Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niepokojące wieści! Czy Cyklop jest z powrotem na ulicach? Okrutny skazaniec za przemoc na dzieciach opuścił więzienie. Bądźcie ostrożni!

Grażyna Kuźnik-Majka
Grażyna Kuźnik-Majka
- Kiedy zamieszkał na naszym osiedlu w przyczepie koło placu zabaw, byłam przerażona - mówi Bożena z Osady Jana w Tarnowskich Górach. - Od policji usłyszałam, że ten pedofil, który zgwałcił siedmioro dzieci, ale już odpokutował błędy młodości w więzieniu i nie wolno go nękać. Czyli możemy tylko czekać na tragedię.

Pedofil na wolności? OTO AKTUALIZACJA - BYŁ WIDZIANY W PANIÓWKACH. POLICJA POTWIERDZA! CZYTAJ WIĘCEJ

Kiedy Cyklop dopadł Ewunię, prawie umarła. Miała rozerwane wnętrzności, operowało ją czterech chirurgów z Kliniki Ginekologii Centralnego Szpitala Klinicznego w Katowicach. Ona drobna 11-latka, Cyklop 185 cm wzrostu, 25 lat. Łaził w sobotę po południu po osiedlu Nikiszowiec, nikt go tu nie znał, przystawiał się głupio do dzieci, któreś mówiło potem, że miał coś z oczami: „Jedno oko mu pitało do środka, drugie się nie ruszało”. Było sztuczne. Ale obcy wypatrzył jednak Ewę, stała z trochę starszym kuzynem.

Zadbana dziewczynka, nie z takich, co starszemu odpysknie. Podszedł do niej, powiedział, że nie zna okolicy, a umówił się z kolegami w barze. Czy mogą mu oboje pokazać, gdzie jest ten bar? Zgodzili się z grzeczności. Koło ruin garaży przy dawnym lodowisku zagroził im nożem. W chaszczach wykorzystał chłopca, długo gwałcił zalaną krwią Ewę. Nikisz jeszcze takiego okrucieństwa wobec dziecka nie widział.

- To było dzikie zwierzę - powiedziała katowicka policjantka, która znała szczegóły napaści. - Jest sprawą honoru policji, żeby tę bestię ująć.

Ale Cyklop, nazwany tak od mitycznych olbrzymów z jednym okiem, znikł, wszelkie tropy zawiodły. Szef śląskiej policji wyznaczył nagrodę - 5 tys. zł za wskazanie, gdzie podejrzany przebywa. Okazało się, że portret pamięciowy opublikowany w mediach był całkiem dokładny. Twarz okrągła, dwie szramy na czole, włosy krótkie, wada wzroku. Ktoś zauważył Cyklopa daleko od Nikiszowca, aż w wielkopolskim Zbąszyniu. Tutaj Cyklop odwiedził żonatego kuzyna, który nie wiedział, że krewny jest poszukiwany i za co. Miał w domu małe dzieci.

W kwietniu 2004 roku Cyklop wpadł w ręce policji. Był zdesperowany, kiedy policjanci stali przy drzwiach, wyskoczył przez okno. Podczas ucieczki zranił nożem goniącego go nastolatka w plecy i w rękę. Po schwytaniu miał do powiedzenia tyle, że jakiś głos mu podpowiada, co ma robić z dziećmi, on jest tylko aktorem w tym filmie. Potem milczał. Biegli psychiatrzy i seksuolodzy uznali jednak, że miał świadomość swoich czynów, w pełni wiedział, co robi, nie jest chory psychicznie. Nie ma paranoi.

Przedawniony pedofil gapi się na dzieci

Dzięki badaniom DNA udało się wtedy ustalić, że Marcin J. z Siemianowic brutalnie zgwałcił siedmioro dzieci. Dwoje w Nikiszowcu i pięć dziewczynek, z których najmłodsza liczyła siedem lat; w Mikołowie, Będzinie, Tychach, Nakle Śląskim i w Suchej Beskidzkiej.

Miał wyjść z więzienia w 2025 roku. Niespodziewanie jednak Sąd Rejonowy w Raciborzu, po podliczeniu wszystkich wyroków i łącząc je, ujął mu dwa lata kary. Kazał go natychmiast wypuścić z więzienia we Wronkach. Dyrektor Zakładu Karnego nie zdążył nawet przygotować wniosku do sądu o potrzebie elektronicznej kontroli więźnia i obowiązkowej dla niego terapii. Można powiedzieć, że jako „przedawniony” pedofil Cyklop nie trafił też na oficjalną listę przestępców seksualnych.

- W najgorszym śnie bym nie przypuszczała, że zamieszka w przyczepie obok placu zabaw właśnie na moim osiedlu i będzie gapił się na dzieci - mówi Bożena z Osady Jana w Tarnowskich Górach, matka ośmiolatka, którego mocno trzyma za rękę.

To jej mąż pierwszy zorientował się, kto naprawdę nocuje przy ulicy Słoneczników w przyczepie na parkingu, stojącej między szkołą a przedszkolem, naprzeciwko huśtawek. Przyczepa zajęła dwa miejsca parkingowe, nie miała tablic rejestracyjnych. Media społecznościowe już bębniły, że wypuszczony przedwcześnie Cyklop zamieszkał najpierw w przyczepie w Siemianowicach Śląskich koło ogródków działkowych Zorza, ale ktoś mu ją podpalił, kazał się wynosić, więc gdzieś się z nią przeniósł.

- Ale do nas? - dziwi się Anna, sprzedawczyni w jednym z osiedlowych sklepów.

Rzeczywiście, Osada Jana to ładna, uporządkowana dzielnica, zabudowana jasnymi blokami wśród zieleni. Miejsc dla dzieci jest sporo, ale do parkowania zawsze brakuje, a tu nagle usadowiła się okopcona przyczepa. W środku pedofil. Anna pokazuje SMS, jaki ludzie zaczęli dostawać:

„Drodzy mieszkańcy, a zwłaszcza rodzice. Na Osadzie Jana przy ulicy Słoneczników stoi spalona przyczepa campingowa. Widziany był w niej człowiek, który w 2004 roku został skazany za gwałt 7 dzieci i inne czynności na tle seksualnym. Wyszedł na wolność, przegnano go z Siemianowic i zadomowił się w Tarnowskich Górach. Na dzień dzisiejszy odbył swoją karę i nie ma podstaw, aby go zatrzymać. Zgłaszajcie każdorazowo na policję zachowania, które budzą niepokój. W przyczepie jest materac i jedzenie, więc wszystko wskazuje na to, że pomieszkuje tu na dłużej. Ostrzeżcie swoje dzieci, miejcie oczy szeroko otwarte”.

- Mój mąż zaczął dzwonić na policję i Straż Miejską, że na osiedlu jest przyczepa, w której przebywa taki to a taki osobnik i z jakiej racji zamieszkał pod blokami, co z higieną, przecież to nie camping, a wokół dużo dzieci - opowiada Bożena. - Nie chcieli przyjechać, migali się, jak mogli, w końcu jednak się pojawili i zabrali na lawetę tę przyczepę, a wszystkim nam spadł kamień z serca.

Gdzie ją zabrali, nie wiadomo. Mówi się, że stoi przed Urzędem Miasta, ale tam jej nie ma. Cyklop jednak nadal odwiedza Osadę Jana, to siedzi na ławce i pije piwo, to czeka na przystanku w stronę Bytomia. Widziany był w Piekarach Śląskich i w Katowicach. Poszła wieść, że teraz mieszka w centrum Tarnowskich Gór u jakiegoś starszego pana. Lokum podobno załatwiają mu krewni z Siemianowic, którzy za nic nie chcą mieć go u siebie w mieszkaniu, nawet matka. Ona o synu z nikim nie rozmawia. Cyklop nie szuka pracy, ma rentę. Ma dużo czasu.

- On czeka na autobus, a ja na to, która rodzina będzie płakać? - denerwuje się Bożena. - Nie wierzę, że nie ma już pociągu do dzieci. To facet w sile wieku. Czy więzienie go naprawiło? Nie wiem. Są wakacje. Może szuka okazji tam, gdzie jest dużo dzieci bez opieki, rodzice w pracy. Nikt go nie kontroluje. Ale mówią też, że jeździ tam, gdzie kiedyś napadał.

O jego zaburzeniach, zdaniem części mieszkańców, źle świadczy fakt, że mieszkał w środku osiedla w przyczepie, ,,na widelcu”. Prowokował tym ludzi. Ale inni twierdzą, że ma to sens, jeśli w ten sposób chronił się przed linczem. Po wyjściu z więzienia już go kilka razy pobito w mało uczęszczanych miejscach.

Przed linczem chroniło go ośmiu policjantów

Rzecznik policji w Tarnowskich Górach sierż. szt. Kamil Kubica przyznaje, że osoba, o którą pytam, przebywa na terenie powiatu tarnogórskiego.

- Ale jest wolnym człowiekiem - podkreśla rzecznik. - Mimo tego mamy go na oku, jesteśmy wyczuleni na sygnały dotyczące zaczepiania dzieci. Jeśli ktoś zauważy coś niepokojącego, niech nam niezwłocznie da znać. Nie dzieje się jednak nic, co by wymagało naszej interwencji.

Ilu jest na terenie Tarnowskich Gór ujawnionych pedofilów? Niestety, rzecznik nie wie. Trudno zresztą przy każdym postawić policjanta.

- Rodzice powinni uczyć dzieci, jak zachować się wobec obcych, jak unikać ryzyka, bo od tego również wiele zależy - dodaje rzecznik.

13-letnia Ola z będzińskiego osiedla Syberka dała się nabrać. Był niedzielny ranek. W swoim bloku wysiadła z windy, wybierała się do koleżanki, żeby odrabiać wspólnie lekcje. Przy wejściu młody, wysoki mężczyzna z widoczną wadą wzroku poprosił ją o pomoc w odnalezieniu okularów, które chyba zgubił koło drzwi do piwnicy. Kiedy Ola tam podeszła, zagroził jej nożem i zaciągnął na dół. Nikt z lokatorów akurat nie wszedł i nie uratował dziecka.

Cyklop straszył dziewczynkę śmiercią, znęcał się nad nią sadystycznie, wykorzystywał seksualnie, robił pornograficzne zdjęcia na starej kanapie. Na koniec oznajmił, że jeśli komuś o tym powie, to wyśle zdjęcia do jej szkoły. Ola pomogła sporządzić portret pamięciowy sprawcy, który okazał się bardzo podobny do portretu napastnika z Nikiszowca. Ale Ola nie mogła zeznawać w sądzie, bo wspomnienia ją paraliżowały.

Kiedy policja miała już w rękach Cyklopa, wróciła do niewyjaśnionych gwałtów w regionie popełnionych na dzieciach ze szczególnym okrucieństwem. Badania DNA udowodniły, że Marcin J. miał na sumieniu siedem z nich, dokonanych w różnych miastach. Takiego dewianta nie pamiętali najstarsi funkcjonariusze.

Już od wczesnej młodości był znany siemianowickiej policji, ale siedział za kradzieże.

Rówieśnicy z jego dzielnicy w Siemianowicach zeznawali, że zawsze ciągnęło go do młodszych, szukał towarzystwa dzieci, jakby psychicznie nie dojrzewał, chociaż fizycznie jak najbardziej. Z wiekiem zaczął świntuszyć na podwórku, obnażał się, był dziwnie pobudzony. Kiedy umarł mu ojciec, mieszkał tylko z matką. Wiele z nim przeżyła wstydu. Gdy teraz wyszedł z więzienia, matka nie przyjęła go do siebie. Inni krewni też. Cyklop, teraz grubszy i łysawy, zamieszkał niedaleko w wynajmowanym lokum, ale sąsiedzi nie chcieli takiego towarzystwa. Wszyscy go tu znali, wiedzieli, co zrobił. Właściciel mu wymówił, powiesił kartkę, że pedofil już tu nie mieszka.

Proces Cyklopa odbył się w 2004 roku w Sądzie Rejonowym w Mikołowie i był bardzo głośny.

Ze względu jednak na drastyczny charakter przestępstw i dobro pokrzywdzonych dzieci rozprawa została utajniona. Rodzice ofiar uczestniczyli w niej w roli oskarżycieli posiłkowych. Atmosfera na sali sądowej była gorąca. Matki płakały, ojcowie zaciskali pięści. Jeden z ojców nie wytrzymywał nerwowo, groził, że gwałciciela dziecka zabije własnymi rękami, siekierą. Cyklop przyjmował to z uśmieszkiem, jakby nie o niego chodziło. Do mikołowskiego sądu dowieziono go z aresztu w Zabrzu, a w obawie przed linczem asystowało mu ośmiu policjantów. Za gwałty dostał karę 15 lat więzienia, doszły jeszcze inne kary, także za zranienie nożem chłopaka, próbującego go zatrzymać w Zbąszyniu.

Cyklop miał odsiadywać jeszcze dwa lata, kiedy nagle dowiedział się, że wychodzi na wolność. Nie miał planów. Może spodziewał się, że ktoś w rodzinnym Śląsku na niego czeka, ale tylko wywołał szok. Podobno jest zaskoczony, że nawet znajomi go nienawidzą, przeganiają, nie rozumie dlaczego. Za co? Że się kiedyś z tamtymi dziećmi zabawił?

Niech ten pedofil spada w zaświaty

- Dobrze rozumie, dlaczego go przeganiają - uważa katowicka psycholożka Aleksandra Sarna, która kiedyś jako biegła sądowa badała przestępców, w tym seksualnych. - Może opowiadać, że słyszy jakieś głosy, które każą mu napadać i gwałcić dzieci, ale przecież ujęty nie trafił do zakładu psychiatrycznego, tylko do zwykłego więzienia. Jako pedofil ma zaburzenia preferencji seksualnych, co faktycznie wpływa na jego postawę.

Tych preferencji nie da się wyleczyć magicznym lekarstwem, można tylko terapią sprawić, że łatwiej mu będzie hamować swoje popędy. Zdaniem specjalistki ryzyko, że pedofil skazany za brutalne gwałty powtórzy swoje zachowania, jest spore.

- To jeszcze młody mężczyzna, a popęd seksualny, libido w tym wieku jest zwykle dużą siłą - mówi Aleksandra Sarna. - Nie można lekceważyć zagrożenia z jego strony, mieszkańcy słusznie obawiają się takiego sąsiedztwa. Tym bardziej że normy społeczne u tej zaburzonej osoby niewiele znaczą, chociaż je rozumie i czasem przestrzega. Ale człowiek pozbawiony empatii nie czuje ich sensu, po skrzywdzeniu kogoś nie ma poczucia winy, wyrzutów sumienia, nie wyraża skruchy. Sam czuje się ofiarą. Nie wiadomo, kiedy puszczą mu hamulce, czynnikiem wyzwalającym agresję może być alkohol albo dobra okazja, czyli dostępne dziecko.

Według psycholożki obecnie sytuacja jest patowa. Policja nie może go nękać, bo były więzień ma swoje prawa. Trudno też obarczyć odpowiedzialnością za jego postępowanie rodzinę, na przykład matkę.

- Nie dziwię się, że nie mieszka z nim, to wielki ciężar. Jak bliscy mają go „leczyć”, skoro nawet profesjonalna terapia nie zawsze pomaga - podkreśla Aleksandra Sarna. - Badałam pedofila, który skrzywdził sześciolatkę. Jego argumentem było to, że on wcale nie krzywdził, ale „kochał” dziewczynkę, a to według niego było pozytywne. Miał własne normy, liczył się tylko on.

Sprawą Marcina J. zajęło się Ministerstwo Sprawiedliwości

Informuje à propos, że szykowana jest gruntowna reforma Kodeksu karnego, a nowe regulacje wejdą w życie 1 października 2023 roku. Górna granica kary łącznej zostanie podwyższona do 30 lat (obecnie 20 lat). Nie będzie też dochodziło do sytuacji, w których zakład karny w ostatniej chwili dowiaduje się o zwolnieniu groźnego przestępcy. Skutkuje to brakiem czasu na podjęcie przez dyrekcję koniecznych działań w kwestii kontroli elektronicznej czy zlecenia terapii wypuszczonego na wolność byłego osadzonego. Tak właśnie zdarzyło się w przypadku Marcina J.

Resort przypomina, że obowiązuje ustawa, która nakazuje informować organy ścigania o każdym wiarygodnym podejrzeniu popełnienia przestępstwa pedofilskiego. Osobom, które mają wiedzę o przygotowaniu, usiłowaniu lub dokonaniu takiego przestępstwa, a nie powiadomią policji, grozi odpowiedzialność karna.

Ministerstwo przygotowało również zmiany w karach za przestępstwa pedofilskie. Sprawca zgwałcenia dziecka będzie podlegać karze od 5 do 30 lat więzienia lub dożywotniego pozbawienia wolności. Gwałt na dziecku będzie przestępstwem, które nigdy się nie przedawnia.

W tej chwili trwa wewnętrzna kontrola związana z nagłym opuszczeniem przez Marcina J. zakładu karnego oraz z nieprawidłowym obiegiem informacji w jego sprawie. W okresie wakacyjnym ważne jest to, że organizatorzy wypoczynku dzieci i młodzieży mają obowiązek sprawdzania, czy zatrudniane przez nich osoby były karane za przestępstwa pedofilskie. Katarzyna Noga-Pośpiech jest nauczycielką wychowania fizycznego z Tarnowskich Gór, organizuje też dla dzieci sportowe zajęcia w czasie wakacji. Boi się Cyklopa?

- Wolałabym go nie spotkać, kiedy jestem z dziećmi - przyznaje nauczycielka. - Ale rozpętana histeria na jego temat trochę mnie niepokoi. W końcu długo siedział w więzieniu, chyba nie chce do niego wracać, przeszedł jakąś terapię. Może za bardzo wierzę w człowieka i jego zdolność do poprawy, ale mam nadzieję, że Cyklop już nie napadnie na dziecko. A może sam zgłosi się na terapię? Powinien mieć warunki do spokojnego życia.

W mediach społecznościowych, w grupie „Uwaga pedofil!” nie jest tak miło. Odzywają się osoby, które znają go z Siemianowic, alarmują, że Cyklop nie ma uczuć. Ludzie nie chcą go koło siebie, „niech ten pedofil spada w zaświaty!”. Inni odgrażają się, że sami pourywają mu co trzeba, przegonią, podpalą, zatłuką, niech tylko zobaczą, jak zaczepia dziecko.

Niektórzy studzą emocje: „To nie dziki kraj, żeby samosądy uprawiać!”. Ale nienawiść i strach zwyciężają. O przebaczeniu nie ma mowy. Ojciec jednej z ofiar Cyklopa stwierdził: ,,Wydłubać mu drugie oko, żeby już nigdy żadnego dziecka nie zobaczył”.

Niepokojące wieści! Czy Cyklop jest z powrotem na ulicach? O...

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto