Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Impresario kombinator

Marcin Król
zdjęcia: krzysztof matuszyński
zdjęcia: krzysztof matuszyński
Policja poszukuje Andrzeja Koczyka (powyżej), oszusta z Siemianowic Śląskich, który od kilku lat w całej Polsce z powodzeniem wyłudza pieniądze od organizatorów imprez z udziałem znanych wykonawców, m.in.

Policja poszukuje Andrzeja Koczyka (powyżej), oszusta z Siemianowic Śląskich, który od kilku lat w całej Polsce z powodzeniem wyłudza pieniądze od organizatorów imprez z udziałem znanych wykonawców, m.in. Budki Suflera, a ostatnio Ryszarda Rynkowskiego.

Tylko ktoś nienormalny może mu powierzyć pieniądze, a potem ja muszę za niego "świecić oczami" - skarży się brat Koczyka, Krzysztof. Ten człowiek to siedlisko zła i kombinatorstwa, paskudny oszust, który nie cofnie się przed zrobieniem komuś kolejnego świństwa - mówi z płaczem Bożena Michałowska, którą Koczyk zostawił z dzieckiem i... długami.

Ryszard Rynkowski miał być gwiazdą koncertu w "Spodku" inaugurującego 23 kwietnia śląską edycję akcji ,Polskie drogi - bezpieczne w Europie". Impreza co prawda doszła do skutku, ale bez gwiazdy wieczoru. Współorganizator koncertu, Andrzej Koczyk, dzień wcześniej zniknął z sumą 100 tys. zł. Pieniądze wiózł w reklamówce. - Dzwonił do mnie, że ma pieniądze i w dniu koncertu, przywiezie je do Katowic - mówi Krzysztof Stomma-Kossarzecki z dyrekcji Centrum Popularyzacji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego i Ochrony Środowiska, organizującego koncert. Ale Koczyk na miejsce nie dotarł, a jego komórka milczy. - Myśleliśmy, że coś mu się stało - dodaje Kossarzecki. Tyle, że nie był to pierwszy występek z jego udziałem. Okazuje się, że Koczyk nabiera tak ludzi od lat, czyni to z powodzeniem, ośmiesza i czuje się bezkarny, bo od pewnego czasu skutecznie wymyka się wymiarowi sprawiedliwości.


Wystrychnął Budkę Suflera

Koczyk ma "bajer", potrafi zawrócić w głowie i wzbudzić litość. - Miał parę wpadek, ale wybłagał u znajomych pomoc. Znów mu uwierzyli i zdrowo się na tym przejechali. Kiedy dowiedziałem się, że Koczyk stoi za organizacją tego koncertu, miałem złe przeczucia. On już kiedyś próbował nas wystawić do wiatru - mówi Bogdan Zep, menedżer Rynkowskiego.

Koczyk pod koniec lat 90. był autorem skandalu związanego z trasą Budki Suflera na Wybrzeżu. Koncertów nie było, bo impresario uciekł z częścią pieniędzy. Zespół wpadł we wściekłość i zerwał z nim umowę.
- Szkoda, że nikt nie zapytał mnie o reputację pana Koczyka, bo do uczciwych ludzi zaliczyć na pewno go nie można. Poza tym nie ma licencji, nie figuruje w spisie naszych kontrahentów - mówi Ryszard Nowosadzki, dyrektor okręgu ZAiKS w Katowicach.

Incydent z Budką Suflera na całe życie zapamięta Bożena Michałowska z Sosnowca, niegdyś związana z Andrzejem Koczykiem. Ułożyła sobie życie, ale długi za Koczyka spłaca do dzisiaj. Zostawił ją z niezapłaconymi fakturami wystawionymi na jej nazwisko i małym dzieckiem.

- Ten człowiek to siedlisko zła i kombinatorstwa, paskudny oszust, który nie cofnie się przed zrobieniem komuś kolejnego świństwa - mówi z płaczem kobieta.

W Pszczynie mieszka brat Koczyka, Krzysztof. Ostatni raz widział Andrzeja 20 kwietnia. - Tylko ktoś nienormalny może mu powierzyć pieniądze, a potem ja muszę za niego ,świecić oczami". Albo przychodzi tu policja, albo wierzyciele. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego - mówi Krzysztof Koczyk.

- Miał okazję zgarnąć pieniądze i to zrobił. Nie sądzę, by cokolwiek z tej sumy jeszcze mu zostało. Andrzej Koczyk jest hazardzistą. Zapewne tych pieniędzy już nie ma - ocenia Bożena Michałowska.


Uśpił naszą czujność

Koczyk jest sprytny. Na ogół reprezentuje organizatora w charakterze pełnomocnika, by mieć dostęp do pieniędzy. - Próbował uszczknąć część należności z faktur przed imprezą z udziałem Maryli Rodowicz, którą organizowałam, ale mu się nie udało. Koncert się odbył, ale temu panu podziękowałam - mówi Katarzyna Kijek z Sulejówka. Jak twierdzi, od roku z Koczykiem nie współpracuje. Niewiele brakowało, a wpadłaby z jego powodu w poważne tarapaty. Koczyk próbował wyłudzić od bydgoskiego dealera, firmy "Autex", dwa samochody: fiata palio weekend i alfę romeo. Jednym z nich długi czas jeździł. Dealer w końcu o samochody się upomniał, bo Koczyk nie chciał za nie zapłacić, po czym zgłosił sprawę na policję. Koczyk auta zwrócił.


Robił dobre wrażenie

Do koncertu Rynkowskiego Koczyk przygotowywał się od stycznia br. Ponoć miała to być dla niego ostatnia szansa, by pokazać siebie jako człowieka prawego i uczciwego.

- Robił dobre wrażenie. Elegancki, z manierami, z drogim palmtopem przy boku. Byłem trochę zdziwiony, że przyjechał do Olsztyna bez grosza przy duszy, ale takie rzeczy się zdarzają - mówi Kossarzecki. Od organizatora Koczyk otrzymał pełnomocnictwo. Koszty zorganizowania imprezy miały zostać pokryte ze środków pozyskanych ze sprzedaży biletów, które kupiły głównie duże firmy. Jedną z pierwszych był Bank Śląski w Katowicach. Kupił bilety za 52 tys. zł. Załatwił to... Koczyk. - I to uśpiło naszą czujność. Pieniądze pojawiły się na koncie kilka dni później - dodaje Kossarzecki. Jak się dowiedzieliśmy, Koczyk próbował podjąć je w banku od razu, ale zabraniają tego procedury, bowiem bank musiał przelać je na konto organizatora. Niespełna dwa miesiące później, pieniądze powiększone o wpływy z innych firm, z rachunku wyparowały. Koczyk jako pełnomocnik podjął je bez problemu.

- Próbował i innych sztuczek. Bez naszej wiedzy umieścił logo jednej z firm zajmującej się produkcją okien na naszej ulotce reklamowej. Okazało się, że wziął okna dla siebie, a im obiecał reklamę - dodaje Kossarzecki.



KTO WIE?
Osoby, które mają jakiekolwiek informacje na temat Andrzeja Koczyka, który zniknął ze stu tysiącami złotych przeznaczonymi na koncert Ryszarda Rynkowskiego w katowickim "Spodku", proszone są o kontakt z najbliższą jednostką policji lub pod numerem telefonu 997.

Jak kamień w wodzie

Organizator koncertu Ryszarda Rynkowskiego w Spodku od kilku tygodni próbuje udobruchać firmy, które kupiły bilety na Rynkowskiego, ale go nie zobaczyły. Większość zażądała zwrotu pieniędzy, bo zastępcze gwiazdy nie przypadły im do gustu. W tym gronie jest także Bank Śląski. - Jak żyję, jeszcze czegoś takiego nie doświadczyłam - podkreśla Grażyna Sobota, dyrektor zarządzania zasobami ludzkimi ING Bank Śląski w Katowicach.

O Andrzeju Koczyku, który zagarnął 100 tys. zł na honoraria dla artystów, słuch zaginął. Jego sprawą zajęła się już policja i prokuratura w Olsztynie. Na razie jednak zaginionemu zarzutów postawić nie można.
Wymiar sprawiedliwości powinien się jednak spieszyć. Koczyk ma amerykańską wizę i może planować wyjazd.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto