MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Ktoś zapakował małą dziewczynkę do pociągu i wysłał w daleką podróż...

Grażyna Kuźnik
Helena Fiech przez całe życie szuka informacji o swojej zaginionej podczas wojny matce i nieznanym ojcu.
Helena Fiech przez całe życie szuka informacji o swojej zaginionej podczas wojny matce i nieznanym ojcu.
Helena Fiech z Mysłowic od ponad pół wieku szuka jakichkolwiek wiadomości o swoich rodzicach, Marii i Józefie. Urodziła się we Francji, ale zaraz po wojnie, pociągiem Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, wróciła do kraju ...

Helena Fiech z Mysłowic od ponad pół wieku szuka jakichkolwiek wiadomości o swoich rodzicach, Marii i Józefie. Urodziła się we Francji, ale zaraz po wojnie, pociągiem Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, wróciła do kraju jako sierota wojenna. Miała cztery lata. Nie wie, co stało się z matką i ojcem - łączy się z tym jakaś tajemnica. Ta niewyjaśniona sprawa położyła się cieniem na całym jej życiu.

Im jestem starsza, tym bardziej czuję, że muszę poznać ich historię. Musiała być dramatyczna - wyznaje Helena, dzisiaj wdowa po górniku, matka dwóch synów.

Dziewczynka przyjechała do Katowic pociągiem pełnym dzieci. Na szyi miała drewnianą tabliczkę z imieniem i nazwiskiem - Helene Suchta. Pamięta długą podróż, potem tłum dzieciaków w schronisku i swój strach. Nie rozumiała, co się wokół niej dzieje. Różniła się od większości małych przybyszów, bo była zdrowa, ładnie ubrana i mówiła tylko po francusku.

Mali męczennicy

Schronisko dla sierot wojennych w Bogucicach, dzielnicy Katowic, przyjmowało wtedy tłumy opuszczonych dzieci. Niektóre przyjechały z daleka, były wynędzniałe, chorowały. Kręciły się wśród nich pielęgniarki, próbując zapanować nad chaosem. Prasa podawała, że w 1945 roku w kraju naliczono ponad milion sierot wojennych.

- Było nas bardzo dużo, pamiętam ścisk i bałagan. Nie wiem, czy przychodziły równocześnie dokumenty, które dostarczały informacji o losach dziecka. O mnie wiedziano bardzo mało, nie dostałam żadnych oficjalnych papierów. Dlatego nie mam pojęcia, skąd wzięłam się w Katowicach - tłumaczy Helena.

Śląsk nie był poważnie zniszczony, to tutaj po wojnie odradzała się polska administracja. Dzieciaki napływały do Katowic ze wszystkich stron razem z uchodźcami. Byli wśród nich mali więźniowie z obozów koncentracyjnych, podopieczni niemieckich zakładów wychowawczych, odebrani polskim rodzicom z powodu aryjskiego wyglądu, dzieci żydowskie, które nie musiały już się ukrywać i sieroty, których rodzice zginęli, nie wrócili z obozów albo z wojennej tułaczki.

Do której grupy zaliczała się mała Ellen? Straciła bliskich, ale w jaki sposób? "Dziennik Zachodni" pisał wtedy o przyjezdnych: "To nasi mali męczennicy. Trzeba im udzielić jak najdalej posuniętej pomocy. Noclegów i wyżywienia, środków czystości, zaopatrzenia w odzież." Ale Ellen była dobrze odżywiona i zadbana. Ta mała Polka nie rozumiała po polsku.

Problemem były wtedy polskie dzieci, które miały trafić do nazistowskich domów. Mówiły po niemiecku. Dziennik Zachodni organizował akcję szukania ich prawdziwych rodzin. Udało się, wiele z nich trafiło z powrotem do swoich matek i ojców. Tak jak Roman i Alfons Ulbrichowie z Nowej Wsi koło Katowic, Józef Łacny z Dąbrówki, Roman i Edward Kostkowie z Bogucic, Jan Blaut z Siemianowic, Edgar Sudaj z Zabrza...

- Po dzieci wciąż ktoś się zgłaszał. W końcu i po mnie ktoś przyszedł - opowiada Helena. - Schowałam się pod stołem i strasznie krzyczałam, nie chciałam wyjść. Ale pani powiedziała, że jest moją ciocią i odtąd zawsze będę u niej.

Prawda za żelazną kurtyną

Młoda kobieta, która zabrała dziewczynkę ze sobą, naprawdę była rodzoną siostrą matki. Nazywała się Rozalia Suchta, potem Trela. Ktoś zawiadomił rodzinę w Czasławiu (Małopolska), że w Katowicach do odebrania jest córka zaginionej we Francji Marii Suchty.

- Dla nich to był wstrząs. Nic nie wiedzieli o losach mojej mamy, która do Francji wyjechała przed samym wybuchem wojny, z koleżanką z tej samej wsi. Ślad po nich przepadł - opowiada Helena.

Ciotka była zaskoczona nowiną o dziecku. Nawet nie pamiętała, czy odebrała też jakieś dokumenty. Zapisała jedynie podstawowe informacje - że dziewczynka urodziła się w Ponts w Normandii 25 III 1942 roku, jej mama to Maria Suchta urodzona 9 X 1910 roku, ojciec ma na imię Józef. Nazwiska nie było. Czy imię ojca jest prawdziwe, też nie wiadomo. Żadnych adresów ani wiadomości, co stało się z rodzicami. Wojna wtedy pochłaniała ludzi bez wieści, ciotka nie dociekała prawdy. Wyglądało na to, że Marysia miała nieślubną córkę.

- Ciocia Rózia nagle musiała zająć się małą dziewczynką. To było najważniejsze. Zawiozła mnie na wieś, a tam chowałam się jak swoja. Nikt mnie nie adoptował, nie dostawałam żadnej renty, ciocia na mnie łożyła. Czułam się bardzo kochana. Zostałam krawcową, wyszłam za mąż. Ale męczyła mnie niejasność mojego pochodzenia - opowiada Helena.

W powojennych czasach nie można było korespondować z zagranicą, pisanie do Francji mogło źle się skończyć. List z Francji też by nie doszedł. Żelazna kurtyna zabrała nadzieję na wyjaśnienie losu rodziców.

To było bez serca

Dawno podarły się ładne ubranka Helenki, coraz rzadziej używała francuskich słówek.

- We wsi jednak nadal byłam kimś wyjątkowym. Kojarzyłam się z jakimś lepszym, eleganckim światem. Dlatego inne dzieci mogły biegać boso, ale nie ja. Ludzie powtarzali, że Ellen musi mieć buciki i starali się, żebym je dostała. Jakby chcieli mi wynagrodzić, że zamiast w Paryżu, chowam się w błotach Czasławia, bez matki - wzrusza się Helena.

Rodzinne opowieści mówiły o dwóch przyjaciółkach - Marysi Suchcie i Annie Piterze. Czasław to biedna wieś, zarobić można było we dworze Bujwidów. Odon Bujwid, zmarły w 1942 roku, był znanym uczonym, twórcą polskiej mikrobiologii. To u niego w polu pracowała Marysia, Anna była pokojówką. Właśnie ona usłyszała od gości, że farmy we Francji poszukują robotników. Zaplanowała, że obie wyjadą do Francji. Znajdą dobrą pracę, dorobią się i wrócą.

Babcia pamiętała, że Marysia zabrała ze sobą odświętną sukienkę w kokardkowy wzór. Bez trudu poznała tę kreację na zdjęciu, które później nadeszło. Gdy wybuchła wojna, młode kobiety przestały się odzywać. Rodzina pogodziła się z tym, że Marysia zaginęła - takie czasy.

Chodziły nawet słuchy, że trafiła do obozu koncentracyjnego. Nigdy nie potwierdzone.

- We Francji została jej koleżanka, ale rodzina Anny Pitery też nie miała od niej wiadomości. Kiedyś ta Anna wysłała mi z Francji kartkę z życzeniami. Był adres, odpisałam, błagałam, żeby wyjaśniła mi, co stało się z mamą, jeśli nie żyje, gdzie jest jej grób. Nie odezwała się - wspomina z goryczą Helena.

Wcześniej przyszła tylko paczka, ale bez listu. Córka dostała osobiste rzeczy po matce i zdjęcia. Fotografie wiele zmieniły w życiu Heleny. Uważała przedtem, że była biedna, że oprócz matki nie miała nikogo. Ale zdjęcia pokazywały coś innego. To był obraz szczęśliwego dzieciństwa. Obok dziewczynki stała zawsze jej zadbana matka. Zabierała ją ze sobą nawet do pracy w polu, ale Helenka jest tak wystrojona, że nie wygląda na wiejskie dziecko. Matka nie jest przemęczona. Powtarzała się postać mężczyzny, jego solidny wygląd budził zaufanie. Na jednej fotografii jest tylko on, a więc osoba, która przysłała pamiątki, pewnie chciała coś przez to powiedzieć. Zdjęć jednak nie podpisała.

Na pewnej fotografii Helenka siedzi na kolanach pani w średnim wieku, na centralnym miejscu. Obok niej matka, za matką ten pan, trochę do Helenki podobny. Wszyscy są pogodni, dobrze ubrani, uśmiechają się.

- I chyba w rok później wszystko się rozpada. Nie mam rodziców, nikt mnie nie chce. Ktoś pakuje mnie do pociągu jak rzecz, bez dokumentów ani pamiątek po bliskich, wysyła samą daleko i w nieznane. To było bez serca. Dlaczego? - zamyśla się Helena.

Pamięć o pelargoniach

Anna Pitera nie wróciła do Polski. Zerwała kontakty z rodziną. Ale kiedyś na krótko przyjechała.

- Miałam wtedy 18 lat. Koło domu wieczorem kręciła się obca kobieta, wyglądała dziwnie, zaczepiła mnie na drodze. Zapytała tylko: - Ty jesteś Ellen? - Tak. - Chciałabyś wrócić do Francji? - Tak, powiedziałam, bo tam zaginęła moja mama. Ona się zmieszała, szybko dała mi prezent, nylonowe pończochy i zniknęła, zanim zdążyłam o coś zapytać. Jej rodzina twierdziła, że ciotka jest dzika, zaraz odjechała. Podobno miała męża, urodziła syna. Nic nie mówiła o Marysi. Milczała jak grób - wzdycha Helena.

Kto wie, czy to nie Anna pojawia się w jej wczesnym wspomnieniu. Pamięta jak przez mgłę, że jakaś kobieta trzyma ją na rękach i stoi na cmentarzu. Mówi, że tu leży jej mama. Na grobie kwitną czerwone pelargonie. Odtąd ulubione kwiaty Heleny.

W paczce do Polski w 1947 roku przyszły sukienki Marysi, w tym ta odświętna w kokardki, rower, maleńki zegarek na rękę, z cienkim paseczkiem. Ma go na sobie, gdy pozuje do zdjęć. Gdyby chciała porzucić dziecko, pewnie by go zabrała ze sobą. Gdyby ją uwięziono, zegarek też by przepadł.

- Dlaczego Anna nie chciała nic mówić? Może jest w tym jakiś dramat miłosny, może jakaś polityczna sprawa, jakaś intryga. Wyobrażam sobie wszystko i wszystko zniosę, bo każda prawda jest lepsza niż niepewność - zapewnia Helena.

Dręczy ją pytanie, czyja krew w połowie w niej krąży, po kim ma oczy. Czy są gdzieś jej bracia, siostry. Co wydarzyło się tak ważnego, że została sama, tylko z tajemnicą?

Pisała do Czerwonego Krzyża, do Biura Informacji i Poszukiwań, do Archiwum Państwowego w Polsce i we Francji, do Anny Pitery na stary adres (France, rue E. Poitter Corbeil-91, Essonne). Instytucje nie znalazły Marii Suchty, Anna nie odpowiedziała. Ani śladu po matce, jakby nigdy nie istniała. I z tym Helena nie może się pogodzić. Nie pozwoli jej tak zaginąć, rozpłynąć się w niepamięci. Jest przecież ktoś, kto wciąż ją kocha. Czy jednak sama miłość córki wystarczy, żeby poznać prawdę?


Redakcja
DZ pomoże Helenie Fiech w poszukiwaniu informacji o jej matce. Zachowały się archiwa schroniska dla sierot wojennych w Bogucicach, będziemy tam szukać adnotacji o Ellen Suchcie. Być może w parafii w Ponts lub Essonne zachował się jakiś ślad po Marii Suchcie, po chrzcinach Ellen lub śmierci jej matki. Mamy nadzieję, że uda się nam pomóc. Czekamy też na sygnały naszych Czytelników.

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto