Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mistrzostwo: Gustaw Holoubek (1923-2008)

Magdalena Rigamonti
Urodził się po to, żeby odegrać Wielką Improwizację - taki morał o Holoubku krążył wśród aktorskiej braci od 1967 r., kiedy to reżyser Kazimierz Dejmek obsadził 44-letniego wówczas aktora w roli Gustawa-Konrada w ...

Urodził się po to, żeby odegrać Wielką Improwizację - taki morał o Holoubku krążył wśród aktorskiej braci od 1967 r., kiedy to reżyser Kazimierz Dejmek obsadził 44-letniego wówczas aktora w roli Gustawa-Konrada w głośnych Mickiewiczowskich "Dziadach", wystawionych w Teatrze Narodowym. 22 lata później Tadeusz Konwicki, najbliższy przyjaciel Holoubka, wyreżyserował film "Lawa" na podstawie "Dziadów" i zupełnie poważnie stwierdził: "zrobiłem ten film po to, żeby utrwalić Wielką Improwizację".

Po takim zwierzeniu było już wiadomo, że Gustaw Holoubek od Gustawa-Konrada się nie uwolni. Dla wielu widzów został nim na zawsze i każdy, nawet najbardziej hardy aktorski młodzieniec drży ze strachu, gdy przychodzi mu zmierzyć się na scenie z interpretacją Mickiewiczowskiej klasyki - i z wiecznym mitem Holoubka. Zresztą sam mistrz przyznawał, że "czuł słowa Mickiewicza, jakby były jego własnymi słowami".

Wielkiej Improwizacji nie przyćmiła żadna z ponad stu kreacji teatralnych ani filmowych, których w karierze Holoubka było ponad 50. A występował, wcielał się i kreował od 1947 r. przez pięć dekad niemal bez przerwy. Znawcy teatralnej materii twierdzą, że w każdej roli grał siebie, jednak to zawsze wychodziło na dobre przedstawieniu czy fabule. Publikę czarował głębokim głosem i przenikliwym spojrzeniem. A jednak jego koledzy po fachu szepcą, że ciągle starał się udowodnić, że jest aktorem totalnym. Dlatego brał role maksymalnie różne - od Feliksa Dzierżyńskiego w filmie Wandy Jakubowskiej "Żołnierz zwycięstwa" (1953), poprzez Kubę Kowalskiego, artystę alkoholika w "Pętli" (1957) Wojciecha Hasa, francuskiego naukowca w komedii Leonarda Buczkowskiego "Marysia i Napoleon" (1966) aż po wystudiowaną klasykę teatralną. Do dziś historycy teatru złorzeczą, że wideo nie narodziło się wcześniej; że nikt nie uwiecznił Holoubka jako sędziego w "Trądzie w pałacu sprawiedliwości" Bettiego, Goetza w "Diable i Panu Bogu" Sartre'a, Edypa i Płatonowa zagranych przez aktora w latach 50. i na początku lat 60. No, ale mamy chociaż Wielką Improwizację (rocznik 67), nawet na szczenięcym serwisie youtube.com.

Aż do śmierci w marcu tego roku dyrektorował teatrowi Ateneum. Zresztą szefowanie swoim kolegom i zarządzanie teatrami wcześnie weszło mu w krew. Przywódczą karierę zaczął w Katowicach, w Teatrze Śląskim. Miał niespełna trzydzieści lat, kiedy został kierownikiem artystycznym tej instytucji - i równocześnie poczuł smykałkę do reżyserii. W tym fachu zadebiutował w 1952 r. przedstawieniem "Trzydzieści srebrników" Fasta. Sześć lat później przeniósł się do Warszawy i ze stolicą związał się na resztę życia. Najpierw pracował w Teatrze Polskim, a następnie dostał angaż w Dramatycznym. W 1972 r. z woli całego zespołu został dyrektorem. Czas jego panowania uznawany jest za złotą erę tego teatru. Holoubek rozkręcił się wtedy w reżyserskim krześle; jego kreacje, m.in. Czeszkow w "Człowieku znikąd" Dworeskiego (1972) w reż. Ludwika René, Skrzypek w "Rzeźni" Mrożka, król Lear w reż. Jerzego Jarockiego i Mistrz Fiodor w "Operetce" Gombrowicza w reż. Macieja Prusa były wielokrotnie oklaskiwane, seryjnie nagradzane i zdobią dziś historię naszej sceny.
Już wtedy fikcja przestała mu wystarczać. Został prezesem SPATiF-u i posłem na Sejm. Jego przemówienie w stanie wojennym, wygłoszone w obronie Solidarności, uznawane jest przez kolejne pokolenia posłów za niedościgniony wzór do naśladowania - i nie dziwota, że w 1982 r., gdy złożył mandat poselski, odwołano go ze stanowiska dyrektora.

Mimo upodobania do władzy był lubiany przez swoich podwładnych. Koledzy aktora twierdzą, że cenił honor i poczucie przyzwoitości. Do polityki wrócił dopiero w 1989 r., zostając senatorem, a osiem lat później objął szefostwo Ateneum. "Straciliśmy ojca!", ,'Odszedł nasz nauczyciel", "Był autorytetem moralnym i zawodowym" - rozpaczali po jego śmierci aktorzy i reżyserzy. Bywalcy kawiarenki Czytelnika, w której mistrz zwykł spożywać obiady w towarzystwie Tadeusza Konwickiego i Kazimierza Kutza, twierdzą, że bez Gutka strasznie tu pusto...

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto