Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mija osiem lat od najbardziej tragicznego mordu satanistycznego w Polsce

Izabela Kacprzak, Aldona Minorczyk-Cichy
Sierżant Adam Hoszek pokazuje napis, który przed morderstwem namalował na ścianie Tomasz. ZDJĘCIA: AGNIESZKA ŁUCZAKOWSKA
Sierżant Adam Hoszek pokazuje napis, który przed morderstwem namalował na ścianie Tomasz. ZDJĘCIA: AGNIESZKA ŁUCZAKOWSKA
2 marca 1999 r. w poniemieckim bunkrze w Rudzie Śląskiej 20-letni Tomasz S. i 19-letni Robert K. w satanistycznym rytuale zabili dwójkę swoich przyjaciół - Karinę M. i Kamila W. Zbrodnię planowali od dawna.

2 marca 1999 r. w poniemieckim bunkrze w Rudzie Śląskiej 20-letni Tomasz S. i 19-letni Robert K. w satanistycznym rytuale zabili dwójkę swoich przyjaciół - Karinę M. i Kamila W. Zbrodnię planowali od dawna. Mieli popełnić samobójstwo, ale stchórzyli.

W leśnym bunkrze, gdzie osiem lat temu zamordowano Karinę i Kamila, zatrzymał się czas. Na ścianach te same napisy, zaschnięta krew, wypalone znicze. Pomieszkują tam bezdomni.

Na górniczym rudzkim osiedlu wszyscy pamiętają tamten dzień. Twarz Tomka, roześmianą Karinę. Grupę przyjaciół, którzy mieszkali klatka w klatkę, blok w blok. Ofiary i morderców.

Robert jest osadzony w Zakładzie Karnym nr 1 w Strzelcach Opolskich. Nie chce rozmawiać. - Ten rozdział życia jest dla mnie zamknięty - mówi. Od niedawna pracuje w Przedsiębiorstwie Produkcji Obuwia na terenie więzienia. Praca jest namiastką wolności, wyróżnieniem, nagrodą. Bardzo ją ceni. Wyjdzie w 2024 r., po 25 latach. Będzie miał wtedy 44 lata. - Jest otwarty, ale chce rozmawiać tylko o pracy i przyszłości. Wypiera z pamięci wydarzenia sprzed ośmiu lat - ocenia go więzienny wychowawca. W 1999 roku psycholog i psychiatra pisali o Robercie: "pełen urazy, wrogości, zahamowany, nieufny, niskie poczucie wartości".

Tomasz siedzi w celi nr 1 w Zakładzie Karnym w Herbach w czteroosobowej celi. Został przeniesiony z Raciborza, miejsca dla niebezpiecznych. Od niedawna pracuje w pralni, dużo czyta. Nie zgadza się na rozmowę. Nie rozmawia z nikim obcym. Od czasu do czasu odwiedza go brat. - No, powiedzmy, że nie sprawia kłopotu - ucina pytania dyrektor ZK Herby.

Dożywotki nie okazują uczuć

Tomasza pamięta wychowawca z zakładu w Strzelcach. - Twardy - mówi o nim. Pękł raz, ale nie można powiedzieć, co go ruszyło. Tomasz może liczyć jedynie na cud - prezydencki akt łaski. W marcu 2001 r. Sąd Najwyższy utrzymał w mocy wyrok dożywocia. "Dożywotki", jak się mówi o takich jak Tomasz, wszystkie ludzkie uczucia chowają jak najgłębiej. Obaj byli poczytalni w chwili popełniania zbrodni.

W pięć dni po morderstwie 20-letni Tomasz mówił: "Czułem, że to silniejsze ode mnie. W pięciu sekundach, gdy żeśmy to zrobili, tzn. zabili Karinę i Kamila, poczułem się zdruzgotany wewnętrznie. Dla mnie to, co zrobiłem, teraz jest czymś strasznym". Robert wyznał: "Chciałem zdobyć przychylność zła".

Dobrze się uczył

Tomasz miał w środowisku doskonałą opinię. Przystojny, dobrze się uczył, zawsze mówił sąsiadkom "dzień dobry". Wymarzony zięć. Grał na gitarze. Dużo czytał o psychologii człowieka. Był samotnikiem. Są też rysy. W wieku 14 lat nałykał się tabletek. "Chciałem sprawdzić jak wygląda odlot" - powiedział matce. Od roku był głową rodziny. Ojciec zmarł na raka. Robert pochodził z rozbitej rodziny. Miał żal do ojca. Z opinii psychologicznej: "zainteresowanie filozofią zła było odpowiedzią na fałsz i kłamstwa ojca". Ale jest też inne zdanie: "Resocjalizacja może w jego przypadku przynieść efekty".

Kupili dwa noże

Pięć dni przed morderstwem Tomasz z Robertem kupili dwa noże - jeden w kształcie małego miecza z czarną rękojeścią, drugi z podobizną głowy konia. Robert dla siebie dokupił znak pentagramu. Tego dnia do Polski przyjechała z Londynu Karina. Specjalnie żeby spotkać się ze znajomymi, przede wszystkim z Tomkiem, w którym się kochała. Nie wiedziała, że to ją złożą w ofierze.

Do bunkra, który stoi w środku lasu, poszli we czwórkę. Tomasz, Robert, Karina i Kamil. Jest środek nocy. Robert i Tomasz malują czerwoną farbą odwrócony krzyż, trzy cyfry 6, trzy litery F (to symbol Bestii), krzyż Konfucjusza i symbole egipskich bóstw Amona i Ra. Kreślą duży napis "Dies Mies Jeschet boenedoesef douvena enithemaus" - "Ta podwójna ofiara dobra jest dla miejsca dwóch żyć".

Rozpalają czarne świece. Na zewnątrz czekają Kamil i Karina, ich ofiary. Niczego nie podejrzewają, przecież "rytuały" robili nie raz.

Wierzyli w szatana

Tomasz ma zabić Karinę. Robert nie potrafi. Dziewczyna mu się podoba. Piękna, ciemnowłosa, z wielkiego świata. Ale ona wolała Tomasza. Ze szkoły w Londynie pisała do niego miłosne listy: "chcę tobie powiedzieć, że ja będę ciebie kochała na tyle, na ile pozwolisz siebie kochać (...). Dlaczego ani razu nie słyszałam twojego śmiechu?" - pyta. Tomasz ma te listy w kieszeni w chwili zabójstwa. Czemu wybrali właśnie ją? Robert stwierdził: "Chciałem zabrać ją na drugą stronę. W życie po śmierci".

Tomasz i Robert zaplanowali morderstwo pół roku wcześniej. Wierzyli w szatana, chociaż Tomasz chodził do kościoła w każdą niedzielę. A może to była tylko poza? Rytuały, jak nazywano spotkania w bunkrze, odbywały się od trzech lat. Chodziła tam grupa znajomych.

W środku trzymali się za ręce, czytali na głos "Biblię szatana", palili kartki i świece. Czasami uprawiali rytualny seks. Nazywali to dziecinnie, wywoływaniem duchów.

Wystarczy jeden cios
W śledztwie Tomasz przyznał, że myślał, że do zabicia człowieka wystarczy jeden cios. "Takie filmy cały czas lecą w telewizji" - mówił. O tym, co stało się nocą, 2 marca, z wtorku na środę, Robert opowiadał w prokuraturze: "Kazaliśmy im uklęknąć przed nami - plecami do siebie - i pochylić głowy. (...) Mieliśmy przy sobie świeczki. Ja trzymałem ją w lewej ręce. W tej samej ręce miałem kartkę z formułką. W połowie odczytywania formułek wyciągnęliśmy noże (...) unieśliśmy je nad ich głowami. Ja dźgnąłem Kamila w okolice pleców, boków. Po pierwszym pchnięciu Kamil na mnie spojrzał. Było to bardzo nieprzyjemne, wystraszyłem się. (...) Zacząłem zadawać kolejne uderzenia wszędzie, gdzie się odsłonił. W końcu znieruchomiał, więc przestałem. (...) Widziałem, że Tomek szamoce się z Kariną. Błagała o życie: "Ratuj mnie Robert". Nie zareagowałem. (...) Chciałem zdobyć przychylność zła, zabijając Kamila. Wierzę w piekło, demony, szatana. Byłbym tam Syriuszem. Jestem zdrajcą, bo nie wypełniłem rytuału, nie popełniłem samobójstwa." Już w więzieniu modli się do Boga.

Karina dostała sześć uderzeń nożem w głowę, następne w brzuch, klatkę piersiową, Kamil - osiem w plecy, potem w głowę. W sumie kilkadziesiąt. Tomasz ocenił później: "Nie zdawałem sobie sprawy, że tak trudno zabić człowieka".

Nie chcę być mordercą!

Pół roku później Tomasz napisał rozpaczliwy list do Sądu Okręgowego w Katowicach i poprosił o zamianę aresztu na dozór policyjny, jakby był osadzony za kradzież bochenka chleba, a nie zabicie człowieka. Mówił, że chce dokończyć szkołę, a "prokurator mu uciął to wszystko". Był pełen pretensji. Skarżył się na prokuratora i policję. Twierdził, że został zmuszony do przyznania się do zabicia Kariny, że wszyscy się na niego uwzięli. "Nie chcę być żadnym mordercą i bandytą!" - wściekał się.

Ankę miał zabić Robert

Tomasz pisze grypsy do brata Jacka. Ale służby więzienne je przechwytują. Opisuje w nich plan odbicia go z konwoju. Marzy o kurczaku z rożna, ogórku, serniku. "Załatw amfetaminę i haszysz". Na końcu dopisuje: "powiedz Ani, że kocham i tęsknię". Ania, jego dziewczyna, jest z nim w ciąży. Kiedy Tomka aresztują, chce ją usunąć. Tomasz błaga, żeby tego nie robiła. Płacze. Pierwszy i jedyny raz?

Ania z gazet dowiedziała się, że miała być pierwszą ofiarą. Chciał tego Tomasz, bo nie wyobrażał sobie, żeby "ktoś obcy wychowywał jego dziecko". Za zlecenie jej zabójstwa dostaje kolejne 10 lat.

Ankę miał zabić Robert. Późnym popołudniem tragicznego wieczoru wywołał ją z domu. Półtorej godziny spacerowali po lesie. Robert wiedział, że dziewczyna nosi w sobie dziecko. Z tego powodu wycofał się.

Twój brat to morderca
Matka Tomasza z dwójką synów wyprowadziła się z bloku z Halemby, z okien którego widać było mieszkanie Kariny. Nie wytrzymali. W szkole, do której chodził młodszy chłopak, koledzy krzyczeli za nim: - Twój brat to morderca, ty też taki będziesz!

Także rodzina Roberta zmieniła otoczenie. O synu pamięta jednak matka i siostra. Odwiedzają go w więzieniu regularnie raz w miesiącu. Wyjdzie na wolność za 18 lat. O rodzinie Kamila niewiele wiadomo. Ojciec Tadeusz był znanym działaczem "Solidarności". Zakładał związki w kopalni w Rudzie Śląskiej. Teraz na emeryturze. Zmienił adres. Nie sposób go odnaleźć. Matka zamordowanej Kariny często wyjeżdża do Anglii, gdzie mieszka jej druga córka. Sąsiedzi przekonują, że poukładała życie na nowo. - Przebaczyła zabójcom - mówi jedna z jej sąsiadek.

Adaś, syn Tomasza, ma dzisiaj siedem lat. Jego mama Anka rok temu wyszła za mąż. Znalazła pracę. Ułożyła sobie życie na nowo. - To dla nas przeszłość. Nie wracamy do tego - ucina rozmowę jej mama. Pytania o wydarzenia sprzed lat sprawiają, że zaczyna się trząść.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto