Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

DZ: Odkrywamy prawdę o alkoholowych ciągotach naszych pikarzy

Bartosz Karcz
Pili też inni, ale to Sławomir Peszko miał  pecha i  wyleciał z kadry
Pili też inni, ale to Sławomir Peszko miał pecha i wyleciał z kadry Fotomontaż Marcin Makówka
Czy to przed II wojną światową, czy w najlepszych dla polskiego futbolu latach 70. i 80., jak i ostatnio, piłkarze pili alkohol i niewiele wskazuje na to, żeby ten stan rzeczy miał kiedykolwiek się zmienić.

Afera alkoholowa w piłkarskiej reprezentacji, w której główne role odegrali Maciej Iwański i Sławomir Peszko, musiała zaskoczyć tylko osoby, który futbolem interesują się od święta. Alkohol w polskim - i nie tylko - futbolu obecny był bowiem od zawsze, a Iwański i Peszko mają znacznie bardziej znanych poprzedników, którzy za spożywanie procentów wylatywali z polskiej kadry.

Przypadki "Eziego"

Przed II wojną światową futbol wyglądał inaczej niż dzisiaj. Już wtedy kibice mieli jednak swoich idoli, którzy zachwycali tłumy. W polskiej ekstraklasie gwiazdą tamtych czasów był Ernest Wilimowski. Popularny "Ezi" czarował swoją grą nie tylko kibiców Ruchu Chorzów, ale również reprezentacji Polski. Dla nikogo tajemnicą nie było, że ulubieniec Chorzowa miał skłonność do napojów wyskokowych. Tolerowano tę jego przypadłość, bo nawet na kacu Wilimowski przerastał rywali często o klasę.

Afera wybuchła w 1936 roku, gdy Ruch przegrał z Cracovią 0:9. Dzień wcześniej piłkarze Niebieskich mieli pić alkohol. Właśnie, piłkarze, a nie tylko Wilimowski. To jednak jego wyrzucono z reprezentacji. Dlatego niektórzy twierdzą, że prawdziwym powodem kary było rzekome - zabronione wtedy - zawodowstwo piłkarza, a alkohol miał być tylko pretekstem. Fakt jednak pozostał faktem, Wilimowski na igrzyska olimpijskie do Berlina nie pojechał. Polska zajęła na nich czwarte miejsce, a obserwatorzy byli zgodni - z Wilimowskim w składzie mielibyśmy medal.

O światowej klasie tego piłkarza świadczy to, że dwa lata później, gdy już wrócił do reprezentacji, na mistrzostwach świata we Francji strzelił cztery bramki samej Brazylii. Wtedy już jednak skłonności Wilimowskiego do alkoholu nikomu nie przeszkadzały, a jego wielką klasę potwierdzali również zagraniczni rywale.

Afera na Okęciu

Kilkadziesiąt lat później Polska zaczęła odnosić największe sukcesy w historii naszego futbolu. Jeśli ktoś myśli, że piłkarze z lat 70. i 80. wylewali za kołnierz, to grubo się myli. Największa afera tamtych czasów miała miejsce w 1980 roku, gdy za picie alkoholu na zgrupowaniu reprezentacji przed meczem z Maltą ukarano Józefa Młynarczyka, a niejako rykoszetem dostało się również Zbigniewowi Bońkowi, Stanisławowi Terleckiemu i Władysławowi Żmudzie, którzy stanęli w obronie kolegi.

W tamtej reprezentacji grał również wiślak, Andrzej Iwan, którego skłonności do mocniejszych trunków nigdy nie były tajemnicą. "Ajwen" bez skrępowania opowiada o tamtych czasach.

- Prawda jest taka, że obecni piłkarze przy nas to prawdziwe aniołki - mówi. - Piło się zarówno w reprezentacji, jak i w klubach. Czasy były jednak inne, panowała cenzura i wiele naszych wyskoków po prostu tuszowano. Alkohol na zgrupowaniach kadry był zawsze obecny, a wtedy, gdy przyłapano Młynarczyka, piło więcej piłkarzy. Zgadzam się jednak ze Zbyszkiem Bońkiem, który powiedział, że gdyby w tamtych czasach za picie wyrzucano z kadry, to nie mielibyśmy ani jednego medalu. Może dlatego, że byliśmy wtedy w światowej czołówce, nikt specjalnie nie przejmował się tym, że piłkarze pili alkohol. Oczywiście przed ważnymi meczami nikt nie pił, ale już na pożegnanie zawsze albo prawie zawsze takie sytuacje miały miejsce.

Iwan wspomina zresztą, że alkohol to nie tylko specyfika polskich klubów czy reprezentacji. Grał m.in. w Niemczech i Grecji, i jak twierdzi, tam piłkarze też pili. - Pamiętam, że gdy trafiłem do Bochum, to przyjechał do mnie do domu trener Hermann Gerland (aktualny asystent Luisa van Galla w Bayernie Monachium - przyp. red.). Patrzę, a on wyciąga z torby karton papierosów, następnie flaszkę wódki i mówi do mnie: - Andrzej rób tutaj to samo co w Polsce, ale graj też tak samo...

Kowalczyk i spółka

Po pokoleniu Iwana długo przyszło polskim kibicom czekać na sukces naszych piłkarzy. Kolejny nastąpił dopiero w 1992 roku, gdy biało-czerwoni wywalczyli srebrne medale na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie.

Sam Janusz Wójcik, który prowadził tamten zespół, miał opinię człowieka, który lubi dobrze się zabawić. Jego podopieczni nie ustępowali swojemu trenerowi. Mocno zakrapiane imprezy tamtej drużyny opisał szczegółowo w swojej książce czołowy piłkarz tamtych lat Wojciech Kowalczyk. Z autobiografii piłkarza, zatytułowanej "Kowal - prawdziwa historia", można się dowiedzieć np., że po zwycięstwach piło się oficjalnie, a po przegranych meczach alkohol kupowało się po kryjomu. I to w zasadzie jedyna różnica...

To, co kibicom utkwiło natomiast w pamięci z tamtego okresu to powrót naszych futbolistów z Barcelony, gdy na Okęciu kilku z nich miało poważne problemy z utrzymaniem pionu. Był jednak sukces, więc nikt specjalnie nie przejmował się takimi detalami, jak pijani kadrowicze.

Dzisiaj też piją

Czasy najnowsze to dwie duże afery alkoholowe. Pierwsza miała miejsce w 2008 roku, gdy na zgrupowaniu kadry we Lwowie, na piciu alkoholu przyłapani zostali Artur Boruc, Dariusz Dudka i Radosław Majewski. Ostatnio wyszła sprawa z Iwańskim i Peszką. To jednak tylko wierzchołek góry lodowej - akurat te sprawy trafiły z nazwiskami do mediów. W środowisku piłkarskim nie było jednak tajemnicą, że piłkarze mocno zabalowali np. podczas zgrupowania towarzyszącego meczowi ze Stanami Zjednoczonymi wiosną 2008 roku w Krakowie.

- Aktualni piłkarze i tak mają większą świadomość niż my - mówi Andrzej Iwan. - Oczywiście dzisiaj w grę wchodzą większe pieniądze niż za naszych czasów. Więcej też jest pokus, bo prócz alkoholu dostępny jest też legalny hazard. Więcej też jednak zawodnicy mają do stracenia.

Z jednej strony Iwan ma rację, ale z drugiej - co jakiś czas wybuchają afery związane z piłkarzami, nie tylko tymi, którzy grają regularnie w reprezentacji. Problemy z alkoholem mieli tak uznani ligowcy jak choćby Kamil Grosicki czy Marcin Burkhardt. Obaj teraz odbudowują z powodzeniem swoją pozycję w polskiej piłce w Jagiellonii Białystok i twierdzą, że najgorsze mają za sobą. Oby im się powiodło i oby polscy trenerzy nie musieli stykać się z takimi sytuacjami jak przed laty Orest Lenczyk w Wiśle, który od jednego z czołowych piłkarzy usłyszał, że ten pił, pije i pić będzie, bo raz w tygodniu musi... przeczyścić krew.

Za granicą też za kołnierz nie wylewają
Nie tylko polscy piłkarze mają problemy z alkoholem. Przed laty dwa bardzo głośne przypadki miały miejsce w Anglii. Paul Gascoigne był ulubieńcem kibiców na Wyspach Brytyjskich. Talent miał ogromny, ale niestety, nie tylko do gry. O problemach z alkoholem "Gazzy" media na całym świecie informowały praktycznie przez cały okres jego kariery. Kilkudniowe libacje, bicie żony, to obraz człowieka, który wielki był jedynie na zielonej murawie. Gascoigne nie odnalazł się również po zakończeniu kariery. Staczał się coraz bardziej. W lutym 2008 roku został zatrzymany przez policję na podstawie ustawy o zdrowiu psychicznym. Kilka miesięcy później w Liverpoolu zaalarmowana policja zastała piłkarza w hotelowej łazience, gdzie usiłował popełnić samobójstwo. Jak stwierdzono, był to efekt alkoholu oraz silnej depresji "Gazzy". Może jednak ta historia nie zakończy się smutno. Ostatnio bowiem Gascoigne podjął pracę w zespole ósmej ligi angielskiej Garforth Town. To ma być dla niego szansa wyjścia na prostą.

Ogromne problemy z alkoholem miał inny angielski piłkarz Tony Adams. Zawodnik Arsenalu wiele razy zatrzymywany był za awantury. W końcu w 1990 roku trafił na trzy miesiące do więzienia za jazdę samochodem po pijanemu. W 1996 roku Adams opamiętał się. Publicznie przyznał się do tego, że jest alkoholikiem i rozpoczął terapię. Jego walkę o powrót do zdrowia śledziła cała Anglia, a autobiografia, opisująca te zmagania, cieszyła się dużą popularnością na Wyspach Brytyjskich. Adams wygrał walkę z nałogiem. Przestał pić, a po zakończeniu kariery piłkarskiej został trenerem. Obecnie pracuje z powodzeniem w Azerbejdżanie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: DZ: Odkrywamy prawdę o alkoholowych ciągotach naszych pikarzy - Katowice Nasze Miasto

Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto