Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jarecki: Pasaż przy Chorzowskiej? Teraz nie chcę go nawet oglądać

Justyna Przybytek
Pani pytała ostatnio, czy ze wszystkich projektów jestem zadowolony. Nie. Z tego byłem zadowolony, gdy został zrealizowany. Teraz uważam, że trzeba by to wszystko wyburzyć. I dać komuś zlecenie, najlepiej mi (śmiech), żeby zrobić to od nowa - mówi Jurand Jarecki. Architekt, który po wojnie projektował Katowice. Z kolegami z Miastoprojektu narysował centrum stolicy województwa, które znamy dziś: ze Skarbkiem, Zenitem, Haperowcem.

Dziś za swoje realizacje Jarecki zbiera cięgi. Nie inaczej jest z projektami Mieczysława Króla (Superjednostka, Separator) czy duetu Henryk Buszko i Aleksander Franta (os. Tysiąclecia).

Wrocław nam zazdrościł

Symbolami Katowic po wojnie były Haperowiec, Skarbek i Superjednostka. A cała koncepcja centrum Katowic, gdy powstawał Spodek, budynek DOKP i pomnik powstańców, trafiła na wystawę w Muzeum Architektury i odbudowy we Wrocławiu. - W realizacji większych nowoczesnych zespołów urbanistycznych prym wiodła do tej pory Warszawa. W Katowicach następuje równoczesna przebudowa układu komunikacyjnego, budowa obiektów mieszkalnych, hotelowych, biurowych, kulturalnych, usługowych - napisał kurator wystawy Olgierd Czerner. I uwaga: "Dla społeczeństwa wrocławskiego wystawa jest dowodem, że rzetelny zbiorowy wysiłek, nawet w warunkach lokalnych trudności, może pozwolić na wzniesienie kompleksowo rozwiązanej części miasta".

Jarecki pamięta tamte zachwyty. - W latach 70. Katowice nazywano polskim Caracas, bo stolica Śląska rozwijała się tak samo prężnie - wspomina. Dlatego dziś denerwuje się, gdy projekty wówczas realizowane nawet przez kilka lat, są niszczone w ciągu kilku miesięcy przez nieumiejętne modernizacje.

Pawilony handlowe wzdłuż ulicy Chorzowskiej w Koszutce są najlepszym przykładem zniszczenia. - Trzeba to wyburzyć w diabły. Staram się tamtędy nie chodzić, nadkładam drogi, żeby je obejść. Przecież to wstyd - ocenia architekt.

Pawilony powstały w latach 60. W tle stały już bloki mieszkalne, więc pusty ciąg przed nimi prosił się o zagospodarowanie. Inwestor - Społem - zaplanował równy ciąg sklepów. Architekci nie chcieli byle czego. - Chciałem to jakoś ubarwić, żeby nie było nudnej zabudowy i nudnej drogi przed nią - wyjaśnia Jarecki. Zaprojektował ciąg pawilonów jak układankę z klocków lego, przed nimi oczko wodne, klomby, małą architekturę. Pawilony zaprojektował tak, że pod sufitem były wentylowane - taka klimatyzacja. Stworzył taras na jednym. Zaplanował też ogromne wystawy.

- Poszedłem tam w 2008 roku. Otwory na cyrkulację powietrza zamurowane, taras zabudowany, ławek nie ma - przyznaje smutno. Do tego wszechobecne reklamy, pobazgrane elewacje, zalepione witryny.

Reklama na Skarbku i tak wisi

- Prawo jest przeciwko nam. Ktoś kupuje sklepik i mówi, że aby towar sprzedać, musi zrobić tak i tak, i nie mogę mu przyjść i powiedzieć, że ja mam prawa autorskie i wiem lepiej. On mi powie: daj pan spokój. Dobry prawnik potrafi tak powykręcać przepisy, że nie mam podstaw, aby upominać się, żeby to było ładne - tłumaczy Jarecki. W sprawie pawilonów z Koszutki zrezygnował.

Przed laty reagował inaczej

- Pamiętam, jak przyjechał facet z Warszawy, w latach 90., i chciał na Skarbku wieszać billboard. Prezes Społem powiedział, że wypowiedzieć musi się autor. Nie zgodziłem się. Niech będzie reklama na fragmencie, ale nie na całej elewacji - relacjonuje. - Na to on, że to będzie największa reklama w Polsce. Ja mu na to, że mi to nie imponuje - dodaje. Mężczyzna od reklamy nie rezygnował. - Zapytał jeszcze raz, czy nie ma możliwości. Ja na to, że nie, takie jest prawo, do śmierci autora nie może pan tego zrobić. Na co on: to jest jakiś sposób. No tak, myślałem sobie: zastrzelić Jareckiego - śmieje się. Wspomina, że wtedy też, podczas spotkania, wybuchnęli śmiechem. - Potem facet mi powiedział, że zobaczę, że za parę lat i tak reklama będzie wisiała. I wisi.

Jareckiemu zniszczonych realizacji jest tym bardziej żal, że nadal pamięta, ile zachodu kosztowało architektów każda z nich. Choćby to, jak walczyli o materiały. W przypadku Skarbka chodzi o 6800 łusek, które uparł się sprowadzić z Francji, a przez kontakty z francuskimi architektami o mały włos nie zostałby posądzony o szpiegostwo. Wcześniej ozdobny element na elewację zamówił u żeglarzy z Gliwic z włókna szklanego i polimeru. - Ale to była ręczna robota i nie wiadomo, ile by nas to kosztowało - wspomina. Udało się przepchnąć łezki z Francji. - Przez rok je testowałem, a i tak musiałem spuścić z tonu, ze względu na koszty - wspomina I tak zamiast łez ze stali nierdzewnej, na elewacji Skarbka zawisły te z aluminium.

- Postęp powinien polegać na tym, że z czasem jest lepiej. I generalnie architektura się poprawiła, materiały są bez porównania lepsze. Dlatego łatwiej jest zrobić coś porządnego, a potrafią jednak zepsuć - mówi Jarecki. Myśli o pawilonach z Koszutki, ale nie tylko. - Jedyne, co mi się w życiu udało, to to, że Bibliotekę Śląską udało się zbudować już w nowej rzeczywistości, kiedy byłem nie tylko architektem, ale i wykonawcą, miałem biuro i pierwszy firmowy telefon - mówi. Ale pierwszy projekt Biblioteki wyszedł spod jego ołówka niedługo po wojnie. Od niego rozpoczęła się kariera Jareckiego w Miastoprojekcie, ale o tym za tydzień.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto