W najnowszych autobusach zainstalowano informatory głosowe i świetlne. Zapowiedzi są poprzedzane agresywnym gongiem: Bim-bam - następny przystanek, bim-bam - ten a ten przystanek... I tak co kilkadziesiąt sekund. Czy ten sygnał musi być aż tak agresywny i głośny? Tablice informacyjne na przystankach są opracowane przejrzyście, a większość podróżnych wie, gdzie chce jechać.
Jadąc rano do pracy, jestem zmuszony ze 30 razy wysłuchać tego bim-bam. A kierowca? Linia nr 11 liczy około 30 przystanków, czyli 60 bim-bamów. Lekko licząc, 5 kursów na zmianę - tam i z powrotem - to dla kierowcy 600 przyjętych dawek niepotrzebnego hałasu. Współczuję mu.
Nie mam nic przeciwko informacjom i nowinkom technicznym, ale zachowajmy umiar. Przecież pasażerowie nie wchodzą do pierwszego lepszego autobusu czy tramwaju, żeby być dowiezionymi do znanego im miejsca.
Wydaję miesięcznie 5 procent mojej pensji na komunikację i nie chcę odczuwać dyskomfortu w czasie podróży. Jedynie młodym ludziom nie przeszkadzają te komunikaty, bo wkładają słuchawki do uszu i z sadystycznym upodobaniem serwują sobie łomot w głowie. Za co zresztą w późniejszym wieku zapłacą przytępieniem słuchu i drogim aparatem słuchowym. Ale to już ich problem. Oprac. MOKR
Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?