Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Po premierze Dziadów w Teatrze Śląskim można tylko bić brawo

Maria Zawała
Od lewej Grzegorz Przybył i Andrzej Warcaba.
Od lewej Grzegorz Przybył i Andrzej Warcaba. fot. Arkadiusz Ławrywianiec.
Powiedzieć, że Dziady Adama Mickiewicza, wystawione w sobotę przez Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego to bardzo dobre przedstawienie, byłoby zdecydowanie za mało.

To spektakl mistrzowski, porywający i perfekcyjny pod każdym względem. Przede wszystkim za sprawą reżysera Krzysztofa Babickiego, który znalazł w poezji Mickiewicza prawdy aktualne w każdym momencie dziejowym.

Spektakl jest próbą spojrzenia na losy Polaków. Na pierwszą część widowiska złożyły się I, II i IV część Dziadów oraz scena w celi Bazylianów z części III.

Dramat, rozgrywający się na naszych oczach od pierwszej sekundy przedstawienia, początek ma w przytułku dla ludzi odrzuconych. Wśród nich znajduje się Guślarz, który pewnego jesiennego wieczoru urządza seans spirytystyczny. Podczas owej nocy Dziadów pojawiają się wszystkie Mickiewiczowskie duchy. Po odprawieniu obrzędu przychodzi czas na wspominki, które Guślarz zapowiada słowami: Czas przypomnieć Ojców dzieje. Tak zaczyna się III część Dziadów, w której dominować będzie postać Konrada. Byliśmy w tej części świadkami doskonałego pokazania pierwiastka romantycznego, czyli tego, jak los jednostki wpisany jest w los narodu i odwrotnie. Z drugiej strony Konrad w sposób egzystencjalny odczuwał - brak miłości, chęć zaistnienia w polityce, skłonność do filozofowania, narcystyczne pragnienia. Przeistaczał się jednak na naszych oczach, stając się niejako wzorem, w którym do dziś, my Polacy możemy się rozpoznać.

Druga część spektaklu - bal u Senatora - oparta jest na III części Dziadów. Pojawienie się pani Rollison to pokazanie nam tego samego, tyle że osadzone w konkretnej przestrzeni historycznej. Konrad, prowadzony w końcowej scenie na przesłuchanie spina obie części dramatu.

Na pochwałę zasługuje w tym spektaklu wszystko, ale największą wartością jest wprost wciskająca w fotel gra aktorów. Grzegorz Przybył jako Gustaw/Konrad jest hipnotyzujący, podobnie jak Violetta Smolińska w roli pani Rollison. Znakomicie zagrali też Andrzej Warcaba (Guślarz- ksiądz Piotr) i Wiesław Sławik (Senator). Scenografię przygotował Marek Braun, kostiumy - Barbara Wołosiuk, choreografię - Anna Majer, a muzykę - Marek Kuczyński.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Po premierze Dziadów w Teatrze Śląskim można tylko bić brawo - Katowice Nasze Miasto

Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto