Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Duchowny z Katowic, ks. prof. Jerzy Myszor, został członkiem Komisji Historycznej Episkopatu

Agata Pustułka
ks. prof. Jerzy Myszor. arc/Andrzej Grygiel
ks. prof. Jerzy Myszor. arc/Andrzej Grygiel
W diecezji katowickiej od prawie trzech lat bez medialnego zgiełku działa nieformalna komisja historyczna, której pracami na polecenie arcybiskupa Damiana Zimonia kieruje ks. prof. Jerzy Myszor.

W diecezji katowickiej od prawie trzech lat bez medialnego zgiełku działa nieformalna komisja historyczna, której pracami na polecenie arcybiskupa Damiana Zimonia kieruje ks. prof. Jerzy Myszor.

Wiedza duchownego, powściągliwość i dyskrecja zostały teraz dostrzeżone przez Episkopat i został jednym z czterech członków specjalnej Komisji Historycznej, której celem będzie zmierzenie się z przeszłością Kościoła w PRL-u.

Ks. Myszor nie chce mówić o swojej roli i czekających go zadaniach. - Jest za wcześnie - ocenia. Zaznacza jednak, by kategorycznie nie utożsamiać roli Komisji z rolą Wielkiego Lustratora.

To zgodne z linią prezentowaną przez arcybiskupa Zimonia, który nie ekscytuje się lustracją i wiele razy na łamach mediów przestrzegał przed konsekwencjami dzikiej lustracji. W jednym z wywiadów wyznał nawet, że wie, którzy księża zostali złamani, rozmawiał z nimi, bo sami do niego przyszli.

Wśród hierarchów polskiego Kościoła dominuje ton przebaczenia i troski. Przekonują m.in. głosem niezwykle wpływowego biskupa Tadeusza Pieronka, że ton ten nie wynika z chęci ukrycia jakiś kompromitujących faktów. - Kościół nie może być lustratorem w sensie świeckim - ocenia biskup.

Sytuacja dojrzała jednak do tego, by przyjrzeć się aktom SB całościowo. Jednak zaproponowany sposób oglądu materiałów oddaje całą wiedzę w ręce Kościoła i tylko od strony kościelnej zależeć będzie ile i co ujawnić. To wielka odpowiedzialność.

Choć na tle lustracyjnej gorączki Śląsk to oaza spokoju, to zdaniem historyków w czasach swej "świetności" SB mogła zwerbować tu co najmniej kilkuset duchownych.

Nawet w bliskim otoczeniu Metropolity Katowickiego biskupa Herberta Bednorza, który piastował funkcję w latach 70. i 80., działali donosiciele. A warto dodać, że biskup Bednorz był jednym z najbardziej niepokornych duchownych, szczególnie znienawidzonych przez komunistyczny reżim.

W Katowicach na początku lat 90. ówczesny komendant policji w Katowicach Roman Hula, działacz opozycyjny i poseł Jerzy Wuttke oraz szef UOP Jerzy Konieczny weryfikowali funkcjonariuszy SB. Wtedy struktury zajmujące się Kościołem zostały całkowicie rozbite, a wydział IV przestał istnieć.

Większa część materiałów została jednak zniszczona.

Na Śląsku działała też w ramach SB specjalna grupa zajmująca się rozbijaniem pielgrzymek do Częstochowy, Piekar, a także wizyt Jana Pawła II. Tylko w 1983 roku podczas pielgrzymki Ojca Świętego na Śląsk na jej rzecz pracowało m.in. 111 donosicieli na uczelniach, 23 w domach akademickich i 27 w ośrodkach duszpasterstwa akademickiego.

Ksiądz Jerzy Myszor jest profesorem dr hab. nauk humanistycznych w zakresie historii nowożytnej i współczesnej. Ma też doktorat z teologii. Obecnie jest kierownikiem Zakładu Teologii Patrystycznej i Historii Kościoła na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach oraz członkiem Rady Wydziału Teologicznego.

Jest autorem monografii "Stosunki Kościół-państwo okupacyjne w diecezji katowickiej 1939-1945", "Historia diecezji katowickiej", a także redaktorem trzytomowego "Leksykonu duchowieństwa represjonowanego w PRL w latach 1945-1989. Pomordowani - więzieni - wygnani".

Obok Księdza Myszora w skład Komisji Historycznej do zbadania kwestii księży współpracujących z PRL-owską SB weszli: historyk - ks Jacek Urban z Papieskiej Akademii Teologicznej, prawnik - prof. Wojciech Łączkowski i prorektor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego - prof. Zbigniew Cieślak.


Dziennik Zachodni: Episkopat zdecydował o powołaniu komisji, która ma zająć się... No właśnie czym ma się zająć: lustracją, archiwizacją informacji, historycznym opracowaniem dziejów kościoła w PRL-u?

ks. dr Józef Kloch: Ta komisja jest komisją historyczną, a nie, co chciałbym z całą mocą podkreślić, komisją lustracyjną. Ma za zadanie ukazać prawdę o minionym okresie zmagania się o wolność, oczywiście od strony Kościoła i ludzi Kościoła. Jej powołanie jest efektem Memoriału, "oczyszczania pamięci", o czym mówił Jan Paweł II w kontekście Jubileuszu 2000 Roku. To cel ogólny, zaś konkretne programy i zadania będą sprecyzowane po pierwszym spotkaniu i następnych, już z pracownikami IPN.

DZ: Jak prace nowej komisji mają się do ustaleń istniejących komisji diecezjalnych, powoływanych przez niektórych biskupów?

JK: Komisja historyczna będzie współpracować z istniejącymi już komisjami diecezjalnymi. Nie będzie natomiast jakąś superkomisją, która będzie nad tamtymi górować i kontrolować ich pracę.

DZ: Ksiądz zdaje sobie sprawę, iż oczekiwania niektórych środowisk są takie, że efektem prac komisji będzie np. lista księży agentów...

JK: Lustracyjne zapędy niektórych środowisk i mediów doprowadziły do tego, że w sposób niedopuszczalny mylona jest ofiara z katem, prześladowany z prześladowcą. Nie zapominajmy, że to Kościół był prześladowany od samego początku istnienia państwa komunistycznego. Pamiętajmy, że zanim komukolwiek się śniło o opozycji w kraju, Kościół był zwornikiem narodu, gwarantem ciągłości ducha polskości. I oto teraz właśnie Kościół ma być najbardziej na cenzurowanym?! Niby dlaczego? W sprawie sporządzenia przez Komisję Historyczną listy agentów chcę jednoznacznie wyjaśnić - to oczekiwanie mediów. Od razu mówię - oczekiwanie błędne.

DZ: Czy formuła rozprawienia się z przeszłością zaproponowana przez ks. Zaleskiego zmieści się w formule komisji?

JK: Ta komisja dopiero rozpoczyna prace. Najpierw musi się zebrać, wybrać przewodniczącego. Nie wykluczone, że skład będzie powiększony o jedną osobę. Przewodniczący Episkopatu Polski napisze list do prezesa IPN informujący o powołaniu komisji i poprosi go o pomoc merytoryczną w pracy naukowej. Wcześniej członkowie komisji otrzymają pisma nominacyjne.

DZ: Kiedy się zbierze komisja?

JK: W najbliższym czasie. W tym spotkaniu będzie uczestniczył prezes IPN i zostaną określone kierunki badawcze. Oczekujemy od IPN pomocy, bo to Instytut ma dokumenty, a nie strona kościelna, a łącznie IPN dysponuje ponoć 90 kilometrami wszelkiego typu akt odnoszących się do wszystkich środowisk; jest więc to ogromna praca - dotrzeć do akt odnoszących się do Kościoła.

DZ: Czy wiedza zdobyta przez członków komisji będzie upubliczniona?

JK: Materiały będą publikowane. Jednak kiedy i w jakim zakresie - jeszcze za wcześnie, by o tym mówić.

DZ: Nie uważa ksiądz, że powołanie Komisji to krok spóźniony? Decydując się wcześniej na stworzenie takiego ciała badawczego można by uniknąć wielu trudnych sytuacji np. medialnej lustracji ks. Czajkowskiego, czy na drugim biegunie problemów z inicjatywą ks. Zaleskiego.

JK: Kościół ma długie doświadczenie jeśli chodzi o ocenę, czy szybko działać, nie biorąc pod uwagę praw człowieka bądź wolniej, ale z rozwagą, z poszanowaniem dobrego imienia każdego. To niezwykle istotna kwestia, bo wskazując na kogoś jako na agenta, bez koniecznej wnikliwości badań, skazuje się go na śmierć cywilną. Gdyby ze strony Kościoła padły takie pochopne oskarżenia to byłoby to zupełnie niezgodne z misją, sensem naszego działania. Nie można biec do redakcji z wyrwanymi z kontekstu materiałami i publikować nie interesując się, czy zniszczyliśmy człowieka, czy nie, jest to prawda czy fałsz.

DZ: Nie sądzi ksiądz jednak, że skala problemu i emocji była dla polskiego Kościoła zaskoczeniem?

JK: Nie mam miarki do tego typu ocen. Dzisiaj, patrząc na media, niekiedy można odnieść wrażenie, że to Kościół był wszystkiemu winien, że roiło się w nim od agentów. Na miły Bóg! Powściągnijmy emocje i szybkość działania. Przypadek prof. Zyty Gilowskiej uczy wszystkich, jak bardzo trzeba być ostrożnym.

DZ: Ale znów przypadek ks. Czajkowskiego jest argumentem na rzecz wyjaśniania przeszłości.

JK: I redakcja "Więzi" poradziła sobie z tą trudną sytuacją wzorcowo.

**Przeciwni dzikiej lustracji
(fragment stanowiska Episkopatu Polski w sprawie powołania Komisji Historycznej)

"Kościół nie może się zgodzić na sytuację, kiedy poza wszelkimi procedurami prawnymi, poprzez publiczne oskarżenia i ferowanie wyroków bez prawa do obrony i wyjaśnienia, narusza się ludzką godność osób pomawianych. Biskupi (...) solidaryzują się z wszystkimi osobami pokrzywdzonymi przez tzw. dziką lustrację. Powołana Komisja Historyczna będzie wspomagać pokrzywdzonych w dochodzeniu do prawdy".
Trzy oblicza lustracji
ojciec Konrad Hejmo**
W kwietniu ubiegłego roku ówczesny prezes IPN Leon Kieres ogłosił, że ojciec Hejmo, opiekun polskich pielgrzymów w Rzymie, był w latach 70. i 80. tajnym współpracownikiem SB o pseudonimach Hejnał i Dominik, a za donoszenie otrzymywał pieniądze. Według Instytutu współpraca miała trwać aż 13 lat. W archiwach zachowały się nawet kasety magnetofonowe z nagraniami kompromitującymi dominikanina. Kościół z niedowierzaniem przyjął rewelacje IPN. Sam Hejmo zaprzeczał. Wszystkie wątpliwości zostały rozwiane po publikacji dokumentów przez IPN.

ks. Michał Czajkowski

Jako pierwsze o agenturalnej działalności ks. Czajkowskiego poinformowało "Życie Warszawy". Ksiądz miał współpracować z SB w latach 1960 - 1984. Jego oficerem prowadzącym był jeden z esbeków skazanych za zabójstwo księdza Popiełuszki - Adam Pietruszka. Choć

ks. Czajkowski konsekwentnie zaprzeczał swej agenturalnej przeszłości z dnia na dzień w mediach ukazywały się kolejne szczegóły jego pracy dla SB. Radził np. esbekom jak można skutecznie ograniczyć liczbę wiernych uczestniczących w pielgrzymce papieża. Ujawnienie księdza Czajkowskiego, od lat zaangażowanego w budowanie dialogu polsko-żydowskiego, pełniącefo funkcję współprzewodniczącego Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, było ciosem dla wielu środowisk w Polsce, zwłaszcza po tekście, z którego wnikało, że donosił także na Jacka Kuronia i ks. Popiełuszkę. Esbecy płacili księdzu za donosy.

ks. Tadeusz Isakowicz - Zaleski

Ksiądz z Krakowa, który od kilku miesięcy bezskutecznie próbuje ujawnić donoszących na niego agentów. Hierarchowie Kościoła uznali, że zaproponowana przez niego forma rozprawienia się z przeszłością jest niestosowna. Ksiądz - ofiara esbeków bity przez nich i więziony - podsycał emocje informując o swoich kolejnych odkryciach w esbeckich aktach. Teraz biskup Stanisław Dziwisz nakazał mu milczenie. Jednocześnie wydawnictwo "Znak" nie zaprzestało prac nad wydaniem książki księdza Zaleskiego na temat prześladowań. W czasie zbierania materiału ksiądz wysłał do księży kolegów donoszących na niego listy, by wytłumaczyli się i przeprosili. Odezwali się tylko nieliczni.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto