Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

KZK GOP: To gapowicze fundują nowe autobusy [FELIETON]

Dawid Ślusarczyk
Za każdym razem, gdy KZK GOP zarzuca się, że komunikacja w regionie kuleje, że tabor jest stary, ceny biletów wysokie, a spóźnienia powoli urastają do rangi lokalnych tradycji. Związek za ten stan rzeczy obwinia gapowiczów. Czy słusznie? (Tekst naszego dziennikarza obywatelskiego)

Chyba nikt, poza samymi zainteresowanymi, nie lubi gapowiczów. Pomijając sam fakt częstego robienia z siebie ofiary „nikczemnych kontrolerów”, agresywnego zachowania i przepychanek, czy posługiwania się słownictwem co najmniej mało wybrednym, by nie powiedzieć skrajnie wulgarnym, pasażerów najbardziej boli to, że to uczciwi ludzie płacą za tych, którzy nie są szczególnie skorzy do płacenia za siebie. Domowe budżety cierpią tym bardziej, że za pasażerów bez biletu trzeba płacić aż dwukrotnie – raz poprzez podatki, które wracają do przewoźników w formie dotacji, drugi raz kupując bilety, których cena jest wyższa właśnie z uwagi na osoby, które regularnie lub doraźnie skąpią grosza.

Zgodnie z oficjalnymi danymi KZK GOP w całej aglomeracji każdego miesiąca kontrolerzy łapią 15 000 gapowiczów (średnio 500 dziennie!),a szacunki wskazują, że gapowiczów jest nawet trzy razy tyle. Jeśli przyjmiemy, że za przejazd płaci się (średnio) 2 zł, to okazuje się, że przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej tracą około 90 000 zł w każdym miesiącu. Do tego dochodzi konieczność opłacenia kontrolerów, którzy z właściwym sobie uporem starają się „strzec prawa i interesu przewoźnika”, niejednokrotnie starając się egzekwować to prawo tam, gdzie pasażer bynajmniej nie zawinił. Nie jest bowiem tajemnicą, że skargi na „kanarów” są częste. Być może tak częste, że co poniektórzy zdążyli się już do nich przyzwyczaić i nie czują się sobą, gdy nie wyładują frustracji na pasażerach.

Można by sądzić, że faktycznie sami jesteśmy sobie winni. Wszak bez gotówki nie można realizować żadnych przedsięwzięć, czy to inwestycji w tabor, czy rozwój sieci połączeń lub udoskonalanie systemu informacji dla pasażera. Powszechnie przecież wiadomo, że za spóźnienia i wypadanie kursów, poza korkami, odpowiada właśnie stan pojazdów. Gdy firma każdego roku okradana jest na ponad 1 mln złotych można przestać oczekiwać od niej, że jakość świadczonych usług utrzyma jakiś wyższy poziom, albo że automaty biletowe zaczną działać poprawnie, nie zaś, tak jak to jest teraz, tj. będą przyjmowały możliwie najwyższą ilość pieniędzy, która pozwoli nie wydrukować biletu i zmusić pasażera do doświadczalnego testowania, czy tą ostatnią, najważniejszą monetę należy wrzucić delikatnie, czy wręcz odwrotnie.

Ponad milion złotych rocznie - które za pasażerów muszą dodatkowo dopłacać miasta naszej aglomeracji - to przecież wcale nie mało. Mieszkańcy sami powinni czuć, że w obecnej sytuacji nie mają moralnego prawa domagać się, by tramwaje i autobusy jadące na tej samej trasie nie konkurowały ze sobą o pasażerów, lub by pewne linie miejskie bez żadnego powodu nie kończyły się w połowie drogi do granicy innych miast. Nieracjonalnie zaczynają pobrzmiewać postulaty budowy centrów przesiadkowych i dostosowania rozkładów jazdy autobusów do kursowania pociągów, albo wręcz zintegrowania systemu komunikacyjnego chociażby na obszarach centrów miast. Człowiekowi aż robi się wstyd, gdy przypomni sobie, że jeszcze nie tak dawno postulował za wprowadzeniem jakichś nocnych kursów, zaś sugerowanie, że na świecie istnieje coś takiego jak klimatyzacja jest bluźnierstwem. Pod naporem takiej argumentacji najlepszym wyjściem jest chyba sprzedanie własnego samochodu i przekazanie pieniędzy przewoźnikowi, a następnie kupienie kilkuset biletów jednorazowych, w ramach zadośćuczynienia nawet nie ulgowych. I niech pasażerom przez myśl nie przejdzie, by nawet pytać o możliwość przewozu rowerów, bo choć regulamin przewozowy dopuszcza taką możliwość, dobrze wiadomo, że szanowny pan kierowca odmówi nawet, gdy będzie woził samo powietrze. W końcu to my tu jesteśmy dla niego, a nie on dla nas.

I wydawało by się, że świat bez narzekania na funkcjonowanie komunikacji zbiorowej w Górnośląskim Okręgu Przemysłowym jest piękniejszy I lepszy, czyż nie?

Zastanówmy się jednak nad innym drobnym wyliczeniem. Jeśli co miesiąc łapie się 15 tys. gapowiczów, a każdy z nich dostaje mandat na około 80 zł, to każdego miesiąca na konta KZK GOP winno wpływać około 1,2 mln zł. Nawet, jeśli udaje się wyegzekwować zapłatę w tylko jednym przypadku na dziesięć, każdego miesiąca KZK GOP otrzymuje od przyłapanych gapowiczów więcej pieniędzy, niż traci z powodu nieopłaconych przejazdów. Czym więc uzasadniać potrzebę zatrudniania kolejnych kontrolerów przy braku działań które pozwoliłyby zwiększyć ilość ściąganych należności dla mandatów nowych oraz już wystawionych?

Gdy więc następnym razem wsiądziesz do nowoczesnego autobusu, uśmiechnij się i podziękuj gapowiczom. Tak długo wyczekiwany nowy tabor opłacili właśnie oni. Gdyby nie gapowicze, komunikacja zbiorowa w mieście kosztowałaby nas jeszcze więcej.

KZK GOP co roku uczestniczy w „Światowym dniu pieszego”. Wszystko zapewne „W trosce o dobrobyt społeczeństwa i lepszą jakość życia dla ludu umęczonego trudem budowania dobra wspólnego i potęgi Rzeczpospolitej”. Zechciejmy pogratulować Związkowi, że jest niejako żywcem wyciągnięty z zatęchłego PRLu, zresztą zupełnie jak powyższe hasło. Wszak nie ma to jak „na gapę” dossać się do budżetów miast.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto