Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bank pana Janosza

Robert Kasperek, Maria Wolska
Mieczysław Janosz, założyciel banku. Fot. Jacek Rojkowski
Mieczysław Janosz, założyciel banku. Fot. Jacek Rojkowski
Dzień dobry, telefonuję z Bytomia. Chciałem kupić świadectwo udziałowe – wczoraj z taką prośbą zadzwoniliśmy do Banku Słowiańskich Ofiar Wojny w Bielsku-Białej. Chcieliśmy sprawdzić, czy dalej działa.

Dzień dobry, telefonuję z Bytomia. Chciałem kupić świadectwo udziałowe – wczoraj z taką prośbą zadzwoniliśmy do Banku Słowiańskich Ofiar Wojny w Bielsku-Białej. Chcieliśmy sprawdzić, czy dalej działa. Niestety, działa. Bank założony przez Mieczysława Janosza, handlarza nieruchomościami, niegdyś negatywnego bohatera afery „Żelazo”, nadal ma się świetnie i rozszerza działalność. Kiedyś koncentrował się głównie na Podbeskidziu, teraz ogarnął cały region. Do naszej redakcji zgłosili się w tym tygodniu mieszkańcy Sosnowca, którzy przynieśli kopie wniosków skierowanych do Janosza o wydanie „pierwszego Świadectwa Udziałowego w Banku Słowiańskich Ofiar Wojny, Odział Polska, na sumę 73.996 złotych”.

Bank, którego nie ma, świadczy usługi takie jak prowadzenie rachunków bankowych, przyjmowanie wkładów oszczędnościowych i lokat terminowych, prowadzenie rozliczeń pieniężnych, udzielanie i zaciąganie pożyczek, wykonywanie operacji czekowych i wekslowych. Czyli robi wszystko to, czego zgodnie z prawem bankowym robić nie może. Oszukańczy bank Janosza powstał, jak twierdzi on sam, w wyniku orzeczeń Międzynarodowego Trybunału Słowiańskiego oraz na mocy uchwał Komitetu Narodowego Polskiego, Wydziału Oświecenia Narodowego w Bielsku-Białej. Tyle że takich instytucji nie ma. Są w głowie Janosza. Żeby stać się udziałowcem banku, czyli w niedalekiej przyszłości dostać rzekomo kilkadziesiąt tysięcy złotych, wystarczy wpłacić 100 złotych na pokrycie pierwszego świadectwa. Dlatego do biura Janosza pukają i dzwonią codziennie naiwni. Przeważnie są to osoby starsze. Na oficjalnej stronie internetowej Stowarzyszenia Ofiar Wojny i Związku Weteranów Wojny, przeczytać można bezczelne zdanie właściciela banku: „Ostatnim dniem występowania o wypłatę należnych odszkodowań cywilnoprawnych jest koniec świata”.

Postępowanie w sprawie działalności Banku Słowiańskich Ofiar Wojny z Bielska-Białej umorzone zostało po sześciu miesiącach. — Dochodzenie w sprawie wyłudzenia kwot pieniężnych na szkodę osób nabywających świadectwa udziałowe umorzono wobec braku dostatecznych danych uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa — tłumaczy prokurator rejonowy, Janusz Jaros. Umorzono również dochodzenie w sprawie prowadzenie działalności bankowej bez wymaganej licencji. — Próbowano to ocenić niejako pod kątem prowadzenia działalności parabankowej bez zezwolenia. Bo w istocie rozsyłane oferty stanowiły jakąś próbę zgromadzenia funduszy i obracania nimi. Natomiast nie doszło do zgromadzenia kapitału. Było jeszcze za wcześnie, żeby mówić o przestępstwie — uzupełnia prokurator Marek Mleczek. W związku ze skargą kilku pokrzywdzonych akta główne sprawy znajdują się obecnie w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.
Tymczasem bank Janosza nadal nie jest bankiem, nie posiada licencji prezesa NBP. — Nie ma takiego banku. Nie ma i nie było — mówi Zofia Gołubiec z Biura Licencji Bankowych Generalnego Inspektoratu Nadzoru Bankowego w Warszawie. Jeśli nie jest bankiem, inspektorat nie może nic zrobić. — To sprawa dla policji — dodaje Gołubiec.

Bank Mieczysława Janosza działa więc bez przeszkód. W dodatku ogłosił przetarg nieograniczony „na sprzedaż wymagalnych wierzytelności przypadających od dłużników otwarty dla wszelkich osób fizycznych i prawnych z państwami włącznie”. Prezes Janosz tłumaczy, że chodzi o cywilno-prawne odszkodowania wojenne należne Polakom od Niemców i Niemiec. W sumie to 537,1 mld marek (według wartości z 1972 roku) lub 284,6 mld dolarów amerykańskich. Przeliczona na złotówki kwota 537,1 mld marek została podzielona na 50 mln udziałów, każdy o wartości 73.996 zł. Są one rzekomo przeznaczone dla wszystkich żyjących Polaków, którzy doznali krzywd podczas wojny.

Ofiarom wojny i ich spadkobiercom prezes Janosz przedstawia się jako prawnik, były prokurator, mecenas, osoba „tak ustosunkowana, że nikt jej nie ruszy”.



Co ma na koncie

Mieczysław Janosz w latach 60. popełniał z bratem Kazimierzem na Zachodzie przestępstwa dla polskich tajnych służb (afera „Żelazo”). W latach 80. stał na czele Stowarzyszenia Polaków Poszkodowanych przez III Rzeszę Niemiecką. Na początku lat 90. kolportował w Bielsku antyżydowskie ulotki. W kolejnej odsłonie objawił się jako najemca Żwirowiska w Oświęcimiu, na którym Kazimierz Świtoń stawiał krzyże. „Ze swoich antysemickich poglądów nie czyni żadnej tajemnicy” — pisały o nim niemieckie „Nord-Bayerische Nachrichten”. W związku z „Żelazem” Janosz siedział też krótko w areszcie.



Dla 50 milionów Polaków

Tak zwany Bank Słowiańskich Ofiar Wojny powstał w połowie 2002 roku na podstawie uchwał bliżej nieznanych „słowiańskich organizacji pozarządowych” w Bielsku-Białej, Belgradzie i Moskwie i od swoich „klientów” domaga się wpłat w wysokości 100 zł za obietnicę otrzymania „pierwszego świadectwa udziałowego” wartości 73.996 zł. Ta kwota wyliczona została na podstawie krzywd wyrządzonych Polakom w latach 1939-2002 przez zbrodniarzy wojennych i zbrodniarzy przeciwko ludzkości. „Następcy prawni tych zbrodniarzy uczynili Polaków przymusowymi wierzycielami” — tłumaczy pomysłodawca banku. Nie udało nam się ustalić, ile osób zasiliło już konto Stowarzyszenia Ofiar Wojny. Sam prezes, mgr praw Mieczysław Janosz oraz sekretarz Zarządu Głównego SOW, mgr Stanisław Bastowski, obiecują w ulotkach, że „już wkrótce nastąpi pierwsze wydanie świadectw udziałowych dla 50.000.000 Polaków w Polsce i na świecie”. I twierdzą też, że „ten bank usunie z Twego życia okropieństwa zjawiska bezrobocia i biedy”.



Wynoś się, gnojku!

W styczniu ubiegłego roku DZ jako pierwszy opisał bank nie z tej ziemi. Podczas zbierania materiałów nasi reporterzy zostali pobici przez Janosza. Złożyliśmy doniesienie do prokuratury, ale Janoszowi nie spadł włos z głowy. Prokurator uznał, że bankiem interesować się nie musi, a pobicie nie nastąpiło w związku z wypełnianiem obowiązków służbowych. Krótko mówiąc, gdybyśmy do Janosza nie poszli, to by nas nie pobił. Chociaż od tego czasu minęło przeszło półtora roku, działalnością Janosza i banku mało kto się zainteresował. Ani prokuratura, ani nadzór bankowy, ani resort finansów, ani Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ani Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Fragment rozmowy Mieczysława Janosza z reporterami DZ, styczeń 2003 r.:
— Dzień dobry. My do pana prezesa. Kolejny raz!
— Co, co, co, co mnie za jaja robicie? Raus!!!
— Dlaczego pan mówi raus?
— Do widzenia, już! Do widzenia, już was nie ma! Co przychodzisz i bałamucisz? Co się robisz chamem? Co z tym aparatem?! Palnę cię w łeb, gnojku zasrany. Kazałem ci robić zdjęcia?!
— Pięknie się pan zachowuje.
— Idź ty, gnoju zasrany! Nie będziesz mi tutaj rządził.
— My do pana grzecznie przychodzimy, z dokumentami.
— Wynoś się gnojku!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto