inicjatywa ta cieszy się coraz większą popularnością. Każdego roku, na tydzień przed Wielkim Piątkiem spora rzesza uczestników porzuca codzienny komfort i wyrusza na wybraną przez siebie trasę w osobistym celu. Motywów jest tyle, ile pątników, a każdy z nich ma swoją historię. Wszyscy jednak czegoś się uczą podczas pokonywania trasy, coś sobie uświadamiają, zawsze wracają z jakimiś przemyśleniami, wnioskami czy decyzjami. – Dla mnie to było za każdym razem bardzo duże przeżycie, nie tylko fizyczne, ale też psychiczne. Bardzo duża nauka pokory, żeby z jednej strony pokonywać swoje słabości, ale z drugiej też czasem powiedzieć sobie, że już nie można. Miałam taką Ekstremalną Drogę Krzyżową, na której się po prostu poddałam i stwierdziłam, że dalej już nie idę. To naprawdę było dla mnie bardzo znaczące i czułam, że mnie czegoś nauczyło – wyznaje Julia, Lider Rejonu Katowice.

Julia, która była uczestnikiem czterech edycji Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, w tym roku udziela się po tej drugiej stronie i czuwa nad kwestiami organizacyjnymi. Jak sama wspomniała, dla niej największym doświadczeniem podczas nocnej wędrówki była konkretnie ta sytuacja, w której podjęła decyzję o wycofaniu się z trasy. – Moim największym przeżyciem był właśnie ten moment, w którym musiałam sobie powiedzieć: dość. Wiedziałam, że mam problemy z kolanem, które gdzieś tam mi wróciły i czułam, że nie powinnam iść dalej. Ale wiedziałam też, że będzie mi to ciężko zrobić i miałam bardzo dużą walkę z tym, żeby sobie powiedzieć, że już dalej nie idę. Według mnie, ta droga uczy pokory. Mój wniosek jest taki, że czasami trzeba sobie po prostu powiedzieć w życiu: nie i odpuścić niektóre rzeczy, a nie tylko i wyłącznie kierować się na cel – zaznacza Julia.

Potrzeba ufności i otwartego serca

Na Ekstremalną Drogę Krzyżową wybrała się również Kasia, która dwa razy przeszła tę samą, czterdziestosiedmiokilometrową trasę w ramach wydarzenia, zorganizowanego przez polską grupę w Wielkiej Brytanii. W tym roku zdecydowała się wybrać na jedną ze śląskich dróg. Jak sama przyznaje, nie miała nigdy jakiejś szczególnej motywacji, żeby pójść na taką wędrówkę i nie zastanawiała się, dlaczego to robi. Twierdzi, że zawsze przy podejmowaniu decyzji kieruje się głosem serca i tak też jest w przypadku pójścia na Ekstremalną Drogę Krzyżową. – Za pierwszym razem czułam po prostu, że powinnam pójść i też może byłam trochę ciekawa, ale po prostu chciałam. Wtedy też wybrałam sobie intencję o nawrócenie bliskiej mi osoby, a jest tam ciężka sytuacja. Wzięłam na siebie tę intencję i taka też była moja droga – bardzo, bardzo ciężka, ale mimo tego za rok zdecydowałam się jeszcze raz pójść, bo wiem, że jest to bardzo wartościowe doświadczenie i nawet, jeżeli nie jest łatwo, to warto tę drogę przejść – mówi Kasia.

Uczestniczka Ekstremalnej Drogi Krzyżowej wyznaje też, że doświadczenie przebytej drogi nauczyło ją przede wszystkim postawy otwartości serca i przyjmowania z akceptacją tego, co przynosi los. A poza tym przekonała się, że człowiek nie jest samowystarczalny. – Już przed szóstą stacją, więc tak naprawdę jeszcze nie byliśmy w połowie, bardzo zaczęła boleć mnie noga. Obcierał mnie but, miałam wrażenie, że do krwi, nie potrafiłam już nawet stawać na nogę. Kolega wtedy pomógł mi z plecakiem. I to są może drobne rzeczy, ale jednak trzeba było zdać sobie sprawę, że w tym wszystkim nie jesteśmy sami i możemy polegać na innych. Nie możemy myśleć w ten sposób, że jesteśmy samowystarczalni. Każdy od każdego gdzieś jest zależny i warto tego drugiego człowieka gdzieś zauważać. Doszłam do końca, ale myślę, że wewnętrznie bardzo to przeżyłam. Wydaje mi się, że to było też spowodowane tym, że ta intencja była trudna i wiem, że im więcej na siebie krzyża bierzemy, tym ten krzyż będzie cięższy – zauważa Kasia.

Uczestniczka Ekstremalnej Drogi Krzyżowej szybko dodaje, że w kolejnym roku wybrała dokładnie tę samą intencję oraz trasę. Choć była świadoma, jaki ta droga sprawiła jej trud, podjęła się jej ponownie. – Za drugim razem wzięłam tę samą intencję z otwartością i powiedziałam: „Panie Boże, ja pójdę. Jak chcesz, to ja mogę po drodze choćby nogę połamać, ale pójdę, bo wiem, że jest warto. I tym razem – może dlatego, że była w tym taka otwartość, że przyjmę, cokolwiek się stanie – ta trasa okazała się bardzo łatwa, a była to ta sama droga, ten sam odcinek. Też w nocy, w podobnych warunkach pogodowych, a mimo wszystko szło mi się bardzo dobrze. Wyprzedzałam grupę, ciągle musieli mnie hamować, bo za szybko szłam. Miałam w sobie naprawdę bardzo dużo energii i nie czułam w ogóle zmęczenia, także byłam naprawdę zaskoczona. Sytuacja ta pokazała mi, że czasami ta nasza otwartość na to, że jesteśmy w stanie przyjąć coś, czego naprawdę się boimy, może zaowocować. Wiedząc, jaki był poprzedni rok, mimo wszystko gdzieś zgodziłam się na to, żeby znowu pójść i zaowocowało to tym, że pan Jezus bardzo tej siły mi dodał i szło się naprawdę dobrze – wyznaje z przekonaniem Kasia, która również w tym roku wybiera się na jedną ze śląskich tras Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.

Gdy moment kryzysu staje się punktem wyjścia

Mateusz, który kilkakrotnie uczestniczył w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej, a dwa tygodnie po przejściu trasy katowickiej wybrał się na górską, powiedział z radością, że kocha wyzwania. Mimo tego, iż nieraz kieruje nim pokusa zmierzenia się z drogą w wymiarze fizycznym czy sportowym, to nie zgubił jej charakteru duchowego. Jak sam przyznaje, momenty kryzysu i trudności, jakich doświadczał uświadomiły mu, czym jest ludzka bezsilność oraz nauczyły go, jak reagować w trudnych sytuacjach. – Mam w głowie zakodowane od dawien dawna, że od samego dzieciństwa bardzo często postępowałem inaczej niż inni i lubiłem takie ekstremalne rzeczy. Pamiętam, że jak pierwszy raz wybierałem się na Ekstremalną Drogę Krzyżową, to było zdziwienie i padały pytania, czy nie mam innych pomysłów i że ja to zawsze muszę coś robić ekstremalnie. Także coś w tym jest – żartuje Mateusz. – Jest to jednak dla mnie między innymi okazja, by – choć wiem, że nigdy nie będzie to możliwe, żeby tak w stu procentach móc się w to wczuć – poprzez udział w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej w jakimś ułamku doświadczyć namiastki tego, co przeżywał Jezus Chrystus, przechodząc swoją drogę krzyżową i poczuć, jak Mu mogło być ciężko – zauważa Mateusz.

Zwraca on jednak szczególną uwagę na znaczenie, jakie według niego mają momenty kryzysowe podczas tych wędrówek. Podkreśla, że to one dały mu największą lekcję. – Każdy dystans, wyznaczony w ramach Ekstremalnej Drogi Krzyżowej będzie stanowił jakieś wyzwanie dla każdej osoby i na pewno nastąpi moment kryzysu. I to jest też taka rzecz, która mi się podoba oraz mnie pociąga. Chcąc, nie chcąc trafimy na ten moment, kiedy my już po ludzku jesteśmy bezsilni i jedyne, co nam pozostaje w takiej sytuacji – jeśli jesteśmy osobami wierzącymi – to być może właśnie rozpoczęcie rozmowy z Bogiem, żeby poprosić Go o jakieś wsparcie albo żeby to był ten moment na rozmowę z Nim tak po prostu, wzbudzenie jakiejś intencji. W Ekstremalnej Drodze Krzyżowej biorą też udział osoby, które miały jakąś przerwę w kontakcie z Bogiem i Kościołem, a więc wydaje mi się, że to jest też świetna okazja do tego, żeby przekonały się, że nasze ludzkie możliwości mają jakieś limity, że przychodzi w końcu ta chwila bezradności, bezsilności i wtedy możemy albo się poddać i zatrzymać, albo spróbować to swoje cierpienie, zmęczenie oraz bezradność przetaczać w rozmowę z Bogiem – wyznaje Mateusz.

Dodaje też, że najbardziej doświadczył tego podczas jednej z dróg, kiedy wzajemna modlitwa jego i osoby, z którą wędrował stała się podstawową siłą do przejścia trasy, obfitującej w liczne kryzysowe momenty. – Szedłem z bardzo bliską mi osobą, wędrowaliśmy we dwójkę i oboje mieliśmy te kryzysy w różnych miejscach. Od pewnego momentu te problemy zaczęły się pojawiać coraz częściej. Dopadały na przemian mnie i tę drugą osobę. Najbardziej zapamiętałem z tych sytuacji to, że pomimo tego, iż każdy z nas miał swoje problemy udało się nam znaleźć taką przestrzeń, w której wzajemnie próbowaliśmy się za siebie modlić, by ukończyć też tę trasę. To było naprawdę takie mocne doświadczenie, które nauczyło mnie ufności – zarówno na poziomie: ja i Bóg, jak też tej międzyludzkiej – wspomina Mateusz, który w tym roku także wybiera się na Ekstremalną Drogę Krzyżową.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto