Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niezłomni z Piasta

Teresa Semik
Górnicy sądzeni 25 lat temu za strajk okupacyjny w kopalni Piast zaprosili do swojego grona przewodniczącego składu orzekającego, który ich uwolnił od wszystkich zarzutów. Razem wspominali tamte wydarzenia. Od lewej: Wiesław Zawadzki – były przewodniczący zakładowej Solidarności, płk Józef Medyk – sędzia Sądu Najwyższego oraz związkowcy Andrzej Oczko i Adam Urbańczyk, którzy z tej okazji przyjechali na Śląsk z USA.
Górnicy sądzeni 25 lat temu za strajk okupacyjny w kopalni Piast zaprosili do swojego grona przewodniczącego składu orzekającego, który ich uwolnił od wszystkich zarzutów. Razem wspominali tamte wydarzenia. Od lewej: Wiesław Zawadzki – były przewodniczący zakładowej Solidarności, płk Józef Medyk – sędzia Sądu Najwyższego oraz związkowcy Andrzej Oczko i Adam Urbańczyk, którzy z tej okazji przyjechali na Śląsk z USA.
Ćwierć wieku temu, 12 maja 1982 roku, zapadł wyrok przed sądem wojskowym w Katowicach, który uwalniał siedmiu górników od odpowiedzialności karnej za strajk okupacyjny w kopalni Piast.

Ćwierć wieku temu, 12 maja 1982 roku, zapadł wyrok przed sądem wojskowym w Katowicach, który uwalniał siedmiu górników od odpowiedzialności karnej za strajk okupacyjny w kopalni Piast. Przez dwa tygodnie przeciwko stanowi wojennemu protestowało tam pod ziemią około dwóch tysięcy pracowników. Prokurator wojskowy żądał kar od 15 do 10 lat pozbawienia wolności. Kiedy więc sędzia kpt. Józef Medyk kazał natychmiast wszystkich zwolnić, na sali wybuchł entuzjazm i ktoś zaintonował: "Jeszcze Polska nie zginęła".

Nikt nie przewidywał takiego obrotu sprawy. Trzy miesiące wcześniej za uczestnictwo w strajku w kopalni Wujek górnicy skazani zostali na 3-4 lata.

Sztygar zmianowy, Wiesław Zawadzki, wówczas przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność w KWK Piast, siedział na ławie oskarżonych.

Sędzia sprawiedliwy

Nie mogłem uwierzyć, że zaraz wyjdę na wolność - wspomina po latach. - Kiedy sędzia Medyk pojawił się u nas w Bieruniu, w 25 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, ściskałem go jak ojca. Dla mnie to człowiek mądry i wielkoduszny. Jeszcze dziś podziwiam jego honor i odwagę. Położył na szali sprawiedliwości cały swój zawodowy dorobek, zbuntował się przeciwko tamtej Polsce.

- On nas chciał uratować - dodaje Wiesław Dudziński, drugi z oskarżonych górników.

Józef Medyk, sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku, odwiedził kopalnię w grudniu 2006 roku i na pamiątkę zostawił zakładowej Solidarności swój łańcuch sędziowski. Jego nazwisko wymieniane jest tu z ogromną czcią. On sam o sobie mówi niewiele.

- Wydałem wyrok na podstawie zebranych dowodów i doświadczenia. Do kłopotów nie warto wracać - wyjaśnia.

Awansował z kapitana na pułkownika. Przewodniczący składu orzekającego w procesie Wujka awansował z majora na generała dywizji i został prezesem Izby Wojskowej Sądu Najwyższego.

Wygasanie podziemnego strajku w kopalni Piast to jedno z najdramatyczniejszych zdarzeń stanu wojennego. Postulaty załogi były takie jak wszędzie - uwolnienie internowanych działaczy Solidarności i powrót do normalności, bez wojska na ulicach miast. Akcję protestacyjną rozpoczęła pierwsza zmiana 14 grudnia 1981 roku. O godz. 13 odmówiła wyjazdu na powierzchnię. Druga zmiana gromadziła się w cechowni przy św. Barbarze i około godz. 17 było ich tam już półtora tysiąca.

- Wiesiek Zawadzki przekonał załogę, żeby zjechała na dół, na poziom 650 metrów. On nas uratował. Oddziały ZOMO już stały w Tychach. Gdybyśmy strajkowali na powierzchni, kto wie, czy nie byłoby więcej krzyży niż na Wujku - przypomina Dudziński.

Ostatni górnicy wyjechali 28 grudnia 1981 roku, gdy otrzymali zapewnienie, że strajkującym nic nie grozi. Wkrótce zatrzymano kilkanaście osób, a wśród nich byli Zbigniew Bogacz, Wiesław Zawadzki, Andrzej Machalica z kierownictwa Solidarności, a także Wiesław Dudziński, Andrzej Oczko, Stanisław Paluch i Adam Urbańczyk. Śledztwo prowadzili prokuratorzy wojskowi, bo kopalnia była jednostką zmilitaryzowaną: por. Bogdan Pikala i por. Janusz Brol - ten sam, który podpisał się pod umorzeniem śledztwa w sprawie pacyfikacji kopalni Wujek.

Milicja biła wszystkich

Prokurator mnie nie straszył, nawet spytał, czym nie głodny - przypomina Zawadzki. - A potem dał mi czas na napisanie wszystkiego, co się wydarzyło w kopalni między 14 a 28 grudnia.

Gorzej było tuż po zatrzymaniu. W gmachu Komendy Wojewódzkiej Milicji w Katowicach stał pod ścianą rozebrany do naga, z rękami wyciągniętymi do góry.

- Na palcach kazali stać, wysoko. A potem bili pałką - wspomina Zawadzki. Dwa tygodnie przed rozprawą posłano go do lekarza, który obejrzał ślady pobicia, ale niespecjalnie się zdziwił. "Ale się panu dostało" - powiedział tak, jakby bicie zatrzymanych było czymś oczywistym.

Już 25 stycznia 1982 roku odbyła się pierwsza rozprawa. Bogacza, Zawadzkiego i Machalicę oskarżono o przygotowanie strajku, a potem kierowanie nim i namawianie do dalszego protestu (art. 46 ustęp 1,2,5,6 oraz art. 48 ust. 2 dekretu o stanie wojennym z 12 grudnia 1981 roku). Urbańczyk i Oczko zajmowali się organizacją żywności, Dudziński rzekomo blokował łączność pomiędzy dołem a powierzchnią kopalni, a Paluch kierował strażą strajkową.

Kiedy oskarżenie rozsypało się w pył, bo wiele zeznań było w śledztwie wymuszonych, sam prokurator Pikala zażądał zwrotu sprawy do... prokuratury o uzupełnienie materiału dowodowego. Ponownie proces rozpoczął się 19 kwietnia 1982 roku, ale już w innym składzie. Zmarł przewodniczący składu orzekającego płk Józef Machański. Zastąpił go kpt. Józef Medyk, a w składzie byli również ppor. Joachim Filipek oraz por. Andrzej Chwiłoc.

Do końca nikt nie miał nadziei na łagodny wyrok. Dla Bogacza prokurator żądał 15 lat więzienia, dla Zawadzkiego i Machalicy - 13, Dudzińskiego - 11, pozostałych - po 10.

Wszyscy wnosili o uniewinnienie. W ostatnim słowie Bogacz powiedział: "Nie czuję się winnym, wierzę, że sąd nas zrozumie", a Oczko: "Wierzę, że po werdykcie sądu poczucie sprawiedliwości znowu wróci".

- A ja powiedziałem: "Proszę, by sąd sam zdecydował o moim losie" - przypomina Zawadzki. - Nie zorganizowałem strajku, bo on już trwał, kiedy zjechałem na dół kopalni o godz. 20.30, ale zorganizowałem masówkę przy ołtarzu św. Barbary, więc każdy wyrok przyjąłbym z ufnością, że tak musi być.

Wiara i nadzieja

Trzy godziny sędzia Józef Medyk czytał uzasadnienie wyroku umarzającego postępowanie karne bądź uniewinniające oskarżonych, albowiem nie podlegają oni orzecznictwu sądu wojskowego. Po pierwsze dlatego, że decyzje dotyczące strajku okupacyjnego podejmowała spontanicznie cała załoga, a po drugie - każdy mógł opuścić poziom 650. Komitet strajkowy nie istniał, a na odmienne zeznania świadków wpływ mógł mieć fakt, że wielu z nich po strajku zostało zwolnionych z pracy i musieli pisać podania o ponowne przyjęcie. Bali się o swój los.

Jedyne co można było przypisać oskarżonym to świadomy udział w strajku, co w świetle przepisów było wykroczeniem (art. 50 ust. 1 dekretu o stanie wojennym) i nie podlegało jurysdykcji sądów wojskowych. Na koniec sędzia dodał: "Wykrycie i ukaranie winnego, nie zaś ukaranie kogokolwiek, jest zadaniem procesu".

Wolnością cieszyli się niedługo. W ciągu kilku godzin wszyscy zostali internowani. Pięciu spośród nich wyemigrowało potem do USA. - Dostałem 48 godzin na opuszczenie Polski - przypomina Wiesław Dudziński, dziś mieszkaniec Florydy. W Polsce pozostali tylko Paluch i Zawadzki.

IPN wezwie sędziów

W ciągu miesiąca do sądów i prokuratur województwa śląskiego trafią wnioski o uchylenie immunitetów sędziom i prokuratorom stanu wojennego, którzy skazywali działaczy "Solidarności" na podstawie nieobowiązującego prawa i sprzeniewierzyli się niezawisłości sędziowskiej. Śledztwo prowadzi od dwóch lat pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach. Prokurator Piotr Nalepa przyjął kwalifikację prawną przekroczenia uprawnień przez sędziów i prokuratorów stanu wojennego (art. 231 kk) oraz pozbawienie wolności (art. 189 kk). Trzy pierwsze sprawy wszczęte zostały po zawiadomieniu pokrzywdzonych. Tych spraw jest w tej chwili 13, występuje w nich 21 pokrzywdzonych i dotyczą procesów, które toczyły się przed sądem cywilnym, przeważnie Sądem Wojewódzkim w Katowicach. Procesy miały formę represji za działalność polityczną, kary były rażąco surowe. Drugie śledztwo prowadzone przez Nalepę dotyczy spraw rozpoznawanych przez Sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu, orzekający na sesjach wyjazdowych w Katowicach. Analizowane są akta spraw, w których zapadło 48 wyroków, a skazano w nich około 150 osób.

„(...) Do porozumienia między władzą i narodem, wbrew oporom ludzi złych i głupich, wbrew żądaniom drakońskich kar,wbrew ironicznemu faktowi, że dyrektor Gelner jest nadal dyrektorem, a inż. Bogacz siedzi nadal w więzieniu – porozumienie kiedyś nastąpić musi. Panowie sędziowie! Dla tego porozumienia wasz wyrok będzie ważnym momentem. Wasz wyrok oceni historia. Wierzę, że oceni go w superlatywach”.
Z mowy obrończej mecenasa Jerzego Kurcyusza

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto