18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lenny Kravitz o nowej płycie. Ekskluzywny wywiad - jedyny w czasie ostatniej wizyty artysty w Polsce

Ola Szatan
Polskapresse
Masz 10 minut - usłyszałam kilka dni przed warszawskim koncertem Lenny'ego Kravitza, gdy okazało się, że management artysty zgodził się na nasze spotkanie. Na moje spotkanie z Kravitzem - symbolem seksu lat 90. Jedną z najważniejszych postaci światowej muzyki. Czterokrotnym zdobywcą nagrody Grammy, którego osiem płyt (poprzedzających najnowszą "Black And White America") rozeszło się w nakładzie ponad 35 milionów sztuk... Brzmi okazale?! I tylko gdzieś z tyłu głowy plątała się plotka, że Lenny bywa czasem chimeryczny, że może odwołać spotkanie...

Zbiórka na warszawskim Torwarze - 3 godziny przed koncertem. Niewiele brakowało, bym się na nią spóźniła z powodu gigantycznego korka, w którym stanęło pół stolicy.

Szczęśliwie, zgodnie z prawami natury to nie ja, a gwiazda każe na siebie czekać. Kilkadziesiąt minut. Ale wszystko zostaje mu wybaczone, gdy Lenny w końcu pojawia się w drzwiach. Wygląda jak "młody Bóg"... no może z nieco bardziej zaawansowaną metryką. Przylegająca do ciała ciemna koszulka, którą ozdabia wisząca na szyi biżuteria, dopasowane spodnie i modna brązowa kurtka.

Zbliża się czas wywiadu. I kolejna niespodzianka: będziemy rozmawiać w jego garderobie, a ta okazuje się całkiem zwyczajna! Bez wymyślnego wyposażenia, za to z cicho włączoną muzyką.

"Cześć, jestem Lenny" - wita się, od razu podając dłoń. Uścisk męski, a jednocześnie przyjazny. Wie, jak rozbroić przeciwnika, bo na czas rozmowy ściąga swe czarne okulary... Nie odkryję, nomen omen, Ameryki, jeśli powiem, że te 10 minut minęło stanowczo za szybko. W tym czasie zdążyłam jednak nauczyć Kravitza wymowy polskiego słowa "smacznego" (w garderobie czekało na niego jedzenie) i przekonać się, że nie taki diabeł straszny jak go niektórzy malują. A kto nie widział jego koncertu na Torwarze, niech żałuje lub nadrabia ten brak. 18.11 grał w Wiedniu, w niedzielę (20.11) zagra w Treviso we Włoszech.


Lenny, od wydania płyty "It Is Time For a Love Revolution" aż do najnowszego wydawnictwa miałeś czas na odpoczynek? Co się u ciebie działo?
Żyłem po prostu (śmiech). To był 2008 rok, kiedy pojechałem na Bahamy, gdzie spędziłem prawie dwa lata. Moje codzienne życie toczyło się na malutkiej wysepce, w małym miasteczku. Było naprawdę zwyczajne. Wstawałem rano, mieszkałem w przyczepie zaparkowanej nad brzegiem morza, jadłem świeże ryby i warzywa. Mogłem odciąć się od wszystkiego, oderwać od zwykłej codzienności. Z dala od ludzi i cywilizacji. Na Bahamach nikt nie zwraca uwagi na to, czy jesteś sławny, czy nie. Tam mogłem pobyć sam ze sobą, z otaczającą mnie piękną naturą, odnaleźć szczęście w małych rzeczach i w spokoju tworzyć to, co kocham najbardziej, czyli muzykę. Tak właśnie powstawał album "Black And White America", który odzwierciedla, jaki był stan mojego ducha. To szesnaście piosenek, które mnie reprezentują.

I pokazują, że nawet po 22 latach kariery nie dajesz się zamknąć w jednej stylistyce.
To prawda, jest tu trochę jazzu, funky, bluesa, muzyki soul i r'n'b, jest w końcu dużo rocka. Wiele stron i brzmień, które mają opowiedzieć, kim teraz jestem.

Zdecydowałeś się wybudować na Bahamach studio nagraniowe. Dlaczego?
Stamtąd pochodziła rodzina mojej mamy, a ja na Bahamach bywałem, będąc jeszcze małym chłopakiem. To miejsce zawsze było mi bliskie, rodzinne, charakteryzujące się spokojną atmosferą. Zdecydowałem się wybudować tam studio, choć też miałem pewne obawy, czy to miejsce, które jest dobrym punktem do mieszkania, okaże się równie dobre do tworzenia nowego materiału. To był jednak świetny pomysł. Na Bahamach sam słuchałem dużo różnorodnej muzyki. To otoczenie miało też wpływ na klimat niektórych moich utworów.

Czym się kierowałeś, gdy rozpoczynałeś prace nad tym albumem?
Przede wszystkim chciałem pokazać w nim siebie. Zawsze się tym kieruję. Nie chodzi o to, by robić album pełen samych hitów, nastawionych na to, by sprzedać go w milionach egzemplarzy.

Nie mów, że te miliony wcale cię nie kuszą?
To nie jest mój priorytet. Oczywiście jestem bardzo szczęśliwy, jeśli płyta ma dobry wynik, bo to oznacza, że ludziom podoba się to, co tworzę. A szczęśliwy będę tak długo, dopóki w muzyce będę odnajdywać prawdę. Bo najważniejsze, by być w zgodzie z samym sobą i wierzyć w to, co się robi. Moją największą inspiracją jest życie.

Album "Black And White America" odzwierciedla twoje życie?
Zdecydowanie tak, przede wszystkim to, w jakiej dorastałem w rodzinie. To, że moi rodzice byli małżeństwem mieszanym rasowo, którzy bardzo się kochali, chcieli być ze sobą, niezależnie od konsekwencji i upokorzeń, które ich spotykały. Ta płyta odnosi się też do sytuacji, w jakiej jesteśmy teraz, gdzie dzisiaj znajduje się Ameryka. Do kwestii rasowych oraz do faktu, że mamy prezydenta, który jest Afroamerykaninem. Natomiast tytuł płyty zaczerpnąłem z filmu dokumentalnego, poruszającego temat rasizmu w Ameryce Baracka Obamy.

Podobno "rasa" nie zawsze była dla ciebie zrozumiałym pojęciem. Co dziś to oznacza?
To oznacza, że widzę tylko istotę ludzką. Nie ma dla mnie znaczenia jej kolor skóry, czy to, skąd pochodzi. Naprawdę! Kiedy miałem sześć lat, jeszcze zanim poszedłem do szkoły, nie wiedziałem nic o kwestiach rasowych. Widziałem tylko, że mój tata wyglądał inaczej niż mama, i że część mojej rodziny ma inny kolor skóry od tej drugiej. Mój dom był pełen ludzi, których wyróżniał wygląd. Kiedy jednak dorastasz w takim otoczeniu, nie przywiązujesz do tego zbytniej uwagi, ani tym bardziej nie traktujesz jako coś gorszego. Dopiero z czasem zacząłem obserwować podziały na czarnych i białych.

Gdy zaczynasz pracę nad płytą, sam grasz poszczególnie partie na wszystkich instrumentach. Kiedy nadchodzą koncerty, ta odpowiedzialność za brzmienie rozkłada się już na cały zespół.
I to jest wspaniałe! Mam szczęście, bo znalazłem doskonałych muzyków, którzy wiedzą, co do nich należy i potrafią wytworzyć niesamowitą atmosferę podczas naszych występów. Zresztą sama zobaczysz i mam nadzieję, że też będziesz zachwycona! Ja w każdym razie ich kocham za to, co robią.

Występ na Torwarze to już twój drugi koncert w Warszawie i trzeci w Polsce, biorąc pod uwagę show podczas krakowskich Wianków z 2009 roku. Który z polskich koncertów najbardziej utkwił ci w pamięci?
Pamiętam wszystkie swoje koncerty w Polsce, a każdy z innego powodu. Występ na warszawskim lotnisku przede wszystkim z powodu mało przyjaznej pogody. Natomiast koncert w Krakowie zapamiętałem ze względu na wodę, która oddzielała scenę od publiczności. Dystans między nami był duży, ludzie byli daleko, a mimo to udało się sprawić, by wszyscy dobrze się bawili. Publiczność jest bardzo ważna podczas moich występów. A tutaj jestem przyjmowany bardzo dobrze. I dlatego cieszę się, że mogłem znów przyjechać do Polski.

To wracaj szybko do nas! Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję i do zobaczenia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto