Karuzela z walutami

Jeszcze dwa lata temu większość kredytów w Polsce zaciągano w walutach obcych. Szacuje się, że nawet 9 z 10 pożyczek przeliczano na marki, dolary lub franki szwajcarskie. Nic dziwnego: oprocentowanie było znacznie niższe niż w przypadku kredytów zaciąganych w złotych (różnica dochodziła do 10 punktów procentowych).

W miarę obniżania stóp procentowych sytuacja zmienia się. Oprocentowanie kredytów złotówkowych systematycznie maleje. Choć do poziomu oprocentowania pożyczek walutowych jeszcze daleko, część klientów składa w bankach dyspozycje w sprawie przewalutowania kredytu. Wiąże się z tym prowizja dla banku. Jeśli jednak trafimy na korzystny moment w relacji złoty - waluta, te koszty zwrócą się z nawiązką.

Kiedy przewalutować kredyt? Wtedy, kiedy waluta, w której jesteśmy zadłużeni, jest słaba. Obecnie znaczna część walutowych kredytów nominowana jest w euro. To przede wszystkim pożyczki, które przed 2002 rokiem zostały zaciągnięte w markach niemieckich. Pozostałą część stanowią kredyty dolarowe i kredyty we frankach szwajcarskich. Żadna z tych walut nie jest na tyle słaba, by warto było przewalutować kredyt na złotówkowy.

Oczekiwanie na obniżenie kursu może okazać się jednak bardzo ryzykowne. Przykładem jest niedawny kryzys w rządzie, związany z rezygnacją wicepremiera Marka Belki. Złotówka osłabła wówczas gwałtownie, dolar skoczył w górę z poziomu niewiele przekraczającego 4 zł do 4,25 zł, a euro jeszcze bardziej się wzmocniło i - co było efektem sytuacji na rynkach międzynarodowych - po raz pierwszy osiągnęło wartość większą od wartości dolara. Część osób zdecydowała się wtedy na przewalutowanie, ale nie było to dobre posunięcie, bo kursy dolara i euro zaczęły spadać.

A może warto przewalutowywać pożyczkę teraz? Koszty obsługi kredytu w walutach obcych są wciąż niższe od kosztów kredytu złotowego. Najtańsze kredyty w złotych kosztują ok. 10 proc., podczas gdy koszt najtańszych pożyczek walutowych wynosi ok. 5 proc. Wiele zależy od tego, w jakim momencie spłaty znajduje się kredytobiorca. Jeśli dopiero zaciągnął kredyt walutowy, zamiana na złotówki może się okazać korzystna - mimo prowizji i opłat np. za zmianę hipoteki (w przypadku kredytów mieszkaniowych). Jeśli jednak do końca spłaty pozostał tylko rok, zamiana może być nieopłacalna. Żeby to należycie ocenić, trzeba porównać zyski z przeprowadzenia przewalutowania do jego kosztów.

Z prognoz kursowych wynika, że wciąż najbardziej atrakcyjny jako waluta kredytowa jest dolar. Jego oprocentowanie jest niższe od oprocentowania euro. A ponieważ amerykańska gospodarka jest osłabiona, dolar nie powinien gwałtownie zyskiwać na wartości.

Gorzej jest (dla kredytobiorców) z euro, ponieważ notowania tej waluty rosną. W dodatku zbliża się moment wejścia Polski do UE i zamiany naszej waluty na unijną. W tej sytuacji trzeba się będzie liczyć z możliwością dewaluacji złotego wobec euro. To zaś oznaczałoby kilkuprocentową stratę.

Dobrym rozwiązaniem jest kredyt we frankach szwajcarskich - walucie bardzo stabilnej już od długiego czasu.

Niestety, nie można wykluczyć ryzyka kursowego. Oznacza to, że przy nagłych zmianach kursu, spowodowanych np. czynnikami zewnętrznymi, kredyt nagle drożeje. Taka sytuacja może mieć miejsce w przypadku wybuchu wojny USA z Irakiem. Jeśli podrożeje dolar, wzrośnie wartość pozostałych walut. Wtedy w najlepszej sytuacji będą ci, którzy zaciągnęli kredyt w złotówkach.

*
*
*

Koszty prowizji w przypadku przewalutowania
Bank Zachodni/WBK 0-1 proc.
ING Bank Śląski 1 proc. (minimalnie 100 zł)
Pekao SA 0-1,5 proc.
PKO BP 0,7-1 proc.
Kredyt Bank 0,5 proc.

Przewalutowania można dokonać kilka razy. Warunki operacji ustala bank. Mogą one stanowić, że każde następne przewalutowanie jest droższe. Z kolei część banków nie pobiera prowizji od tej operacji przy kredytach mieszkaniowych. Banki uwzględniają kursy kupna i sprzedaży walut w dniu przewalutowania kredytu. Jeśli zamieniamy kredyt złotowy na walutowy, przeliczenie dokonywane jest według kursu sprzedaży danej waluty. Jeśli postępujemy odwrotnie - według kursu kupna.