Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Miasto? Ależ oczywiście, wiem co się dzieje

Dawid Ślusarczyk
Coraz częściej w wyniku m.in. zabiegania zapominamy zadbać o sprawy dla nas najistotniejsze
Coraz częściej w wyniku m.in. zabiegania zapominamy zadbać o sprawy dla nas najistotniejsze Dawid Ślusarczyk
W deklaracjach i we własnym mniemaniu zorientowani, świadomi, zainteresowani. Gdy jednak przychodzi co do czego, zamiast przykładem świecimy oczami nie mając pojęcia o tym jak działa nasze miasto.

Czy jest Pan/Pani zainteresowany/a bieżącymi wydarzeniami w mieście?

Może przez zaskoczenie pytaniem, niespodziewanie zaburzającym proces dumania o sprawach bieżących, zawstydzenie albo przez niedostateczną świadomość, sondowani o naszą znajomość regionu lub miasta, w którym funkcjonujemy na co dzień, bez większego zawahania ustawiamy się po stronie dysponujących tą wiedzą, wyedukowanych, ramie w ramię z zainteresowanymi i uczestniczącymi w życiu miasta mieszkańcami. Byłby to spory powód do dumy, gdyby nie jeden drobiazg – to nieprawda, takie puste deklaracje zwykle nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Mimo wszystko wygodniej jest nam skłamać niż przyznać się nieznanemu przecież ankieterowi czy uroczej ankieterce, nie mówiąc już o przyznaniu się przed nami samymi, że z ledwością radzimy sobie z obowiązkami wynikającymi z powolnego wdrażania w życie idei społeczeństwa obywatelskiego czy też demokracji, samorządności – tak czy inaczej, współczesności, której nieraz zazdrościmy mieszkańcom Zachodu.

Przyznać się do niewiedzy - jakby to zabrzmiało?! Z góry zakładamy, że ankieter postanowi nie weryfikować faktycznego poziomu naszej wiedzy w tym zakresie, tylko pospiesznie przejdzie do sprawdzania czy znamy taką lub inną markę, produkt albo reklamę. Tak też się dzieje i jedynie dlatego owo „drobne” oszustwo uchodzi nam płazem. Ale już skutków tej niewiedzy nie udaje nam się uniknąć z równie przeciętną zręcznością, jeśli w ogóle. Ich wpływ umyka gdzieś bokiem, jednocześnie niczym własny cień nie odpuszczając nas na krok i pozostając cały czas poza zasięgiem wzroku, tuż obok głównego nurtu myśli. Czasem też sami decydujemy się go ignorować, by nie obciążać i tak mocno już strudzonych i zajętych głów dodatkowymi sprawami, których błahość i abstrakcyjność jest przecież bardzo pozorna.

Wiemy ile nie wiemy, nie wiemy co tracimy.
Dochodzi do tego, że dla przysłowiowego „świętego spokoju” odwracamy się plecami od oczywistego rozwiązania wielu problemów, które w ciągu roku i przez całe lata, niejednokrotnie powodują burzenie z trudem budowanej harmonii, psychicznej równowagi pomiędzy ilością spraw na głowie a czasem i chęcią, by się nimi zająć. Każdy z nas gdzieś przecież mieszka i żyje, kupuje i konsumuje, uczy się albo pracuje. W trakcie tysięcy czynności, które w ciągu roku składają się na nasz żywot, nie raz jeden zdajemy sobie sprawę z tego, że posiadając choć odrobinę lepsze pojęcie w jakimś temacie moglibyśmy zaoszczędzić sobie już nie tylko nerwów, ale zdrowia, czasu, przede wszystkim zaś pieniędzy przy niemal gwarantowanym podniesieniu jakości życia, komfortu i wygody. Niestety nie znamy przysługujących nam praw, przez co nie mamy nawet cienia pojęcia o tym w jak wielu sytuacjach tracimy, a ktoś inny zyskuje. Możliwości uciekają nam przez niezaciśnięte palce niczym woda podczas kąpieli. I wszystko to na własne życzenie.

Gdy jeszcze rozbija się o coś tak prozaicznego jak nieudane zakupy, pomocna może okazać się znajomość podstawowego prawa konsumenta - terminu „reklamacja”. W zasadzie samo to w zupełności wystarcza, by raz wydane, teoretycznie wyrzucone w błoto pieniądze zamienić w coś korzystnego dla nas. Mało kto na co dzień zauważa, że prawa wynikają także z samego faktu istnienia na tym świecie czy np., płci i wieku, przynależności narodowej, społecznej lub religijnej, ale również faktu zamieszkania w konkretnym miejscu z uwzględnieniem podziału administracyjnego kraju.

Szczególnie w tym ostatnim przypadku korzyści płynące ze znajomości i aktywnego posługiwania się przysługującymi nam prawami mogą być dla nas ogromne i tym bardziej istotne, że jesteśmy obywatelami demokratycznego państwa, przez co przynajmniej w sposób pośredni mamy wpływ na niemal wszystko, co dzieje się wokół nas. To jest, jeśli o tym wiemy, bo brak wiedzy automatycznie oznacza, że nasi demokratyczni przedstawiciele mają wolną rękę w działaniu i to działaniu w naszym imieniu, my zaś nie mamy o niczym pojęcia do czasu, aż decyzja zostanie podjęta i jest już za późno by domagać się satysfakcji albo zwrotu pieniędzy. Pozwalamy na wszystko zakładając naiwnie, że „jakoś to będzie”. Jak więc możemy się dziwić, że potem faktycznie wychodzi co najwyżej „tak jakoś”?

Schodząc na ziemię
Trudno uwierzyć? Spytajmy samych siebie, skoro mija 10 tydzień od ogłoszenia wyników wyborów samorządowych. Nadmienię tylko, że w stolicy naszego regionu, który tak wiele mówi o samorządności, przedwojennej autonomii i potrzebie przekazania społeczeństwu dodatkowych praw, frekwencja nie przekroczyła nawet marnych 40 proc.

Czy dzisiaj potrafimy wymienić nazwiska członków rady gminy/miasta/powiatu? Może chociaż radnych z własnego okręgu? Pytamy dalej: czym tak właściwie zajmują się radni i z czym można się do nich zwrócić, gdzie i kiedy dyżurują? Jakich komisji są członkami? Czym w mieście zajmuje się sekretarz? Jakie kompetencje mają poszczególni wiceprezydenci? Jakimi konkretnie sprawami zajmują się poszczególne wydziały urzędu miasta? Z innej beczki: czy samodzielnie wymienimy 5 wydarzeń opisanych we wniosku aplikacyjnym Katowic, jaki został przygotowany w związku ze staraniami o przyznanie tytułu Europejskiej stolicy Kultury 2016?

O ile wiedza na temat liczby radnych w radzie miasta nie należy do szczególnie użytecznych, to można śmiało stwierdzić iż znajomość odpowiedzi na pozostałe pytania nie raz i nie dwa może okazać się bardzo praktyczna i owocna. Jako naród posiadamy rzadki dar wynajdywania niezliczonych powodów do marudzenia i narzekania – skorzystajmy z niego. Jeśli choć część z uwag jest słuszna i ma przełożenie w rzeczywistości, najwyraźniej przestrzeń dookoła nas nie jest doskonała i wymaga pewnych przekształceń. Rozglądnijmy się – na każdym kroku w najbliższym nam otoczeniu dostrzegamy coś, co nie działa tak, jak powinno, lub jakby mogło, gdyby tylko ktoś o to zadbał choć odrobinę bardziej.

Środowisko w którym żyjemy pełne jest problemów różnego rodzaju, począwszy od kwestii jakości komunikacji zbiorowej i indywidualnej (ach te miejsca parkingowe, spóźniające się autobusy, pociągi), ładu przestrzennego i czystości (wygląd miasta, zabrudzenie, w tym chodników, systemu informacji (turystycznej, dla kierowców, oznakowania dróg), dbałości o środowisko naturalne(słaby system selektywnej zbiórki odpadów, sama utylizacja odpadów, problem z czystością wód i powietrza), bezpieczeństwa (jego braku), odpowiednio dynamicznego rozwoju (nieskuteczny program przyciągania inwestorów, zbędne wydłużanie się inwestycji, biurokracja, wielkie problemy z wizerunkiem miasta), opieki zdrowotnej, możliwości edukacyjnych, przyjazności przestrzeni publicznej, gospodarki komunalnej (brak rozsądnych cenowo, relatywnie nowych mieszkań przy nadpodaży lokali o niskim standardzie), rewitalizacji (centrum, Szopienice, Załęże, Bogucice, de facto jedna dziesiąta Katowic), zieleni miejskiej (w zasadzie coraz większy niedobór takowej), dostępu do kultury, rekreacji i sportu, różnego rodzaju infrastruktury (sieć elektryczna, wodociągowa, kanalizacyjna), na polityce społecznej i sprawach komunikacji miasto-mieszkańcy kończąc. Jakość naszego życia nie podnosi się, bo sami o to nie dbamy a na dodatek pozwalamy, by nie robili tego także i inni, kompetentni przecież (jeśli nie, szybko to poznać) i wybrani do zajmowania się tymi sprawami.

Bezradność na własne życzenie
Powiedzmy to sobie jasno - nie wiemy na jakich zasadach działają nasze miasta i regiony, czyli najbliższa nam przestrzeń życiowa. Skąd zatem wiemy, że ktoś dobrze dba o nasze interesy? jak w takim wypadku możemy sądzić, pomijając tu samą kwestie wydarzeń jakie mają miejsce np. w Katowicach ,że chociażby biernie uczestniczymy w życiu miasta, że to życie w tym konkretnym miejscu jest dla nas lepsze, od życia gdzieś indziej? Dlaczego dziwimy się, że bez społecznego nadzoru powszechnie znane problemy nie są rozwiązywane? Nie wiemy i nie kontrolujemy, nie uczestniczymy, nie zauważamy. Nie wiemy, więc pozwalamy na wszystko, ale gdy ktoś podejmie nie pasującą nam decyzję, oczekujemy jej natychmiastowej zmiany i wyciągnięcia konsekwencji. Niestety, w 9 na 10 przypadkach jest zdecydowanie za późno, by cokolwiek zmienić, zaś winnych jak zwykle nie ma, tak jak i woli do ich ukarania po stronie samorządu. Można by przypuszczać, że po jednym takim wyskoku dostajemy nauczkę i formujemy wnioski, ale tak nie jest – brak nam mądrości nawet po wielokrotnej szkodzie.

Sztuka wyboru? Nie, umiejętność.
Każde większe stworzenie na Ziemi obdarzone zostało mechanizmem pozwalającym na dokonywanie wyborów. W przypadku większości zwierząt, którymi kieruje szereg warunkowych zachowań określany mianem instynktu przetrwania, owy mechanizm pozwala wskazać lepszy z wariantów „bronić się” i „uciekać”, „atakować” albo „zrezygnować”. Człowiek jako istota nieco bardziej złożona i rozwinięta także dysponuje instynktem, ale oprócz niego natura ofiarowała mu również inteligencję oraz rozum. W założeniach powinno nam to wystarczyć do podejmowania decyzji, których skutki będą dla nas możliwie korzystne, a zabezpieczeniem przed przesadnym egoizmem stały się normy społeczne, moralne itp.

Nie dziwi nas, że staramy się zdobyć jak najlepszą pracę, jak najlepszego partnera życiowego, żyć w miejscu, które uznajemy za najkorzystniejsze lub też uczynić takim miejsce z którym czujemy się związani. Reagujemy też bardzo negatywnie, gdy ktoś obcy wpływa na nasze wybory, nie mówiąc już o podejmowaniu decyzji za nas. Czy potrafilibyśmy wyobrazić sobie dzisiaj instytucję aranżowanego małżeństwa albo urzędu, który decyduje o tym gdzie mamy mieszkać i pracować? Dlaczego zatem na co dzień działamy na własną szkodę i pozbawiamy się prawa do współuczestniczenia w podejmowaniu najważniejszych decyzji kształtujących nasze środowisko życia?

Tak często zdarza się, że czujemy się krzywdzeni wygłaszanymi pod naszym adresem nieprawdziwymi opiniami, nierzadko bazującymi na stereotypowym podejściu do naszego regionu. Tymczasem nasz własny obraz mieszkańców regionu jest równie nieprawdziwy, tak samo niesprawiedliwy. Miejmy odwagę przyznać się do tego. Jeśli tylko to zaklinanie rzeczywistości powoduje u nas przeświadczenie o jakiejś wewnętrznej sprzeczności czy dysonansu, jeśli czujemy w piersiach ukłucie ambicji, bo wiemy że nasze podejście powinno być inne – zróbmy coś z tym fantem. Po przeszło 20 latach wypadałoby wreszcie dowiedzieć się jak działa demokracja i dlaczego to przede wszystkim nam, zwykłym Polakom powinno zależeć na tym, by ta działała dobrze lub lepiej. W przeciwnym wypadku na marne organizowane są inicjatywy w stylu „STO pomysłów dla Katowic”, bo społeczeństwo nie dba, nie pilnuje, by świat dookoła zmieniał się na lepsze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto