MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Hokejowa ballada o "Franku"

MARCIN JAROSZEWSKI
Krzysztofa Podsiadłę najczęściej można spotkać na lodowisku.
Krzysztofa Podsiadłę najczęściej można spotkać na lodowisku.
Pierwsze kroki na lodzie stawiał odziany w łyżwy figurowe, ale jakoś jazda w rytm muzyki nie leżała w jego naturze. Krzysztof Podsiadło z wizyt na Stadionie Zimowym w Sosnowcu jednak nie zrezygnował.

Pierwsze kroki na lodzie stawiał odziany w łyżwy figurowe, ale jakoś jazda w rytm muzyki nie leżała w jego naturze. Krzysztof Podsiadło z wizyt na Stadionie Zimowym w Sosnowcu jednak nie zrezygnował. Jako 11-latek był już oficjalnie zarejestrowany jako hokeista Zagłębia i regularnie trenował. - Gram już 30 lat i gdy patrzę wstecz i na to, kim jestem dziś, niczego nie żałuję - mówi napastnik sosnowiczan, który niedawno obchodził 41. urodziny. - Nadal z przyjemnością wkładam na siebie sprzęt i wyjeżdżam na mecz, czy trening. Po prostu czuję, że jeszcze mogę pomóc drużynie, a młodsi koledzy czasem coś podpatrzą...

Pan Krzysztof dojrzewał, gdy hokej nad Wisłą (i Brynicą!) kwitł, reprezentacja grała w grupie A, a w jego Zagłębiu było więcej reprezentantów Polski niż we wszystkich pozostałych klubach razem wziętych. - Ambicją fanatyka hokeja Jana Rodzonia było, aby zbudować w Sosnowcu potężny klub - wspomina popularny "Franek", który pseudonim otrzymał od imienia swojego taty. - Rodzoń swój cel osiągnął. Wraz z Markiem Cholewą, Krzyśkiem i Jarkiem Morawieckimi i kilkoma innymi kolegami, uczyliśmy się przy najlepszych. Na "Zimowym" grali: Jobczyk, Zabawa, bracia Tokarzowie, Jajszczok, Marcińczak, Pytel, zresztą kogo bym nie wymienił z tamtych czasów, to kadrowicz. Mieliśmy dobre wzorce. Kilka lat z rzędu w lidze nikt nie był w stanie nawiązać z nami walki - wspomina Podsiadło
Tłuste lata jednak minęły. I dla Zagłębia, i dla hokeja w ogóle. - "Kochane lata" odeszły wraz z nadejściem przemian ustrojowo-gospodarczych. Przyznaję, kiedyś można było dobrze żyć z hokejowej pensji. Wystarczyło na utrzymanie rodziny, klub zapewniał mieszkanie, mieliśmy książeczki górnicze, były talony na pralkę, kuchenkę czy nawet samochód. Oczywiście trzeba było go wykupić, ale po kilku latach jeżdżenia można go było jeszcze sprzedać z potężnym zyskiem. Młodzież się garnęła do sportu. Grupy naborowe liczyły nawet 40 osób, miała miejsce prawdziwa selekcja. Czy pamiętam jakiegoś partyjnego prominenta, który wywierałby na nas presję? Nie. Ale podczas nominacji olimpijskich miałem kontakt z obecnym prezydentem, Aleksandrem Kwaśniewskim. To tyle o polityce, wróćmy do hokeja... Dzięki niemu zwiedziłem całą Europę, byłem na igrzyskach w Calgary w 1988 roku i pięciokrotnie na mistrzostwach świata. Wspomnień mi nikt nie zabierze.
Żałuję jedynie, że nie prowadziłem żadnych statystyk swojej przygody z krążkiem. Wiedziałbym, w ilu meczach zagrałem w kadrze, w lidze, ile goli zdobyłem... Dziś do hokeja młodzież się nie garnie. Nie widzi perspektyw. Poziom naszej dyscypliny się obniżył, rodziców - na co dzień zmagających się z kłopotami dnia codziennego - nie stać na kupowanie drogiego sprzętu. Hokej niestety kosztuje...

Pan Krzysztof, oprócz tego, że wciąż czynnie angażuje się w walkę na tafli, jest także kierownikiem drużyny SMS II Sosnowiec, gdzie gra jego syn - Łukasz (córka Katarzyna nie złapała sportowego bakcyla). - Syn ma 17 lat i też jest napastnikiem. Nie namawiałem go do hokeja, ale też nie odradzałem. Wybrał sam. Przyznam, że cieszę się z tego i gdy trzeba, udzielam mu rad. Czy jak Andrzej Zabawa (z synem Dariuszem - red.) zagram z Łukaszem w jednej drużynie? Tego naprawdę nie wiem. Życie pokaże.

W polskiej lidze gra dwóch starszych zawodników od naszego bohatera. Są to: Andrzej Kotoński z Unii Oświęcim i Dariusz Szubert z GKS Katowice. - Są tylko rok starsi i jeszcze młodzież może się od nich uczyć. Przyznam, że podczas gry darzymy się nawzajem szacunkiem. A jak wygląda to w konfrontacji z młodzieżą? Bardzo różnie. Może czasem, kiedy "młody" ma włożyć kij między nogi, nie zrobi tego. Ale nie ma nic za darmo. Podczas walki zdarza się usłyszeć "ty stary..." i tu pada słowo nie nadające się do druku. Cóż, takie jest życie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zgadnij kto to? Sportowe gwiazdy jako dzieci

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Hokejowa ballada o "Franku" - Katowice Nasze Miasto

Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto