Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Małopolski rekord poparcia dla PiS

Katarzyna Janieszewska
Piotr Idem / Polska Press
Małopolski rekord poparcia dla PiS: w Laskowej 78,64 proc. zagłosowało na formację Kaczyńskiego

Jeśliby zapytać przeciętnego mieszkańca Laskowej, wiejskiej gminy w powiecie limanowskim: jak się tu żyje, to z dużą dozą pewności powie, że bardzo dobrze.

Ale to właśnie w tej gminie najwięcej osób zdecydowało, że teraz władzę powinien sprawować PiS.W gminie Laskowa w niedzielę do wyborów poszło dokładnie 3721 osób, czyli prawie 64 proc. dorosłych mieszkańców. Na partię Jarosława Kaczyńskiego padło 2839 głosów.

Buta

W jesienne przedpołudnie słońce ślizga się po zielonych zboczach. Drzewa mienią się złotem, brązem i burgundem. Jest pięknie, sielsko, błękit nieba, szum wiatru. Pierwsze, co się rzuca w oczy w Laskowej - nie licząc tych widoków - to domy, okazałe, zadbane, przed każdym ogród wypielęgnowany, równo przycięte tuje.

- Z czego te domy? To ja pani powiem. Nie z bogactwa, tylko z ciężkiej pracy - zaznacza Stanisław Olchawa, od 23 lat na rencie zdrowotnej 810 zł, z dwoma zastawkami w sercu. - Brat pomaga bratu, szwagier szwagrowi. Ja sam dwa lata temu stawiałem córce dom. Nie trzeba było płacić za robotę. Jak się umie co robić, budować, to się żyje. Jak się dba, tak się ma. Lekko nie jest, ale ludzie są zaradni. I taki nam tu do rządów pasuje, co by przynajmniej nie zabierał chęci do roboty.

Olchawie zepsuł się samochód. Zatrzymał się na poboczu i dłubie pod maską, ale auto za nic nie chce ruszyć. Z pomocą zjawia się szwagier, konserwator w gminie. - Ty, no prąd do cewki dochodzi - stwierdza Stanisław Zelek, ojciec szóstki dzieci. - Może trzeba tu jakieś uroki odczynić - śmieje się.

Obaj głosowali na PiS. - Jak żyję, tak na PiS głosuję, wcześniej tylko na Wałęsę, ale mi podpadł - mówi Zelek. - Kaczyński to jest prawdziwy mąż stanu, człowiek, który nie zmienia poglądów. Tu się wszyscy modlili, żeby PiS wygrał, tym bardziej że jest miesiąc różańcowy. Ja czego oczekuję? Normalności - mówi bez wahania. Żadnych złotych gór. - Manna z nieba nie spadnie - trzeźwo ocenia Olchawa. - Ino więcej po tych górach drogi są potrzebne. To duża inwestycja, ale się zwraca. Nadzieje są wielkie, że może PiS coś na to da. Za to, ileśmy tu głosów oddali, to ki pieron, żeby mieli nie dać!

Obaj są zgodni co do tego, że Platformę zgubiła buta i kłamstwo. Sama jest sobie winna. Bo za bardzo byli pewni, że zawsze będą rządzić. Sprawy światopoglądowe też zaważyły.

Zelek: - I po co to do tego zygać, jak mamy konkordat? Że do kwestii Smoleńska nie wrócę, bo to sprawa dla prokuratury. Jak nad Ukrainą zestrzelili samolot, to rok czasu i rekonstrukcja zrobiona.Olchawa: Unia nam narzuciła program Natura 2000. I taki przykład, że mamy w kościele gacki. Wszędzie na świecie są gacki. U nas też ich przecież z worka nie wysypali po wejściu do Unii. Chłop zawsze dbał o nie i było dobrze. Ale teraz zrobili strefę ochronną i w promieniu 5 kilometrów wokół kościoła nie można żadnej działalności prowadzić.

Tolerancja

Nieopodal centrum wsi, na wzgórzu, stoi drewniany barokowy dworek. Parterowy, murowany, ze spadzistym dachem. Dawniej w rękach rodziny Laskowskich, dziś własność Piotra Rafała Michałowskiego herbu Jasieńczyk. To muzeum i dom w jednym. Kiedy w 1945 r. do Polski weszli komuniści, a dwór stał się kwaterą marszałka Iwana Koniewa, ojciec pana Piotra musiał uciekać. Rodzinną posiadłość udało się odzyskać dopiero w 1993 r.- Weszliśmy z telewizją, można tak powiedzieć, za pięć dwunasta - opowiada. - Już jeden taki chciał kupić dwór, planował go zburzyć i postawić tu pensjonat. Zastaliśmy pobojowisko: powybijane okna, zerwane parkiety i stos butelek po wódce - wspomina.

Piotr Rafał Michałowski (nie pracuje, ma zasiłek pielęgnacyjny z powodu chorego biodra) o rodach szlacheckich i historii mógłby opowiadać godzinami. Teraz interesuje go najbardziej, jak nowi rządzący podejdą do kwestii reprywatyzacji. - Bo Żydom oddali majątki, księżom też, a szlachcie nic nie zostało zwrócone - mówi.Na PiS głosował, bo miał już dość zamiatania afer pod dywan. Oraz tego, że Kopacz chce do Polski sprowadzić sto tysięcy imigrantów, kiedy tak wielu rodaków tuła się na obczyźnie.- Ja jestem tolerancyjny - podkreśla Michałowski. - Tolerancja tolerancją, ale żeby geje mogli adoptować dzieci, to też nie wchodzi w rachubę.

Wiara

Grażyna Prusak musi być po trochu i lekarką, i psycholożką. Natomiast zawodowo jest bibliotekarką. Pracuje od 1979 r. i wychowała - tak można powiedzieć - już trzecie pokolenie czytelników (ma ich 620, mowa tylko o tych zapisanych). Dużo czyta z racji zawodu, bo tu wszyscy liczą się z jej radą. Panom poleca sensacje, thrillery, aktualnie kartkuje „Rinke za kratami”. Panie wolą lżejszą literaturę, najbardziej poczytne są romanse Katarzyny Michalak, z wątkiem psychologicznym. - Dużo starszych osób pożycza książki - opowiada. - A jak już przychodzą, to chcą się wygadać, opowiedzieć o problemach. Ludzie u nas są zbulwersowani zakłamaniem PO. Mam nawet książkę, jak było z krzyżem przed Pałacem Prezydenckim. To samo zdjęcie zupełnie inaczej opisywały media prawicowe, a inaczej lewicowe. Jedna wielka manipulacja. Pani Grażyna gosowała na PiS, bo jest głęboko wierząca. I wiara właśnie pomogła jej przetrwać najtrudniejsze w życiu chwile: kiedy 30 lat temu zmarł jej mąż (nawet dziś nie może o tym mówić bez emocji).

Została sama z czwórką małych dzieci. Doświadczyła wtedy wiele pomocy od sąsiadów, przyjaciół. Bo ludzie są tu życzliwi, wrażliwi na cudzą krzywdę. Żyją zgodnie, jak w rodzinie.- Tyle się mówi, jaka to Polska mlekiem i miodem płynąca. Może tym paru osobom na wysokich stołkach dobrze sie żyje - stwierdza bibliotekarka. - Oni wydają na jedne zakupy tyle, co my zarabiamy przez miesiąc. Pojęcia nie mają o problemach wsi. Turyści, co do nas przyjeżdżają, zazdroszczą: „Ale wy tu macie fajnie, ładne widoki, piękne domy”. Ale te domy to ciężka praca, budują się kosztem rozłąki z rodziną. Babcie siedzą w domach, mają 700 zł emerytury, a młodzi wyjeżdżają za pracą.Na gospodarce to mało kto pracuje. Jak już, to tyle, żeby mieć coś dla siebie: krówkę na mleko, parę kurek na jajka, trochę ziemniaków, kapusty.

- Dopłaty popsuły ludzi - uważa Grażyna Prusak. - Bo nie muszą pracować, wystarczy, że wykoszą ugory. A urodzajna gleba leży odłogiem. Każdy woli jechać za granicę, nawet do pracy sezonowej, bo tam są lepsze zarobki. Jakiej chce zmiany? Dla siebie to już nic nie chce. Tylko żeby tych młodych, którzy się tu kształcą, jakoś zatrzymać, żeby nie musieli uciekać za granicę. To boli najbardziej.

Puste słowa

6-letni Bartuś Kuzak to nawet nie tyle za tatą płacze, co za starszym bratem. Dwa dni są płaczu - co najmniej - jak brat do Niemiec wyjeżdża.

Anna Kuzak, mama piątki dzieci, na zasiłku opiekuńczym (520 zł), codziennie wstaje o szóstej. Robi śniadanie, prowadzi syna do szkoły. Wraca, daje jeść królikom, sprząta, gotuje, opiekuje się 88-letnią mamą, oporządza niewielkie gospodarstwo. Wszystko to robi sama.- Mąż od siedmiu lat pracuje w Austrii - mówi pani Anna, która oderwała się od grabienia liści w ogrodzie. - Trudno się rozstawać. Po to się przecież ludzie pobierają, żeby żyć razem. A tu w każdym domu ktoś jest za granicą: i tam, o, tam też - wskazuje ręką. - A ten dom cały pusty stoi, młode małżeństwo z dziećmi wyjechało do Hiszpanii. Córka pani Anny skończyła studia: finanse i bankowość na Akademii Ekonomicznej. Z trudem dostała pracę w banku, na kasie. Kokosów nie zarabia, 1500 na rękę. A ile to nerwów, stresu, żeby się nie pomylić, cały czas człowiek musi być czujny.Pani Anna (cierpi na niedokrwienie mięśnia sercowego, kołatania, nadciśnienie) pół roku czeka na termin u specjalisty. Oczekuje, że służba zdrowia będzie lepiej funkcjonować.

- Jak się już dostanę do lekarza, to raz do tego, raz do innego - mówi. - Jeden przepisze takie leki, drugi inne. Do dentysty człowiek chodzi prywatnie, bo to, jak leczą na kasę chorych, to nie ma o czym mówić.Pani Anna jest takiego zdania, że Platforma nic dobrego nie zrobiła przez ten czas. 6-latków wysłała do szkoły mimo protestów rodziców. A ona ma porównanie i wie: to zabieranie dzieciństwa. Denerwowali ją ci ludzie, te ich puste słowa.

Sprawiedliwość

W centrum Laskowej ruch. Rodzice odbierają dzieci ze szkoły. Pod delikatesy podjeżdżają kolejne auta. W kwiaciarni, z racji tego że zbliża się Wszystkich Świętych, nie wiadomo, w co ręce włożyć. Pani Basia uśmiecha się zza lady w sklepie odzieżowym. W PO nie podobało jej się, że to partia dla bogatych. Również zabieranie religii ze szkoły, usuwanie krzyży. No i homoseksualiści - uważa - mają większe przywileje, niż inni. Jak im się coś stanie, to wielkie halo.- Głosowałam na PiS jak zwykle, to kwestia przekonania - tłumaczy. - A do pracy i tak chodzić trzeba.Pani Barbara, klientka, 26 lat przepracowała jako salowa.

Zwolnili ją, jak do szpitala weszła firma sprzątająca. Córce dała 20 arów pod budowę domu, a sama opiekuje się wnukami. Zięć pracuje za granicą, ale wraca, zaczął budowę, zalał już płytę, teraz chce dach robić.W niedzielę, prosto po mszy, razem z mężem i dziećmi poszła na wybory. Ale - zastrzega - ksiądz ani słowa nie mówił, na kogo głosować, nic, nawet żeby iść na wybory, żadnych opinii nie wyrażał.- PiS mi się wydaje bardziej sprawiedliwy - tłumaczy Barbara. - Mąż liczy na to, że będzie mógł iść na emeryturę w wieku 65 lat. Ma 43 lata pracy, proponują mu pomostówkę 800 zł, to kto za tyle pójdzie? Ale ale, ja już muszę lecieć - ucina. - Wnuczki zaraz busem wrócą ze szkoły. A ja im obiecałam zrobić naleśniki z serem na obiad.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na malopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto