Sobota, godz. 5. na katowickim dworcu tłumy. Największe przed kasą KŚ, która winna być właśnie od godziny 5. czynna. Została otwarta z 10-minutowym opóźnieniem.
Nawet, gdy kasjerka uwijała się jak w ukropie, ogonek niespecjalnie malał, tymczasem pozostałe kasy spółki były zamknięte na cztery spusty. Zresztą tylko nieco mniejsza kolejka tworzyła się także przy jedynej czynnej kasie Intercity. Punkty informacji obu spółek, w których również można dostać bilety, były zamknięte.
Każda z kas na katowickim dworcu jest otwierana o różnych porach, można jednak przewidzieć, że w majowy weekend ruch już od świtu będzie większy: studenci wracają do domów, a sporo osób wyjeżdża poza miasto. Można, ale nie trzeba. Rzecz w podejściu do klienta. Obie spółki kolejowe zdają się mieć w nosie komfort podróżnych. Ci ostatni, albo rezygnowali z ogonka do kasy i decydowali się kupić bilet w pociągu, albo nerwowo przestępowali z nogi na nogę, co rusz zerkając na zegarek. Cierpkich słów pod adresem naszego regionalnego przewoźnika nie brakowało.
Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?