MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Kicz, czyli nigdy nic nie wiadomo

Henryka Wach-Malicka
Kartka pocztowa, po 1910 r. , Niemcy, glyptografia (obraz plastyczny), aplikacja aluminiowa.
Kartka pocztowa, po 1910 r. , Niemcy, glyptografia (obraz plastyczny), aplikacja aluminiowa.
Ostrożnie z wyrokami... Gdyby nie desperacja kolekcjonerów oraz rodzinne sentymenty wnuków pani Dulskiej, to arcydzieła sztuki secesyjnej liczylibyśmy dziś nie na kolekcje, tylko na sztuki. W latach 20.

Ostrożnie z wyrokami... Gdyby nie desperacja kolekcjonerów oraz rodzinne sentymenty wnuków pani Dulskiej, to arcydzieła sztuki secesyjnej liczylibyśmy dziś nie na kolekcje, tylko na sztuki.

W latach 20. XX wieku, po trzech dekadach niepodzielnego panowania, secesja uznana została za szczyt bezguścia, złego smaku i mieszczańskiego zacofania, a Europejczycy, osobliwie zaś nasi rodacy, powszechnie oczyszczali mieszkania z młodopolskiego kiczu. Aliści po kolejnych latach, gdy zmęczyli się już otoczeniem geometrycznych mebli i lamp w stylu art deco, zatęsknili za pluszowymi otomanami i koronkową porcelaną. Dziwnym (?) zbiegiem okoliczności zdanie zmienili też historycy sztuki, uznając secesję za styl wyrafinowany, zaś pojedyncze jej okazy za cenne (również dosłownie) zabytki. Podobno Aniela Dulska śmiała się w zaświatach do rozpuku.

List do jelenia
I tak to z kiczem bywa. Wszystko jest kwestią mody i emocjonalnego zaangażowania odbiorcy, dla którego oleodruk z wizerunkiem Anioła Stróża i dwojga dzieci na kładce bywa najcenniejszym wspomnieniem dzieciństwa, więc mało go obchodzą oceny znawców. Dyskusja o tym co jest kiczem, a co arcydziełem rzadko zresztą opuszcza rejony naukowych dysput. Przeciętny człowiek lubi to, co lubi i często nie życzy sobie ingerowania „nauczycieli” w osobiste relacje ze sztuką. Temu zjawisku – relatywności ocen i niejednoznaczności pojęć – poświęcona jest najnowsza wystawa w Muzeum Śląskim. Autorka ekspozycji – Maria Fiderkiewicz zatytułowała ją „Kicz – między wstydem a zachwytem”. I to jest chyba sedno sprawy; ów rozdźwięk pomiędzy lękiem (nas, odbiorców) przed kompromitacją a cichym sentymentem i przyjaźnią, jaką obdarzamy rzeczy uznane za „byle jakie”. Jeśli więc Andy Warhol „wielkim artystą był”, to przede wszystkim dlatego, że przełamał artystyczną hipokryzję i przeniósł słynną puszkę soku z półki „kultura popularna” na półkę z napisem: „kultura wysoka”.

Na katowickiej wystawie najbardziej frapujący jest dział zatytułowany „Inspiracje kiczem”, w którym pomieszczone zostały m.in. prace Władysława Hasiora i Jerzego Przybyła. Obydwaj artyści byli zafascynowani sztuką z wiejskich jarmarków, gipsowymi odlewami i kolorowymi oleodrukami, które często wkomponowywali we własne dzieła albo je twórczo przetwarzali. Jerzy Przybył napisał nawet urokliwy „List do jelenia”, zwierzęcia nader często przez siebie portretowanego. Rewelacyjnie!

Pakiet obowiązujący
Tajemnica kiczu kryje się przede wszystkim w braku wyobraźni autora i powtarzalności schematów. O ile bowiem Hasior i Przybył tylko cytowali motywy odpustowe, o tyle wielu artystów (czasem o znanych nazwiskach), ale i ludzi nieznających nawet podstaw technik plastycznych, po prostu powielało cudze i własne pomysły. Zdaniem Marii Fiderkiewicz z tych motywów można ułożyć swoisty katalog, a w czołówce listy rankingowej znalazłyby się bez wątpienia: nimfy, łabędzie, pawie, konie (moda na podrabianych „kossaków” trwa nieprzerwanie) i anioły.

Na wystawie mnóstwo jest rozmaitych scen rodzajowych z ich udziałem; tak kiczowatych, że aż pięknych, a na pewno zabawnych. Do pakietu obowiązkowego dodać by wypadało wszelkie pejzaże – najlepiej z ruinami starego zamczyska albo szczytami alpejskimi w tle. Te obrazy i pocztówki, powielane dość nieporadnie, stanowią jednak ogromny kawał kultury XX wieku i trudno o nich nie pamiętać. Na wystawie nie brakuje zresztą przykładów „kiczu starodawnego”, jakim mogą być choćby „Sceny myśliwskie” Johanna Eliasa Ridingera.

Zupełnie odrębną grupę eksponatów stanowią natomiast prace artystów, głównie młodych, którzy wykorzystują i cytują kulturę popularną w pełni świadomie w reklamie i malarstwie. Tu cytaty – głównie z komiksów i fotografii prasowej – są bardzo wyraźne i stanowią element gry z widzem.

Między wsią, miastem a... socrealizmem
Może więc lepiej nie mówić o kiczach i dziełach, a raczej o pracach dobrych i złych. Zdarza się bowiem i tak, że obraz namalowany nienaganną techniką, z dużym wyczuciem koloru i proporcji, razi jednak odbiorcę pretensjonalnością w ujęciu modela czy nazbyt wielką dosłownością. W dziale „Bohaterowie marzeń” katowickiej wystawy znalazły się na przykład portrety malowane na zamówienie – wyidealizowane, manieryczne i pozbawione życia. Podobnie prezentuje się twórczość malarzy z okresu socrealizmu, gdzie robotnik podobny do robotnika jak dwie krople wody, a każdy z uniesieniem w oczach i transparentem w dłoni.

Najczęściej zachwianie kryteriów oceny, także tych własnych, emocjonalnych, rodzi się wtedy, gdy człowiek zmienia środowisko społeczne lub zawodowe. Kultura wiejska (nie tylko w Polsce) rządzi się innymi nawykami i wzorcami estetycznymi niż kultura miejska. Ich przemieszanie, powiększone o wzorce lansowane przez... telewizję, zbija z tropu wielu. Ale, jak sugeruje tytuł wystawy, nie wolno się wstydzić własnych zachwytów. Mamy do nich prawo.


Wystawa w Muzeum Śląskim w Katowicach „Kicz – między wstydem a zachwytem” czynna będzie
do 2 kwietnia 2006 roku. Jej autorką i kuratorem jest Maria Fiderkiewicz, autorem aranżacji plastycznej – Franciszek Kłak. Na zdjęciach wyżej: wybrane eksponaty, które można oglądać na wystawie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Robert EL Gendy Q&A

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto