Na ostatnią szychtę odprowadzono wczoraj cztery kolejne ofiary tragedii w kopalni Halemba: Teodora Banducha, Krystiana Sitka, Tadeusza Rymarzewskiego i Henryka Samisza. Ich ciała spoczęły w poświęconej ziemi. Odprowadzali ich najbliżsi, koledzy z pracy, znajomi. Towarzyszyli im ratownicy z zapalonymi górniczymi lampkami i poczty sztandarowe.
Trudno będzie pogodzić się z tymi nagłymi, przedwczesnymi zgonami. Banduch, 50-latek, miał przejść na emeryturę. Zostawił dwie córki. Starsza dopiero co wyszła za mąż. Rymarzewski był od niego o rok starszy. Był sztygarem. Dorabiał w firmie Mard. Podobnie jak 52-letni Henryk Samisz, który osierocił nastoletniego syna. I Krystian Sitek - 47-latek. Zostawił żonę i trzech synów. Średni, Artur miał właśnie obchodzić 18. urodziny. Miała być wielka feta. Zamiast tego był smutek, ból i poczucie ogromnej straty.
Dzisiaj odbędą się dwa następne pogrzeby. Pochowani zostaną Krystian Gaszka i Ireneusz Brabański.
Być może już dziś zapadnie decyzja o terminie wizji lokalnej w Halembie. W kopalni ma się zebrać sztab i ocenić, czy członkowie komisji WUG, prokuratorzy i kontrolerzy NIK mogą zjechać na miejsce tragedii. Obecnie na pewnych odcinkach poziomu 506 nadal trzeba używać aparatów do oddychania. Nie ma pożaru, czy bezpośredniego zagrożenia. Trwa przewietrzanie chodnika. - Czekamy tylko na sygnał z kopalni - mówi Danuta Olejniczak-Milian, rzeczniczka WUG.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?