MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Bez goli na Stadionie Śląskim

JACEK SROKA
Najlepszą sytuację do zdobycia gola Węgrzy mieli w 66 min. Strzał Attili Tokoliego (z prawej) obronił jednak Jerzy Dudek. Fot. ARKADIUSZ GOLA
Najlepszą sytuację do zdobycia gola Węgrzy mieli w 66 min. Strzał Attili Tokoliego (z prawej) obronił jednak Jerzy Dudek. Fot. ARKADIUSZ GOLA
Polskie pospolite ruszenie nie zdołało wygrać z Węgrami i nasze szanse na awans do finałów mistrzostw Europy są coraz mniejsze. Trudno zresztą marzyć o zakwalifikowaniu się do turnieju Euro 2004 nawet z najsłabszej ...

Polskie pospolite ruszenie nie zdołało wygrać z Węgrami i nasze szanse na awans do finałów mistrzostw Europy są coraz mniejsze. Trudno zresztą marzyć o zakwalifikowaniu się do turnieju Euro 2004 nawet z najsłabszej grupy, skoro jedyną drużyną, z jaką potrafią wygrać biało-czerwoni, jest San Marino.

Trener Paweł Janas doskonale zdawał sobie sprawę z wagi pojedynku z Madziarami, a mimo to wystawił do gry jedenastkę, która nigdy wcześniej w takim składzie nie grała. Brak zrozumienia pomiędzy polskimi piłkarzami był aż nadto widoczny i kto wie, czy właśnie brak zgrania nie sprawił, że nie potrafiliśmy pokonać bramkarza Herthy Berlin Gabora Kiraly'ego.

Węgrzy zagęścili środek boiska i grali uważnie w obronie, stąd w I połowie nasz zespół nie miał zbyt wielu okazji strzeleckich. Zaraz na początku gry Marcin Kuźba w amatorski sposób usiłował wymusić na włoskim arbitrze podyktowanie rzutu karnego, ale Massimo De Santis nie dał się nabrać na efektowny pad napastnika Wisły. Później potężnie z dystansu strzelał Piotr Świerczewski trafiając wprost w bramkarza, a o niecelnych uderzeniach głową Emmanuela Olisadebe i Radosława Kałużnego nie ma nawet co wspominać. Znacznie groźniejszy był rzut wolny w wykonaniu Mirosława Szymkowiaka, po którym piłka przeleciała tuż nad poprzeczką.

Goście mądrze się bronili, ale kiedy już zapędzali się pod nasze pole karne, to polskim kibicom cierpła skóra. Tak było chociażby po potężnym uderzeniu Csaby Fehera z holenderskiego NAC Breda z rzutu wolnego czy też minimalnie niecelnych strzałach z dystansu Petera Lipcseia z Ferencvarosu i Zsolta Lowa z Energie Cottbus.

W środku boiska poczynaniami kolegów starał się kierować Krisztian Lisztes z Werderu Brema, ale kto wie, czy nie cięższą robotę wykonywał jego kolega z Herthy odpowiedzialny za rozbijanie polskich ataków - Pal Dardai. Po zmianie stron to właśnie on strzelał tuż obok słupka, a chwilę później polskimi obrońcami "zakręcił" Attila Tokoli z Ferencvarosu. Jedyny napastnik w ekipie Madziarów w 66 min. znalazł się z piłką sam przed Jerzym Dudkiem, ale golkiper Liverpoolu błyskawicznie wyszedł z bramki i nogami obronił jego uderzenie. To była najgroźniejsza sytuacja bramkowa gości, bowiem co prawda chwilę później Tokoli znów był z piłką przed naszym bramkarzem, lecz strzał z linii pola karnego wyraźnie Węgrowi nie wyszedł.

Polacy po przerwie długo rozgrywali piłkę, jednak nie mieli żadnego pomysłu na sforsowanie zagęszczonej defensywy rywali. Słabo grała nasza druga linia, a Węgrzy bronili się dziesiątką zawodników i nie przebierali w środkach. W pewnym momencie na murawie równocześnie zwijało się z bólu aż trzech polskich piłkarzy - Jacek Bąk, Marcin Zając i Mirosław Szymkowiak. Receptą na zdobycie gola nie były też strzały z dystansu, bowiem po uderzeniach Tomasza Hajty i Szymkowiaka futbolówka trafiała w obrońców gości. Znacznie groźniejsze były prostopadłe podania. Po jedynej w tym meczu szybkiej kontrze biało-czerwonych Kamil Kosowski zacentrował do Olisadebe, a ten wprawdzie uwolnił się spod opieki obrońcy, lecz jego strzał Kiraly sparował na róg.

Dopiero w ostatnim kwadransie Polacy bardziej zedydowanie natarli na Węgrów. Wzdłuż bramki groźnie, ale niecelnie uderzał piłkę Maciej Stolarczyk. W końcówce bohaterem reprezentacji mógł zostać Olisadebe. Po podaniach Kosowskiego i Hajty "Oli" strzelał głową z najbliższej odległości, jednak Kiraly każdorazowo był na posterunku broniąc słabe uderzenia czarnoskórego reprezentanta Polski.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto