Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piosenki i cierpienie

HENRYKA WACH-MALICKA
Ewa Leśniak jako Marlena Dietrich.  Fot.  ROMAN KOSZOWSKI
Ewa Leśniak jako Marlena Dietrich. Fot. ROMAN KOSZOWSKI
Jeśli mamy ochotę posłuchać dobrze śpiewających aktorek, wzruszyć się prawdziwie, a w dodatku poznać historię niezwykłej znajomości dwóch wielkich pieśniarek XX wieku - Edith Piaf i Marlene Dietrich - to spektakl Teatru ...

Jeśli mamy ochotę posłuchać dobrze śpiewających aktorek, wzruszyć się prawdziwie, a w dodatku poznać historię niezwykłej znajomości dwóch wielkich pieśniarek XX wieku - Edith Piaf i Marlene Dietrich - to spektakl Teatru Zagłębia spełni te wymagania z nawiązką.

Tekst Ewy Pataki, pod zwięzłym tytułem "Edith i Marlene" - na którego podstawie Ewa Markowska zrealizowała przedstawienie - nie jest sztuką teatralną w pełnym tego słowa znaczeniu. To raczej udramatyzowane biografie obydwu gwiazd, w których nitka dialogowa wiąże tylko w całość piosenki z ich repertuaru. Interpretacja dramatycznych tekstów stanowi jednak podstawę konstrukcji opowieści i porządkuje fakty; dodajmy - zawsze prawdziwe. Dlatego trzeba sporo taktu, by mierząc się ze sławą legendarnych kobiet, nie wpaść w pułapkę naśladownictwa (zawsze wyjdzie gorzej) bądź zaprzeczenia charakteru ich śpiewania (w ogóle nie wyjdzie!).

Ewa Kopczyńska jako Piaf i Ewa Leśniak w roli Dietrich, sobie tylko znanym sposobem znajdują złoty środek, tworząc postacie fascynujące, a jednocześnie "własne". Przykuwają uwagę widowni wiarygodnością w ukazywaniu cierpienia i ekspresją w budowaniu postaci bohaterek. Tak naprawdę jest to opowieść o życiu Edith, w którym Marlene odegrała niepoślednią rolę, równoważąc depresje i szaleństwo utalentowanej Francuzki opanowaniem, szczerym przywiązaniem i umiejętnością szukania nadziei. Aktorki Teatru Zagłębia zmiennymi nastrojami i siłą namiętności dopełniają obrazu przeżyć doznawanych przez pieśniarki w realnym życiu.

Ewie Kopczyńskiej w ciągu kilkudziesięciu minut udaje się pokazać zmianę osobowości Edith Piaf. Powolne gorzknienie, narastające lęki przechodzące z czasem w agresję, rozpacz po stracie ukochanego mężczyzny, a przede wszystkim niezgoda na dopadające ją nieszczęścia, czynią z egzystencji pieśniarki piekło, a z piosenek - krzyk rozpaczy. Ta rola, najlepsza w dorobku Ewy Kopczyńskiej, sprawia, iż momentami zapominamy o tym, że oglądamy tylko przedstawienie. Radość zmierza nieustannie ku zagładzie i gdy Marlene już nie potrafi pomóc przyjaciółce, której pogrzeb stanowić będzie cezurę także w jej życiu, Dietrich również odejdzie w zapomnienie. Tę część wieczoru wypełniają największe - wydaje się, że niemal prywatne - emocje aktorek. Mam nadzieję, że nie zrezygnują z nich, bo wrażenie jest ogromne.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto