- Gdyby nie kolej, nie byłoby takiego rozwoju Katowic - mówi Krzysztof Kuchciński z Rady Jednostki Pomocniczej nr 9 w Katowicach, jeden z tych, którzy zaangażowali się w nagłośnienie tematu niszczejącej starej parowozowni w Katowicach. Od lat stoi pusta. Ostatnie lokomotywy opuściły to miejsce w 2011 roku. Dzisiaj PKP Intercity rezyduje w Zawodziu, PKP Cargo m.in. w Łazach, Tarnowskich Górach i Szczakowej, z kolei Koleje Śląskie, które działają po sąsiedzku, na Raciborskiej, dysponują tylko elektrycznymi zespołami trakcyjnymi.
Największym problemem wpisanej do gminnej ewidencji zabytków lokomotywowni jest to, że znajduje się w tzw. międzytorzu, czyli między czynnymi torami kolejowymi. Nie ma tam drogi dojazdowej. Kiedyś gdy cały teren, między Raciborską a dzisiejszym dworcem autobusowym przy Sądowej zawiadywały Polskie Koleje Państwowe, nie było problemu, a na teren parowozowni przechodziło się przejściem podziemnym. Dzisiaj z dojściem i dojazdem jest problem.
- Nieruchomość, na której położona jest parowozownia, zlokalizowana jest na międzytorzu i nie posiada drogi dojazdowej. W związku z tym, że część terenu objęta jest inwestycją związaną z modernizacją linii kolejowej, trwają konsultacje z PKP Polskimi Liniami Kolejowymi SA dotyczące budowy drogi dojazdowej w ramach trwających prac projektowych. Do czasu zakończenia tej inwestycji oraz ewentualnego wykonania drogi, nie ma możliwości zagospodarowania tego terenu. Również z tego względu pojawiające się w ostatnich latach oferty kupna, przejęcia lub wynajmu wskazanej nieruchomości i prowadzone na ten temat rozmowy musiały zostać wstrzymane - mówi Aleksandra Grzelak z biura prasowego PKP SA.
A obiekt niszczeje. Społecznicy podkreślają, że obiekt nie ma już ochrony, bo doszło tam do pobicia ochroniarza. Boją się, że niedozorowana przestrzeń szybko zamieni się w raj dla złomiarzy. A wtedy nie będzie już co ratować, bo parowozownia albo sama się zawali, albo trzeba ją będzie wyburzyć.
-Teren, na którym położna jest była parowozownia zajmuje obszar ponad 5 hektarów. Wielkość obszaru w kontekście ochrony obiektów jest dużym wyzwaniem, z którym staramy sobie poradzić, tak żeby ochronić go przed dostępem osób trzecich i dewastacjami. Na bieżąco zabezpieczamy dostęp do wnętrz obiektów, żeby chronić je przed dewastacją. Ponadto w zakresie ochrony byłej parowozowni współpracujemy na bieżąco z Policją i Strażą Ochrony Kolei w celu ograniczenia negatywnych skutków działań osób postronnych, a także skierowaliśmy pismo z prośbą o zwiększenie liczby patroli służb porządkowych w tym rejonie - dodaje Aleksandra Grzelak.
Społecznicy, którzy angażują się w nagłośnienie sprawy parowozowni chcą rozmawiać nie tylko z koleją, ale i z katowickimi radnymi, chociaż zdają sobie sprawę, że miasto ma związane ręce, bo właścicielem obiektu jest PKP SA.
- Nie ma większych szans, by utrzymać to miejsce jako kolejowe. Są tam dwie duże hale, a do tego budynek administracyjny i wieża ciśnień. Szansą może być współpraca publiczno-prawna strony samorządowej i prywatnego kapitału. Coś na kształt Fabryki Porcelany. To też dobre miejsce na działania kulturalne: spektakle teatralne czy wystawy - uważa Krzysztof Kuchciński. - Parowozowni zachowało się w Polsce wiele, ale w całym kraju nie ma chyba takiej jak w Katowicach. Jest unikatowa, bo to prawdopodobnie jedyna podwójna wachlarzowa lokomotywownia w Polsce - dodaje.
Czas pokaże, jaka będzie przyszłość tego obiektu.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?