GKS Katowice ma problem

W ostatnich latach sympatycy katowickiego GKS przyzwyczaili się, że ich drużyna odgrywała czołowe role w lidze. W trzech poprzednich sezonach jedynie Dwory/Unia Oświęcim była od niej lepsza. Tegoroczne rozgrywki są inne.
Działacze, nie mogąc uporać się z problemami finansowymi, nie byli w stanie utrzymać najlepszych zawodników. W spotkaniu z Podhalem Nowy Targ byli hokeiści GKS Pavel Urban, Zbigniew Podlipni i Janusz Hajnos strzelili pięć z dziewięciu goli swoim byłym kolegom. W Katowicach postawili na młodzież. A ta, jak na razie, odgrywa rolę chłopca do bicia dla najlepszych zespołów.

Od początku rozgrywek katowiczanie stracili już 38 goli. Prawdziwej klęski 3:13 doznali u siebie w spotkaniu ze Stoczniowcem Gdańsk. - Jak na razie, to była moja najwyższa porażka w karierze. Dlaczego jak na razie? Bo jeśli dalej zawodnicy będą tak grać, to możemy przegrywać jeszcze wyżej. Wielu z nich musi przemyśleć, czy chce grać w hokeja. Nikt nikogo zmuszać nie będzie do przychodzenia na treningi. Jeśli nie chce to niech nie przychodzi - twierdzi Andrzej Schubert trener GKS.

W katowickim zespole każda formacja wymaga wzmocnienia. Największe problemy szkoleniowiec ma jednak z bramkarzem. Już na samym początku rozgrywek kontuzja wyeliminowała na kilkanaście dni Michała Elżbieciaka. Bramki GKS strzegł Damian Wolanin i, delikatnie mówiąc, nie spisywał się najlepiej. Szkoleniowiec nie miał jednak pola manewru, bo trzeciego bramkarza nie ma. Być może ta sytuacja się zmieni, gdyż katowiczanie starają się o Tomasza Kowalczyka z Polonii Bytom. - Nie możemy go potwierdzić, bo bytomianie chcą dużych pieniędzy. Rozmawialiśmy też z Markiem Batkiewiczem o jego powrocie, ale nie stać nas na niego - przyznaje Schubert.

Finansowe problemy klubu trochę dziwią opiekuna katowickich hokeistów. - Przecież jest tyle firm na Śląsku?! Dla nich to reklama. Możemy sobie wspólnie pomóc. Firma zyska rozgłos, a my zbudujemy mocny zespół - uważa Schubert.