Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dyrektor Muzeum Śląskiego o wieżowcach w Strefie Kultury: Nie niszczmy tego, co udało się tu osiągnąć

Justyna Przybytek
Sporo kontrowersji wzbudza budowa bloków w Strefie Kultury. Warto poznać zdanie dyrektor Muzeum Śląskiego na ten temat...

My dziś nie szanujemy tego, co udało się dokonać ponad podziałami politycznymi w temacie Strefy Kultury i co doprowadziło do utworzenia przestrzeni publicznej, która jest na ustach wszystkich znawców architektury. Strefa Kultury ma swoje wady, znamy je wszyscy, ale to nie daje prawa do zawłaszczenia jej przez inwestora i projektanta do swoich partykularnych interesów – mówi w wywiadzie dla Dziennika Zachodniego Alicja Knast, dyrektor Muzeum Śląskiego w Katowicach. To dosadny komentarz wobec planów związanych z budową w Strefie Kultury osiedla mieszkaniowego z 12-, a docelowo także 18-kondygnacyjnymi wieżowcami.

Rozmowa z Alicją Knast, dyrektor Muzeum Śląskiego w Katowicach

Muzeum Śląskie będzie miało po sąsiedzku osiedle mieszkaniowe z 12-kondygnacyjnymi, a docelowo również 18-kondygnacyjnymi blokami. Ta wizja nie zyskała pani uznania.
Alicja Knast: Propozycja ułożenia budynków, którą przedstawiła Medusa Group, jest tak skonstruowana, że tworzy ścianę ponad Strefą Kultury. Nie jest to bynajmniej ażurowa, luźna zabudowa. To kilka wysokich budynków, które nie podkreślają pokopalnianych budowli Muzeum Śląskiego – co mogłoby poniekąd zmienić stan rzeczy – a stanowią nową, agresywną, zwartą dominantę. Ewidentnie w tej propozycji nie chodzi o dopasowanie się do Strefy Kultury, a o zbudowanie nowej jakości i wyeliminowanie wagi krajobrazu postindustrialnego w postaci wieży szybu Warszawa II, wieży szybu Bartosz i wieży ciśnień.

Budynki Muzeum Śląskiego będą wyglądać jak klocki rozrzucone w piaskownicy.

Inwestor, mimo że start pierwszego etapu osiedla został zapowiedziany na połowę roku, nie zaprezentował oficjalnie wizualizacji, nie przedstawił też, co zamierza realizować w kolejnych etapach tego projektu. Pani wizualizacje oglądała.
Gdy w listopadzie dowiedziałam się o planowanej wysokości budynków, poprosiłam o wnikliwe studium konsekwencji tego przedsięwzięcia dla sylwety miasta. Do tej pory takie nie zostało sporządzone. Wizualizacje, które zostały mi pokazane, były przedstawione w taki sposób, że inwestycja wyglądała „niewinnie” dla krajobrazu, niezwykle atrakcyjnie i przekonywająco, bez pokazania konsekwencji dla osi widokowych miasta. Takie studium zrobiliśmy sobie sami i ich wynik jest przerażający. Niestety, budynki Muzeum Śląskiego w tej propozycji będą wyglądać jak klocki rozrzucone w piaskownicy. Właściwie ich nie ma. Architektura terenu muzeum jest bardzo przemyślana, logiczna, ale gdy dodamy do niej tego typu dominanty, powstaje chaos. Osie widokowe na Muzeum Śląskie rozciągające się od strony ulicy Dudy-Gracza, od pomnika Powstań Śląskich, od kampusu uniwersyteckiego przestają istnieć. Dziś dominantami tej przestrzeni są wieża ciśnień, wieża szybu Warszawa II i wieża szybu Bartosz. Poprzez takie działanie ten widok, jeden z najbardziej wartościowych w regionie, który daje jasne świadectwo o postindustrialnej przeszłości miasta i regionu, całkowicie zniknie.

Czytaj też: Bloki w Strefie Kultury mogą mieć nawet do 18 kondygnacji

Zwolennicy inwestycji przekonują, że wysokie budynki mieszkalne w centrum to cecha nowoczesnych ośrodków miejskich.
Skala naszych muzealnych budynków to trzy, maksymalnie cztery piętra plus dominanty widokowe. Proszę sobie wyobrazić tę skalę plus trzy metry skarpy, z której wyrastają wysokościowce z wysokim usługowym parterem i dwunastoma piętrami do góry. Dwukrotnie prosiłam o nowe wizualizacje tej inwestycji, tak abyśmy wszyscy wiedzieli, jakie będą konsekwencje tego projektu. Nie zobaczyłam ich ani ja, ani mieszkańcy Katowic. W mediach czytałam, że inwestycja i teren Strefy Kultury porównywane były do Central Parku. Traf chciał, że pracowałam w Metropolitan Museum of Art mieszczącym się w Central Parku i akurat za moich czasów dyskutowana była sprawa dobudowy świetlika do skrzydła galerii sztuki współczesnej. Okazało się, że nie można było przesunąć tej budowy nawet o kilkadziesiąt centymetrów, bo cały Central Park, jeśli chodzi o jego zabudowę, jest otoczony ze strony miasta największą możliwą ochroną. Nie ma możliwości ingerencji w tę przestrzeń. Dlatego posługiwanie się tym przykładem, gdy Central Park jest przez miasto Nowy Jork chroniony w sposób tak radykalny, jest wprowadzaniem opinii publicznej w błąd.

Strefa Kultury takiej restrykcyjnej ochrony, choć to teren zrewitalizowany za ponad 1 miliard złotych, nie ma. Właściwie od strony formalnej nie ma żadnej ochrony, bo nie ma planu zagospodarowania przestrzennego dla tej przestrzeni. Przedstawiciele miasta opierają się na studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta Katowice. I przekonują, że zgodnie z nim dominanty w sąsiedztwie Muzeum Śląskiego powstać mogą.
Interpretacja zapisów studium, o którym pani wspomina, jest dokonywana na korzyść inwestora, nie na korzyść instytucji publicznej i przestrzeni publicznej. W mojej ocenie działanie w tej kwestii jest podejmowane w tempie szybkim, metodą faktów dokonanych, aby doprowadzić do realizacji za wszelką cenę.

W opinii prof. Irmy Koziny z Uniwersytetu Śląskiego przy tak wysokiej zabudowie w sąsiedztwie, traci sens idea chowania Muzeum Śląskiego pod ziemią.
W konkursie na siedzibę muzeum nie było zapisu, że budujemy pod ziemią. Natomiast jury, gdy zauważyło projekt pracowni Riegler Riewe Architekten, uznało ten pomysł za genialne rozwiązanie, które należy podjąć, o ile warunki na to pozwolą, bo łączy funkcję muzealną i świadectwo industrialnego charakteru miasta. Trudność budowania muzeum pod ziemią była o wiele większa niż budowania na ziemi, droższe są też koszty utrzymania takiego budynku. Nie narzekamy jednak i cieszymy się, że możemy pracować w tak unikalnej instytucji, która swoją architekturą opowiada o przemianach zachodzących w naszym regionie. Apeluję do wszystkich o zdrowy rozsądek i chwilę namysłu nad tym, co dla nas jest dzisiaj najważniejsze: czy wspieranie wąskiej grupy beneficjentów tej sytuacji prawnej, tj. braku skonsultowanego społecznie planu, czy też dobro wspólne? W tej sytuacji zadaję sobie też nieustannie pytanie, po co wkopaliśmy budynek pod ziemię komplikując proces inwestycyjny, zwiększając koszty inwestycji i eksploatacji?

Jaki konkretnie wpływ będzie miała inwestycja TDJ Estate na Muzeum Śląskie?
Ogromny. Stracimy na pewno od strony wizerunkowej, nie wiemy, jak to wpłynie na inne kwestie typu gospodarka wodna czy nasilenie ruchu drogowego. Muzeum jako takie przede wszystkim jest przestrzenią, która stanowi istotny element naszej marki. Jak wynika z naszych badań przeprowadzonych w styczniu 2018 roku na próbie ogólnopolskiej, Muzeum Śląskie jest najbardziej rozpoznawalnym muzeum regionalnym w kraju. Ta rozpoznawalność wynika z programu, ale głównie z inwestycji, jakiej dokonaliśmy. Region bardzo mocno zyskał dzięki takiemu odważnemu posunięciu (wkopanie muzeum pod ziemię, wyeksponowanie budynków pokopalnianych – przyp. red.). Ale to perspektywa dzisiejsza. Druga sprawa, wyobraźmy sobie, jak wygląda miasto za 50 lat, gdy nie będą już żyli ludzie, którzy pamiętają to miejsce jako swoje miejsce pracy. Nasze wnuki i prawnuki będą pytały: skąd wywodzi się to miasto? Co im odpowiemy? Że z biurowców i mieszkaniówki?

Muzeum Śląskie i Strefa Kultury traktowane są przedmiotowo, a miasto wspiera ten kierunek.

Z przemysłu. Z hut i kopalni. To pochodzenie pokutuje jednak stereotypami, z którym od lat chce się uporać miasto. Być może dlatego przedstawiciele miasta dali zielone światło dla tej inwestycji?
Niestety, wstydzimy się industrialnej przeszłości, chcemy pokazać jak bardzo nowocześni jesteśmy, jak bardzo się zmieniliśmy. To w mojej ocenie wyraz głębokich kompleksów miasta. Tymczasem dojrzałość społeczeństwa poznaje się po tym, jak szanuje swoją przeszłość, a nie jak epatuje teraźniejszością. My dziś nie szanujemy tego, co udało się dokonać ponad podziałami politycznymi w temacie Strefy Kultury i co doprowadziło do utworzenia przestrzeni publicznej, która jest na ustach wszystkich znawców architektury. Strefa Kultury ma swoje wady, znamy je wszyscy, ale to nie daje prawa do zawłaszczenia jej przez inwestora i projektanta do swoich partykularnych interesów. I nic nie może usprawiedliwiać sytuacji, że bardzo wąska grupa ludzi korzysta z faktu, że jest w takiej bliskiej odległości od atrakcyjnego miejsca, a mimo to się do niego nie dostosowuje. To jest niedopuszczalne w normalnych warunkach poszanowania dla roli instytucji publicznych. W sytuacji, jaką mamy obecnie Muzeum Śląskie i Strefa Kultury traktowane są przedmiotowo, a miasto wspiera ten kierunek i – co przerażające – nie widzi innego sposobu myślenia. Wczoraj otrzymałam odpowiedź Prezydenta Waldemara Bojaruna (wiceprezydenta Katowic - przyp. red.) na moje pismo, zawierającą analizę konsekwencji inwestycji dla strefy kultury, będącą zdawkowym, nie merytorycznym zapewnieniem o wysokim standardzie tej inwestycji. Mieszkańcy, z którymi rozmawiam, czują się bezradni, sądzą że sprawa jest przegrana i nic nie da się już zrobić. To wygląda jak zwycięstwo systemu nad człowiekiem i dobrem wspólnym.

Bo mieszkania po północnej stronie Strefy Kultury powstaną. To pewne.
Absolutnie nie jesteśmy przeciwni, żeby tak się stało. Ale ta zabudowa powinna być niższa. Maksymalnie 4-piętrowe budynki plus wysoki użytkowy parter. Doprowadzilibyśmy do zagęszczenia zabudowy w mieście, zniknęłyby nieużytki. Budynki Medusy w tej formie są świetnie zaprojektowaną mieszkaniówką, ale to nie oznacza, że w tym miejscu powinny być budowane w takiej skali. Ta inwestycja powinna być służebna wobec kontekstu, w jakim jest osadzona.

Apeluje pani o uszanowanie tego, co udało się stworzyć na terenie po kopalni Katowice, ale też o publiczną dyskusję dotyczącą planów wobec tego miejsca.
W sytuacji, gdy nie ma planu zagospodarowania przestrzennego, lokalna społeczność nie ma możliwości dyskusji na ten temat. Oczywiście wszystko odbywa się w zgodzie z prawem, ale poza wspólnotą, dla której wszyscy, tj. Urząd Miasta wraz z instytucjami publicznymi, służymy. Głosy wobec inwestycji mogą być bardzo różne, w tym pozytywne, jednak w tej chwili mieszkańcy miasta i regionu nie wiedzą, co jest planowane na tym terenie, a do tej informacji mają pełne prawo. Firma TDJ Estate, ale także Medusa Group oraz Imago PR (inwestor, pracownia projektowa i agencja PR obsługująca inwestora – przyp. red.) są - w mojej ocenie - obdarzone wielkim zaufaniem społecznym, które w chwili obecnej bezpardonowo, na zimno wykorzystują. Firmy te nieustannie podkreślają swój związek z regionem oraz szacunek dla tutejszej historii i przestrzeni, przy czym obecnie są to deklaracje bez pokrycia. Nie przyjmuję do wiadomości komunikatu, jaki te firmy wysyłają, mówiąc „proszę nam zaufać” i nie pokazują wizualizacji swojego projektu. Nie w przypadku przestrzeni Strefy Kultury, która jest własnością wspólną i najbardziej cenną przestrzenią miasta i regionu. Jesteśmy dziś w trakcie znajdowania symbolicznych ram dla Katowic i całego regionu, ram niezwykle potrzebnych do budowania poczucia tożsamości z miejscem, ale też poczucia wspólnoty. W tej sytuacji działanie, o którym mówimy, powoduje przyzwolenie na ignorowanie poczucia tożsamości i potrzeby budowania wspólnoty przez przestrzeń publiczną, która powinna być otoczona specjalną troską. To ta przestrzeń kreuje świadomość, skąd wywodzi się dzisiejszy kształt regionu, co jest dla nas ważne i jaki jest nasz stosunek do tej historii: czy się jej wstydzimy, czy też ją w pełni akceptujemy, a nawet jesteśmy z niej dumni.

Lokalna społeczność nie ma możliwości dyskusji na ten temat.

Przypomnijmy: pod koniec ubiegłego tygodnia firma TDJ Estate poinformowała, że ma już warunki zabudowy dla pierwszego etapu inwestycji w północnej części Strefy Kultury w Katowicach. Jej start zaplanowano w połowie tego roku, w tym samym terminie ma rozpocząć się sprzedaż mieszkań. Chodzi o budowę – w pierwszym etapie trzech 12-kondygnacyjnych bloków z 300 mieszkaniami. Wszystkie trzy bloki będą wyrastały ze wspólnego cokołu z lokalami usługowymi. Pod budynkami będzie dwukondygnacyjny parking. Osiedle projektuje bytomska pracownia Medusa Group. Cechą budynków będą „przeszklone elewacje o kubistycznej estetyce”, zaś samo osiedla ma być otwarte i z dużą ilością zieleni. Ile etapów i bloków powstanie w tym miejscu ostatecznie? Inwestor nie podaje tej informacji. Nie chce też pokazać wizualizacji osiedla. Wiadomo jednak, że koncepcja osiedla zakłada, że obok 12-kondygnacyjnych staną jeszcze budynki 18-kondygnacyjne. Tereny, na których będzie budować TDJ Estate, znajdują się naprzeciw terenu Muzeum Śląskiego. To obecnie nieużytki. Spółka działkę kupiła za 20 mln zł w licytacji komorniczej we wrześniu 2015 r. Wcześniejszym właścicielem ziemi była firma Eurostar Real Estate.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polacy chętniej sięgają po krajowe produkty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto