Dzień, w którym spełniają się marzenia - to chyba najkrótszy komentarz do tego, co działo się w piątek i sobotę w katowickim Spodku. Polscy kibice siatkówki, jedyni tacy na świecie, doczekali się wreszcie spektakularnego sukcesu naszej reprezentacji w Lidze Światowej.
Dotychczas Spodek był tylko świadkiem wielu porażek. W rozgrywkach LŚ wygraliśmy tu jedynie z Jugosławią w 1998 roku i Francją podczas ubiegłorocznego turnieju finałowego. Mimo to kibice nie odwrócili się od naszych siatkarzy, tak jak to uczynił (choć z innych powodów) sponsor.
Tym razem w Spodku dostaliśmy coś więcej niż zwykle. Euforii, w jaką kibice wpadli po tych zwycięstwach, nie da się porównać z niczym. Po obu meczach trybuny jeszcze długo pozostawały pełne, a śpiewom nie było końca. Każdy chciał przedłużyć tę chwilę w nieskończoność. Nic dziwnego. Na coś takiego czekaliśmy długie pięć lat.
Siatkarskie mecze w Katowicach, co podkreślają wszyscy i na każdym kroku, mają swój niepowtarzalny urok. Na trybunach nie ma szowinizmu, choć biało-czerwone flagi zdobią nazwy miast z całej Polski. Spodek budzi jedynie pozytywne emocje, a ich poziom, podsycony umiejętnie przez organizatorów, przytłacza rywali i pomaga wznieść się na wyżyny naszej drużynie.
Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?