Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Budrykowi grozi pożar

Krzysztof P. Bąk
arch.
arch.
Dyrektor kopalni Budryk zamierza dzisiaj wznowić pracę na jednej ze ścian wydobywczych. Alarmuje, że w przeciwnym razie w wyrobisku może wybuchnąć pożar. Strajkujący odpowiadają: najpierw porozumienie.

Dyrektor kopalni Budryk zamierza dzisiaj wznowić pracę na jednej ze ścian wydobywczych. Alarmuje, że w przeciwnym razie w wyrobisku może wybuchnąć pożar. Strajkujący odpowiadają: najpierw porozumienie.

Zagrożenie pożarowe na dwóch z trzech funkcjonujących w kopalni ścianach stwierdzili w czasie codziennych kontroli inspektorzy Okręgowego Urzędu Górniczego w Gliwicach. Dyrektor OUG wydał dwie decyzję nakazujące uruchomienie dwóch ścian zaliczonych do najwyższej kategorii metanowej.%07- Jedna ściana musi zostać uruchomiona niezwłocznie. W przeciwnym razie może dojść do zagrożenia pożarowego. Wtedy trzeba będzie odizolować ją od reszty kopalni, byłaby praktycznie wyłączona z użycia - wyjaśnia Edyta Tomaszewska, rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego. - W przypadku drugiej ściany, gdyby nie można było jej uruchomić, trzeba ograniczyć dopływ powietrza do niej.

Wzrost zagrożenia pożarowego w Budryku to efekt wstrzymanego 23 dni temu wydobycia. W tym czasie w wyrobiskach zmienił się m.in. poziom wodoru i acetylenu. To sprzyja tzw. samozagrzaniu się węgla w złożu, a w konsekwencji - powoduje podziemny pożar.

- Podjąłem decyzję, żeby uruchomić jedną ścianę. Nie wyobrażam sobie, że komitet strajkowy nie pozwoli na to. Chętnych do pracy znajdę %07- dodaje Piotr Bojarski, dyrektor kopalni Budryk.

Według liderów protestujących na dwóch poziomach pod ziemią przebywa już ok. 450 górników. Szacunki zarządu kopalni są dwukrotnie niższe. Wiesław Wójtowicz, jeden z liderów strajkujących mówi, że nie dotarł do niego protokół z kontroli inspektorów. - Informowanie o zagrożeniu pożarowym to taktyka zarządu kopalni, by przerwać strajk. Wydobycie można wznowić od razu. Wystarczy, że zarząd podpisze z nami porozumienie i przestanie zagrażać tej kopalni - odpowiada Wójtowicz. - Albo pewna firma z Żor postawi tamy odcinające dopływ tlenu. Powinna zrobić to za darmo, bo wcześniej zapłacono jej za tamy, których nie ma na dole.

Wczoraj nie wznowiono rozmów. Nie wiadomo, czy dojdzie do tego dzisiaj. Mediatorowi Jerzemu Markowskiemu nie udało się nakłonić zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej i kopalni Budryk do powrotu do negocjacji.

Wieczorem pod bramą kopalni trzeci dzień z rzędu górnicy spotkali się ze swoimi bliskimi. Żony strajkujących górników chcą w Piekarach Śląskich odwiedzić żonę dyrektora kopalni, by - jak mówią - porozmawiać z nią jak kobiety z kobietą.



Z Jerzym Markowskim, byłym senatorem i pierwszym dyrektorem kopalni Budryk, rozmawia Krzysztof P. Bąk

Spełnił się czarny scenariusz w Budryku. Protestujący zaczęli strajk okupacyjny pod ziemią.

Strajk okupacyjny to początek katastrofy. Jest trudny do racjonalnego rozwiązania. Jeśli nikt nie będzie rozmawiać z górnikami, to będzie to równoznaczne z ich upokorzeniem.

Dlaczego strajk okupacyjny pod ziemią to katastrofa?

Negocjacje są praktycznie niemożliwe, bo dostęp do górników jest utrudniony, a poziom desperacji większy niż na powierzchni. Pojawia się też inny problem. Strajk pod ziemią to nie jest zajęcie całego poziomu. To opanowanie ważnych dla wydobycia punktów, choćby głównej magistrali transportowej. To wystarczy, by sparaliżować kopalnię. Kilka lat temu w Bełcha- towie kilkanaście osób zajęło punkt transportu węgla z kopalni do elek- trowni i sparaliżowało 25 proc. mocy energetycznej kraju. Jeśli strajkujący okupują ważne punkty, a pozostali chcą pracować, to pracodawca ma zmartwienie: musi im płacić i zapewnić możliwość pracy.

Był Pan mediatorem pomiędzy strajkującymi a zarządami kopalni i Jastrzębskiej Spółki Węglowej, której Budryk ma się stać częścią. Widzi Pan szansę przełomu?

W każdym proteście są dwa trudne momenty: wywołać strajk i zakończyć go z poczuciem sukcesu. To kwestia ich wiarygodności. Obydwie strony muszą zrobić krok do tyłu. Na przykład pracodawca zgodzić się na 10 zł dziennej stawki więcej niż do tej pory, a związkowcy na nią przystać. Moja dalsza mediacja nie ma sensu, zarządy nie chcą rozmawiać. Złożyłem obu stronom projekt porozumienia. Z tego, co wiem, strajkujący nad nim poważnie myślą, a pracodawcy z przyczyn doktrynalnych go odrzucają. Więcej nie potrafię.

Strajkujący mówią, że ich wydajność jest dwukrotnie wyższa niż górników z JSW. Rzeczywiście Budryk jest tak wydajną i zyskowną kopalnią?

Są tam potężne zasoby, ok. 360 mln ton węgla koksowego i energetycznego bardzo dobrej jakości. Przy dzisiejszym poziomie wydobycia wystarczą na 90 lat. Ostatnia wybudowana w Polsce kopalnia jest całkowicie zmechanizowana, zbudowana według najnowocześniejszych trendów górniczej tech- niki. Do tego dochodzi fantastyczna geologia: regularne zaleganie i grube pokłady węgla. Byliśmy pierwsi w tym złożu. Mogliśmy projektować eksploatację nieskrępowani działalnością poprzedników. To z punktu widzenia górniczego prawdziwe eldorado. Dlatego są warunki do wysokiej wydajności, jednej z najwyższych w Europie. Płace w Budryku stanowią tylko 28 proc. kosztów wydobycia węgla. W innych kopalniach jest to nawet połowa wszystkich kosztów.

Ale Budryk jest też kopalnią "wybuchową". Nie ma rozmów, negocjacji, tylko od razu strajk.

Mam na sumieniu tę kopalnię. Kierowałem jej budową i kompletowałem załogę. Ci ludzie przyszli do roboty, a nie organizować strajki. Zjechali z całej Polski, bo dawała im perspektywę. Skąd wybuchowość? Mam teorię, że jeden z moich następców za bardzo uspołecznił zarządzanie kopalnią. Z sobie wiadomych tylko powodów podzielił się nim ze związkami zawodowymi. Doszło do paradoksu. Związkowcy decydowali o polityce finansowej, kadrowej, płacach. To było chore tak dalece, że kolejny dyrektor dostrzegł, że nie da się tak kierować zakładem. Próba odzyskania wpływów szefa kopalni zrodziło konflikty ze związkami. Jednocześnie rygory płacowe spowodowały w załodze uczucie niedocenienia. Związkowcy postanowili uzewnętrznić je teraz. Przy okazji wejścia do JSW zwietrzyli szansę, by upomnieć się o poziom płac. Ale przecież nie idą tam jako ubodzy krewni, ale jako bardzo pożądani przez JSW.

Co można zrobić w tej sytuacji?

Szczerze mówiąc, dziwię się, że obecny rząd tak bezkrytycznie przyjął decyzję poprzedników o rozpoczęciu procesu łączenia JSW i Budryka. Na miejscu premiera Pawlaka odroczyłbym decyzję o przyłączeniu kopalni do JSW najdalej na rok, by w Budryku z własnych środków doszli do wskaźnika średniej płacy w JSW. Niech sami podzielą pieniądze, które są przecież w tej kopalni.

Pan mówi, że warto odroczyć, a może w ogóle lepiej zrezygnować z tego pomysłu. Jaki interes Skarb Państwa ma w tej fuzji?

Dla Skarbu Państwa jest to absolutnie obojętne, czy kopalnia z Ornontowic jest samodzielna, czy jest częścią JSW. Sądzę nawet, że gdyby kiedyś zdecydowano się sprzedać osobno spółkę i osobno Budryk, to wpływ do państwowej kasy byłby większy, niż cena za całą JSW z Budrykiem jako jej częścią.

Na połączeniu zyska tylko JSW?

JSW jest producentem węgla koksowego. Nie inwestowała w udostępnianie nowych pokładów u siebie i nie potrafi się wywiązać z umów na dostawy węgla koksowego. Z jej punktu widzenie pozyskanie Budryka jest formą uzupełnienia własnej zdolności dostarczania niesamowicie zbywalnego, osiągającego wysokie ceny produktu. Nie wydając pieniędzy, zyskuje dodatkowego producenta. Nie dziwie się, że JSW sięga po tę kopalnię.

Towar jest na razie kłopotliwy...

Płace to spory problem. Wypłaty w Budryku są niższe od najniższych w JSW. Ale jak już się z nimi uporają, to będą mieli kolejny problem, inwestycje. Żeby w Budryku wydobywać najlepszy węgiel, trzeba zbudować nowy poziom, który będzie kosztował ok. 300 mln zł. Teraz trzeba zrównać płace, szukając pieniędzy w JSW, w perspektywie trzeba będzie inwestować w Budryku, szukając pieniędzy w spółce. W ciągu dwóch lat przewiduję powtórkę z rozrywki.

Więcej korzyści odniesie Budryk?

Dla kopalni to teoretycznie obojętne. Jednak pozyskiwanie środków przez emisję akcji i giełdę może być korzystniejsze dla inwestycji w Budryku. Za rok może się okazać, że atrakcyjność giełdowa kopalni będzie większa niż JSW.

Kto zyska najbardziej?

Na pewno ten, kto w przyszłości kupi całą JSW, z sześcioma, a nie pięcioma kopalniami.

Dr Jerzy Markowski (ur. 1949), absolwent Wydziału Górniczego Politechniki Śląskiej. W górnictwie przeszedł wszystkie szczeble do funkcji dyrektora kop. Budryk. W l. 1995-96 sekretarz stanu w resorcie przemysłu. W 1997 wiceminister gospodarki. Przez dwie kadencje (do 2005) senator SLD z okręgu gliwickiego

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto