Dlatego, że przez lata ich świadczenia wypłacane przez ZUS porównywano ze wzrostem inflacji i jeśli w jednym roku przeszacowano podwyżkę, to w następnym równano w dół. Jednak od nowego roku ma być inaczej.
Przyjęta przez rząd 27 listopada nowelizacja ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych zakłada wprowadzenie nowych zasad waloryzacji.
- Nowe rozwiązania Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej ustalają przejrzyste reguły naliczania waloryzacji i gwarantują realny wzrost świadczeń w kolejnych latach - zapewnia Dariusz Marszałek z biura prasowego resortu pracy.
Skąd ta podwyżka?
Obowiązująca waloryzacja świadczeń emerytalno-rentowych związana jest z planowanymi wskaźnikami inflacji i wzrostem przeciętnego wynagrodzenia, ujętymi w ustawie budżetowej. Przy ustalaniu wskaźnika waloryzacji przyjmuje się, że wzrost nominalny przeciętnej emerytury i renty w danym roku nie może być niższy niż zapisany w ustawie budżetowej wskaźnik inflacji plus 20 proc. zaplanowanego tam realnego wzrostu wynagrodzeń. Taki mechanizm waloryzacji był powszechnie krytykowany jako niezrozumiały i niesprawiedliwy. Na to nałożyła się inna podstawa naliczania emerytury.
- Za rządu Suchockiej ustawą budżetową 1992/93 roku obniżono nam kwotę bazową emerytury do 91 proc. Miał być dodawany 1 proc. przy każdej kolejnej waloryzacji. Ci, którzy stali się wtedy "starym portfelem", do dziś ponoszą tego koszty - mówi Włodzimierz Czechowski, śląski poseł Samoobrony. - Natomiast w 1997 roku na wniosek rządu Cimoszewicza wymanewrowano emerytów przez wprowadzenie waloryzacji cenowej w miejsce płacowej. Posłowie przyjęli, że liczy się wysokość inflacji zapisanej w budżecie. Od 1997 roku waloryzacja goni za inflacją, a wynagrodzenia już nam uciekły. Za rządów Buzka ustawą z grudnia 1998 r. przyjęto zasadę, że wzrost waloryzacji nie może być niższy niż średnioroczny prognozowany na ten rok wskaźnik cen i usług.
Skąd zatem tegoroczne 2 złote "podwyżki"? W przypadku zawyżenia wskaźnika inflacji w ustawie budżetowej następował wyższy realny wzrost świadczeń ponad inflację, co w konsekwencji powodowało obniżenie wskaźnika waloryzacji w roku następnym. Natomiast w przypadku zaniżenia wskaźnika inflacji w ustawie budżetowej, emeryci i renciści uzyskiwali zaniżone świadczenia i konieczne stawały się wypłaty wyrównań. W takim przypadku trzeba było również zakładać wyższy wskaźnik waloryzacji w kolejnym roku. Z takim właśnie zjawiskiem "huśtawki emerytalnej" mieliśmy do czynienia w roku 2002, kiedy wskaźnik waloryzacji wyniósł 0,5 proc. Niski poziom waloryzacji był konsekwencją błędnego zaplanowania wskaźnika inflacji w 2000 r., co spowodowało zaniżenie waloryzacji w 2000 roku i zawyżenie w 2001 r. Wskaźnik waloryzacji wynosił bowiem zaledwie 4,3 proc. (według ustawy budżetowej), natomiast inflacja w czerwcu 2000 r., kiedy przeprowadzano waloryzację, przekroczyła 10 proc. W rezultacie niektórzy emeryci w 2002 r. dostali 2 zł podwyżki.
Poparcie każdej strony
- Niewątpliwie obowiązująca metoda obliczania wskaźnika waloryzacji jest nieprzejrzysta i niezrozumiała dla świadczeniobiorców - podsumowuje Dariusz Marszałek. - W praktyce nie zapewnia nie tylko realnego wzrostu, lecz nawet zachowania realnej wartości pobieranych świadczeń. Świadczenie pobierane od 1997 r. do 2002 r. wzrosło nominalnie o ok. 42 proc., podczas gdy wzrost inflacji w tym samym czasie wyniósł 44 proc.
Przyjęty przez Radę Ministrów projekt ustawy o waloryzacji emerytur i rent w roku 2003 gwarantuje realizację postanowień Komisji Trójstronnej ds. Społeczno-Gospodarczych w sprawie wskaźnika waloryzacji świadczeń emerytalno-rentowych. Postanowiono, że każda emerytura i renta wzrośnie w roku następnym o 3,7 proc. To znacznie więcej niż podwyżka wynikająca z obecnych przepisów. Ponadto po raz pierwszy emeryci i renciści wiedzą z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, jaką dostaną podwyżkę świadczeń.
Nowa metoda zakłada wprowadzenie waloryzacji w oparciu o wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych w poprzednim roku. W ten sposób waloryzacja będzie oparta o wskaźniki faktyczne - a nie planowane, co pozwoli na wyeliminowanie błędów wynikających ze złego oszacowania inflacji. Wskaźnik waloryzacji uwzględniać będzie także co najmniej 20 procent wzrostu realnego wynagrodzeń. Waloryzacja będzie przeprowadzana 1 marca, a nie jak było dotychczas - 1 czerwca.
Ministerstwo Pracy uważa, że propozycja ma liczne zalety. Każdy świadczeniobiorca będzie wiedział, o ile i dlaczego właśnie o tyle wzrasta jego świadczenie, odejdzie się od obliczania wskaźnika waloryzacji w oparciu o wzrost średniego świadczenia, nie będzie już błędnego ustalania podwyżek w oparciu o błędnie prognozowaną inflację. Wreszcie, co istotne, wskaźnik waloryzacji związany ze wzrostem cen jest wskaźnikiem statystycznym, niepodatnym na naciski polityczne. Jedynie wskaźnik wzrostu realnego świadczenia byłby ustalany w ustawie budżetowej.
- Propozycje Ministerstwa Pracy, zanim zostały zaakceptowane przez Radę Ministrów, zyskały szerokie poparcie dwóch największych organizacji emeryckich, tj. Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów oraz Krajowego Przedstawicielstwa Emerytów, Rencistów i Osób Niepełnosprawnych - Związek Stowarzyszeń, a także wszystkich stron Komisji Trójstronnej - podkreśla rzecznik Marszałek.
Szokująca oferta pracy. Warunkiem uczestnictwo w saunie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?