Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Po prostu przyjaźń". Recenzja filmu [ZDJĘCIA, WIDEO]

Paulina Rezmer
Poznańska premiera filmu "Po prostu przyjaźń"
Poznańska premiera filmu "Po prostu przyjaźń" Łukasz Gdak
Najnowsza produkcja twórców „Listów do M.” ma dziury. Największą w filmie Filipa Zylbera jest brak związania wszystkich wątków. "Po prostu przyjaźń" - recenzja filmu.

Trudno jest w filmie obyczajowym, czy też - jak chcą dystrybutorzy - komediowym operować zbiorowym bohaterem na tyle wprawnie, by przez ponad dwie godziny rozpalać ciekawość widza. Twórcom filmu „Po prostu przyjaźń” udało się to dostatecznie dobrze, by nikt nie wyszedł z kina w połowie i na tyle kiepsko, by widz zapomniał o seansie już kilka godzin po jego zakończeniu.

Poznańska premiera filmu "Po prostu przyjaźń" w kinie Helios

Źródło: gloswielkopolski.pl

Na pierwszy rzut oka wszystko się zgadza. Uderza się tu w czułe punkty przeciętnego odbiorcy. W końcu niemal wszyscy my - dorośli jeździmy na wczasy do Zakopca, mamy paczkę przyjaciół z liceum czy studiów, dos-konale znamy historię kumpla, który odbił drugiemu kumplowi dziewczynę, a w naszym otoczeniu jest ktoś kto bierze się za bary z rakiem. Łatwo więc dać się złapać na haczyk, że to opowieść o nas. Dodatkowo na korzyść filmu dobrze działają świetne zdjęcia i stereotypowo dobrane do aktorów, ale dobrze zarysowane role. Charyzmatyczna Alina (Sonia Bohosiewicz) i bezkonkurencyjna Jadźka (Aleksandra Domańska) oraz jak zawsze warsztatowo doskonały Bartłomiej Topa kradną show całej obsadzie. Stawkę uzupełnia wieczny romantyk polskiego kina, Maciej Zakościelny i komiczna, ale jednocześnie żałosna postać Ivanki (bardzo dobra Magdalena Różczka). Całe towarzystwo prezentuje się na zmianę to na tle eleganckiej Warszawki, to na z zasnutym mgłą Nosalem za plecami. Miejska sielanka i pokazowy wypas saren w otulinie parku narodowego!

Ale jeśli przyjrzeć się najnowszej produkcji twórców „Listów do M.” z bliska, dostrzega się dziury. Największą w filmie Filipa Zylbera jest brak związania wszystkich wątków w jedno. Nie ma tu zdartej jak ulubiona płyta, ale jednak tak bardzo potrzebnej, finałowej, symbolicznej sceny koncertu w szkolnej auli, czy rzewnego powitania na lotnisku, jak choćby w kultowym „To właśnie miłość”. Doświadczony w serialach reżyser wielu wątków nie kończy. Trochę jakby kazał widzom czekać na kolejny odcinek, choć ten raczej nie nastąpi. Przykłady można mnożyć. Rozgrzany do czerwoności wątek Julii (Agnieszka Więdłocha) i doktora Romana (Grzegorz Damięcki) zostaje dosłownie uśmiercony. Rozmywa się też historia Filipa (Kamil Kula) i Jadźki. Nie wiadomo, jaka przyszłość spotyka Alinę, z którą widz zdążył się zakolegować. Ten notoryczny brak rozwiązań na poszczególnych etapach filmu i wreszcie ogromny niedosyt w finale ustawiają film co najwyżej na dalekim miejscu w kolejce po tytuł średniaka roku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto