Wydaje się, że tramwaj niskopodłogowy ma między innymi ułatwiać podróżowanie osobom niepełnosprawnym. Ale czasem "Karliki" dla osób na wózkach wcale nie są "przyjazne".
Zenon Jędrzejek wybrał się tramwajem z Brynowa na cmentarz w Dębie, na grób matki. Oczekiwana niskopodłogowa "szesnastka" podjechała, ale okazało się, że wejść do niej nie sposób. Nie działała rampa dla osób niepełnosprawnych. I w drodze powrotnej zdarzyło się to samo. - Inny tramwaj, inny maszynista, numer ten sam, szesnaście... - mówi Jędrzejek. - I "wycina" też ten sam "numer" - kolejna rampa nie działa.
Czy osoba na wózku nie ma prawa pojechać do centrum miasta, choćby po to, by załatwić sprawę w urzędzie? Czy naprawdę muszę wystawać tyle czasu na przystankach? - denerwuje się katowiczanin Zenon Jędrzejek. Do opisywanej sytuacji doszło przed tygodniem. Na linii nr 16 kursują tylko dwa niskopodłogowe tramwaje, a tylko takie dostosowane są do przewozu osób niepełnosprawnych. A właściwie nawet i nie one, bo w obydwu rampy nie działały. - Zazwyczaj jeżdżę "szóstką", z nią nie mam większych problemów, poza tym jest ich dużo. Ale "szesnastka" to jedna wielka niewiadoma - twierdzi Zenon Jędrzejek.
- Nic o tym nie wiem, bo też nie jestem w stanie panować nad wszystkimi usterkami - twierdzi Bogdan Rejdych, zastępca dyrektora Zakładu nr 5 spółki Tramwaje Śląski. - Maszynista zgłasza za każdym razem ewentualne uszkodzenie, które jest naprawiana tak szybko, jak to możliwe. Oczywiście, czasem trzeba sprowadzić odpowiednią część, wtedy naprawa trwa dłużej - dodaje Rejdych.
Tramwaje Śląskie S.A. mają 16 "Karlików", tzw. citadisów. - W początkowym okresie ich uruchamiania rzeczywiście elementy psuły się dość często. Usterkami w ramach gwarancji zajmował się producent. Jednak nabraliśmy doświadczenia i ostatnio nie spotkałem się ze skargami ze strony pasażerów - uważa Bogdan Rejdych.
- Może więc mam wyjątkowego pecha? - zastanawia się Zenon Jędrzejek. - W drugi weekend maja przyjechała do nas znajoma z Krakowa, która też porusza się na wózku. Chcieliśmy wybrać się do zoo. Zamiast niskopodłogowego "Karlika", który zgodnie z rozkładem jazdy miał przyjechać, pojawił się tramwaj ze starego taboru. Musieliśmy zmienić plan dojazdu, a na trasie znów zdarzył się taki sam przypadek - zauważa Zenon Jędrzejek. Na spotkanie z panem Zenonem umówiliśmy się na przystanku na pętli brynowskiej. Czekaliśmy na "szesnastkę", która o godz. 14.27 miała być niskopodłogowa. I... znów to samo.
- Rzeczywiście musiał pojechać na przegląd z powodu małej usterki, może wyjedzie nawet jeszcze dziś - mówił wczoraj Bogdan Rejdych. - Na pewno nowe tramwaje nie są bardziej awaryjne od starszych - stwierdził.
"Komunikacyjne niespodzianki" spotykają Zenona Jędrzejka od ośmiu miesięcy, od czasu, gdy porusza się na wózku. Jeździ tramwajami mniej więcej raz na dwa tygodnie. Czasem rezygnuje i do rynku dojeżdża nowoczesnym, elektrycznym wózkiem. - Ale wystarczy, że pada deszcz, jazda na wózku odpada, a z drugiej strony wyczekiwanie na przystanku, często bez wiaty, nie wiadomo jak długo, to też żadna przyjemność - dodaje Zenon Jędrzejek. Zauważa też, że czasem inni pasażerowie uniemożliwiają mu wejście, bo nie wiedzą, że na nie powinno się stawać blisko drzwi - wtedy rampa się nie wysuwa.
Na razie nie ma co liczyć na to, że "Karlików", których i tak jest niewiele w taborze, będzie więcej. Dobrze by było, żeby przynajmniej te pięcioletnie działały zgodnie ze swoim przeznaczeniem.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?