Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Katowic na rynku protestowali przeciw patodeweloperce. Pokazali żółtą kartkę administracji prezydenta Krupy

Marcin Śliwa
Marcin Śliwa
Demonstranci sprzeciwiają się polityce realizowanej przez administrację prezydenta miasta, która w ocenie aktywistów polega wspieraniu deweloperów kosztem przyrody i interesu mieszkańców
Demonstranci sprzeciwiają się polityce realizowanej przez administrację prezydenta miasta, która w ocenie aktywistów polega wspieraniu deweloperów kosztem przyrody i interesu mieszkańców Marcin Śliwa
Ponad 200 osób, w sobotę 23 września, w strugach deszczu wzięło udział w proteście zorganizowanym na rynku w Katowicach. Demonstranci sprzeciwiają się polityce realizowanej przez administrację prezydenta miasta, która w ocenie aktywistów polega wspieraniu deweloperów kosztem przyrody i interesu mieszkańców. Protestujący wskazywali na problemy z inwestycjami w poszczególnych dzielnicach, podniesione zostały m.in. tematy: Burowca, Ochojca, Kostuchny, Zawodzia i rzeki Mlecznej.

Protest na rynku w Katowicach

"Kato Protest" to koalicja 12 niezależnych ruchów miejskich, które sprzeciwiają się patodeweloperce, niszczeniu przyrody i działaniom administracji Marcina Krupy, prezydenta Katowic. W sobotę o godz. 11.00 na rynku pod Urzędem Miasta Katowice odbył się protest, w którym w strugach deszczu manifestowało ponad 200 osób.

Demonstranci odczytali listę "7 grzechów głównych" władz Katowic. Na liście zarzutów, stworzonej przez aktywistów, znalazło się: uzależnienie administracji miasta od biznesu, niesłuchanie głosu mieszkanek i mieszkańców, brak przeciwdziałania kryzysom społecznym, brak troski o środowisko, złe zarządzanie miastem, stworzenie systemu propagandy, który nie informuje o realnych problemach i budowę "układu" rządzącego miastem. Protestujący otrzymali symboliczne żółte kartki, na których wypisali problemy występujące w swoich dzielnicach.

- Wiemy, że aktualne władze Katowic w sposób bezpardonowy realizują cele i interesy określonych grup biznesowych, w szczególności zaś firm deweloperskich. Wszędzie tam, gdzie deweloper walczy z mieszkańcami i mieszkankami naszego miasta, wszędzie tam wygrywa deweloper - mówi Piotr Ziegler ze Śląskiego Ruchu Klimatycznego.

Na rynku aktywiści przypomnieli najgłośniejsze przykłady, które przyczyniły się do wyciągnięcia takich wniosków. Wśród nich wymieniono m.in. przypadek osiedla na Burowcu, które ma powstać na terenie po dawnej kolei piaskowej, mimo że jest to jeden z ostatnich niezabudowanych terenów w tym miejscu i został wskazany jako miejsce optymalnego przebiegu velostrady Katowice-Sosnowiec. Aktywiści mówili także o wieżowcach na Kostuchnie, które miały powstać na osiedlu domów jednorodzinnych. Mocno wybrzmiał również głos osób zaangażowanych w obronę doliny rzeki Mlecznej i tamtejszego szlaku migracji zwierząt, a także zwracających uwagę na problemy z podtopieniami na Zarzeczu.

- Jest to skandal, że najważniejszy korytarz migracji zwierząt w mieście jest obecnie silnie zabudowywany. Jest to teren zalewowy, gdzie zgodnie z obecnie wyłożonym projektem miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, tereny doliny rzeki Mlecznej są wskazane, jako tereny dolin rzecznych bez prawa zabudowy - mówi Natalia Morawiec Kolanko z ruchu "Ratujmy Mleczną".

Adrian Sklorz, prezes Stowarzyszenia "Prawo-Ekologia-Zdrowie" podkreślił, że spory wokół inwestycji deweloperskich w Katowicach toczą się również m.in.: na osiedlach Tysiąclecia i Paderewskiego, Muchowcu i na Astrów. Jednocześnie przypomniał, że zgodnie ze studium zagospodarowania przestrzennego można w Katowicach wybudować blisko 60 tys. nowych mieszkań.

- Tymczasem nie jest to budowane zgodnie ze studium i zgodnie z zasadami urbanistyki, tylko jest budowane tam gdzie jest to najwygodniejsze dla deweloperów i gdzie jest największa stopa zysku. Zawsze dochodzi do konfliktów z mieszkańcami i po czyjej stronie stają wtedy władze Katowic? Niestety, naszym zdaniem, z reguły wygrywają deweloperzy - mówi Adrian Sklorz. -Nie jesteśmy przeciwko budowie mieszkań w Katowicach. Tak, Katowice powinny się rozwijać, ale z głową, a nie pod deweloperów - dodaje.

Adrian Sklorz podkreślał, że protest nie ma charakteru politycznego, choć wśród zgromadzonych byli przedstawiciele i przedstawicielki niemal wszystkich największych polskich partii. Jednocześnie podziękował dwóm osobom z sejmu, które odpowiedziały na jego prośbę o wsparcie inicjatywy Zielony Burowiec - poseł Ewie Kołodziej (PO) i ministrowi Michałowi Wójcikowi (PiS). Następnie Grażyna Szczurkowska ze Stowarzyszenia Mieszkańcy dla Katowic wróciła do tematu dwóch deweloperskich inwestycjach na Kostuchnie. Przypomnijmy, jedna z nich to plan budowy dwóch budynków na 18 kondygnacji, a druga to 8 bloków na 350 mieszkań.

- Takie plany zabudowy zwiastowały paraliż komunikacyjny całej dzielnicy Kostuchna i okolicy, a lokalna infrastruktura drogowa kształtowała była dotychczas pod kątem niskiej, jednorodzinnej lub wielorodzinnej zabudowy. Dotychczasowe opracowania planistyczne dopuszczają na tym terenie wyłącznie zabudowę o małej i średniej intensywności - mówi Grażyna Szczurkowska.

Liderka Stowarzyszenia MdK przypomniała długą i skomplikowaną walkę mieszkańców ze wspomnianymi inwestycjami i przedstawiła swój pomysł, na uniknięcie podobnych problemów.

- Teraz Urząd Miasta powinien natychmiast przystąpić do uchwalenia nowego planu zagospodarowania, jeśli ma na względzie dobro miasta i jego mieszkańców. To właśnie brak planów stwarza deweloperom możliwości budowania według własnego "widzimisię" - dodaje.

Jeden z liderów protestu zwrócił uwagę na trudną sytuację, z jaką mają się spotykać osoby, które podzielają poglądy demonstrantów.

- Liderów i liderki naszej inicjatywy wiele osób przestrzegało, że za to co robimy, miasto się zemści - mówi Piotr Ziegler. - Są z nami ludzie, którzy nas wspierają, ale nie chcą się ujawniać, bo w pewien sposób zależą od Urzędu Miasta. Dlaczego obywatele i obywatelki naszego miasta boją się represji ekipy prezydenta Krupy? - dodaje.

Część postulatów i opinii wygłaszanych na rynku przez społeczników znalazło poparcie członków katowickiej Rady Miasta i Rad Dzielnic, którzy zwrócili uwagę także na inne kwestie. Radna Barbara Wnęk-Gabor mówiła o kulisach wprowadzania nowej polityki parkingowej.

- Stanowczo powiedziałam przeciw tej uchwale. Dlaczego? Dlatego, że jako radni nie dostaliśmy nawet podstawowych danych dotyczących ilości miejsc parkingowych przed wprowadzeniem uchwały i po wprowadzeniu uchwały, nie dostaliśmy informacji na temat kosztów wprowadzenia tej uchwały i związanym z tym obowiązkiem sprzątania i odśnieżania chodników. Tak nie może być. Głos obywatela musi być w tym mieście słyszany, dlatego dziękuję, że dziś tutaj jesteście - mówi Barbara Wnęk-Gabor.

Podczas protestu przemówi również radny Dawid Durał, który podzielił się historią dotyczącą złożonej przez niego interpelacji ws. udostępnienia dokumentacji parkingu przy ul. Tylnej Mariackiej.

- Miasto odpisało mi, że muszę zwrócić się do Katowickich Inwestycji. Poszedłem, zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym przysługuje mi, tak jak posłowi, wgląd do dokumentacji spółek miejskich. Wiecie co mi powiedział prezes? Że on mi to udostępni, pod warunkiem, że jeżeli będzie coś negatywnego, to ja z tym nic nie zrobię. Tak wygląda to w Katowicach, radny może dostać dokumenty, jeżeli nic z nimi nie zrobi - mówi Dawid Durał. - Bardzo was proszę, interesujcie się tym, co dzieje się w tym mieście, interesujcie się pracą radnych i ich głosowaniami - dodaje.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto