Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bakteria powodująca zgorzel gazową doprowadziła do zamknięcia siemianowickiej "oparzeniówki"

Maciej Wąsowicz
Jedynym pracownikiem Centrum, którego można było zobaczyć wczoraj poza budynkiem szpitala, był Adam Wierzbicki, który „odrabia” tu wojsko. fot. Arkadiusz  Gola
Jedynym pracownikiem Centrum, którego można było zobaczyć wczoraj poza budynkiem szpitala, był Adam Wierzbicki, który „odrabia” tu wojsko. fot. Arkadiusz Gola
Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, jeden z najlepszych szpitali specjalistycznych w kraju, przez trzy dni było całkowicie sparaliżowane. W piątek o godz.

Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, jeden z najlepszych szpitali specjalistycznych w kraju, przez trzy dni było całkowicie sparaliżowane. W piątek o godz. 16 Mariusz Nowak, dyrektor szpitala, zakazał przyjmowania nowych pacjentów, odwiedzin oraz wypisywania osób, które zakończyły już leczenie.

Brama Centrum została zamknięta, a pacjentom zakazano opuszczania szpitalnych sal. Zakaz dotyczył przede wszystkim oddziału anestezjologii i intensywnej terapii. Spod głównego wejścia poirytowani bliscy pacjentów odchodzili z kwitkiem. Niektórzy skarżyli się na brak jakiejkolwiek informacji o tym, co się naprawdę dzieje za szpitalnymi murami.

Dlaczego wszczęto alarm i odcięto szpital od świata? Istniało podejrzenie, że od jednej z leżących tam pacjentek, przywiezionej do "oparzeniówki" przed tygodniem, dwóch mężczyzn zaraziło się groźną dla człowieka bakterią - laseczką zgorzeli gazowej. U obu mężczyzn podczas rutynowych badań wykryto bakterie tego samego rodzaju, którymi była zakażona kobieta.

- Ta kobieta została przywieziona do szpitala już z rozpoznaną zgorzelą gazową - stwierdziła Anna Sachs, zastępca Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego. - Miała zostać poddana leczeniu w komorze hiperbarycznej.

- To były regulaminowe działania. Pacjenci mieli zapewnioną stałą opiekę. Nie było tylko przyjęć, wypisów i odwiedzin - uspokajał Mariusz Nowak.

Do szpitala przyjechała kontrola z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach. - Sprawdzaliśmy, czy w szpitalu dochowano wszelkich procedur: czy personel używał fartuchów, rękawic ochronnych, czy dezynfekcja była przeprowadzana zgodnie ze wszystkimi wymogami. Sprawdziliśmy również, co działo się z pościelą, na której leżała chora na zgorzel pacjentka. Przepisy mówią, że taka pościel nie nadaje się do ponownego użycia, jedynie do utylizacji - dodaje Anna Sachs.

Od dwóch podejrzanych o zakażenie mężczyzn pobrano wymazy, które przekazano do laboratorium. Dotychczasowe ustalenia inspektorów wskazują jednak, że w szpitalu nie było żadnych zaniedbań, a do zakażenia zgorzelą gazową nie doszło. Wczoraj po południu zdecydowano więc, że ewentualni nowi pacjenci będą przyjmowani od północy (w nocy z niedzieli na poniedziałek). Nadal jednak obowiązuje zakaz odwiedzin. •


Wstrzymane przyjęcia, wypisy i planowe operacje w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich - lekarze podejrzewali, że dwóch pacjentów tego ośrodka zostało zarażonych pałeczkami zgorzeli gazowej od kobiety, która trafiła do "oparzeniówki" przed tygodniem z innego szpitala. Siemianowickie Centrum dysponuje bowiem komorami hiperbarycznymi, wykorzystywanymi w procesie leczenia oparzeń, ale także pomocnymi przy leczeniu zgorzeli gazowej. Zdaniem Anny Sachs, zastępcy Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego w Katowicach do takiego niebezpieczeństwa nie powinno w ogóle dojść.

Na szczęście okazało się, że mężczyźni infekcji nie złapali. Badania, które przez cały weekend prowadzono w jednym ze specjalistycznych laboratoriów, wykazały, że szpitalowi nie grozi epidemia.

W niedzielę po południu szpitalna brama znów była otwarta, a rodziny mogły odwiedzać przebywających w CLO chorych. Wstrzymanie przyjęć w siemianowickim Centrum Leczenia Oparzeń było poważnym ciosem dla całego systemu ratownictwa medycznego na Śląsku. Jest to bowiem jeden z najlepszych specjalistycznych ośrodków w kraju, w którym terapii poddawani są pacjenci po urazach termicznych.

W Urzędzie Wojewódzkim, któremu podlega Centrum Koordynacji Ratownictwa Medycznego w Katowicach, zapewniają jednak, że każdy chory przez okres wyłączenia CLO mógł liczyć na fachową opiekę. - W naszym województwie nie ma wprawdzie innych ośrodków leczenia oparzeń, ale z Centrum Koordynacji otrzymaliśmy adresy szpitali, które w razie potrzeby przyjmowały potrzebujących - wyjaśnia Marta Malik, rzecznik prasowy wojewody śląskiego.

Rzeczywiście, Centrum Koordynacji Ratownictwa Medycznego w Katowicach szybko przygotowało listę 15 szpitali na terenie całej Polski, do których należało przewozić takich pacjentów, którzy w normalnej sytuacji trafiliby do placówki w Siemianowicach. Niestety, tylko trzy z tych szpitali są placówkami wysokospecjalistycznymi. Ciężko poparzeni trafiają m.in. do szpitali w Gryficach w województwie zachodnio-pomorskim, Nowej Soli w woj. lubuskim i Poznaniu. Z kolei dzieci przewożone są do Krakowa.

Lotnicze Pogotowie Ratunkowe działało sprawnie i jak zapewniał Wojciech Brachaczek z CKRM każdy, kto potrzebował pomocy, otrzymał ją.

Laseczki zgorzeli gazowej wywoływać mogą masowe zatrucia pokarmowe, jeśli dostaną się do wodociągów. Ponadto znane są z niebezpiecznego dla życia zakażenia ran oraz zakażeń szpitalnych.

Co to za choroba

Bakterie Clostridium perfringens należą, wraz z laseczką tężca i jadu kiełbasianego, do bakterii z grupy Clostridium. Dla człowieka szczególnie niebezpieczne są bakterie Clostridium perfringens typu A i F. Wytwarzają kilkanaście toksyn, wywołujących szybką śmierć u zwierząt i gwałtowne objawy chorobowe u ludzi. Bakterie Clostridium perfringens innych typów występujące w wodzie, ściekach, glebie mogą wywoływać zakażenia skóry i tkanki podskórnej.

Najgroźniejsza jest zgorzel gazowa, występująca w skażonych, głębokich ranach. Rośnie i rozwija się bardzo szybko w środowisku ubogim w tlen. Szczególnie podatne na zakażenie są tkanki o ubogim ukrwieniu. Bakteria atakuje i niszczy komórki organizmu w obszarze infekcji, która szerzy się błyskawicznie. Bakterie uwalniają do tkanek gaz i toksyny, które uszkadzają serce i nerki, prowadząc do śmierci.


Trzy pytania do...
dr Anny Sachs, zastępcy Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego w Katowicach

Dziennik Zachodni: Dlaczego zgorzel gazowa jest groźna?

Anna Sachs: Bakteria ją wywołująca powoduje najczęściej zakażenie przyranne. Zdarza się jednak, że dochodzi do sepsy, która jest groźna dla człowieka.

DZ: Ta bakteria u chorych w CLO to nic niezwykłego...

AS: Niebezpieczeństwo polegało na czymś innym. Chodziło tu o zakażenie wewnątrzszpitalne, do którego nie miało prawa dojść. Nasze działania oraz działania dyrektora Nowaka były prewencyjne. Już w piątek trzeba było podjąć wszelkie możliwe kroki, by zapobiec ewentualnej epidemii.

DZ: Jak leczy się zgorzel?

AS: W mniej zaawansowanym stadium wystarczy antybiotyk. Kiedy zgorzel przechodzi w zakażenie ogólne, potrzebne jest leczenie w komorze hiperbarycznej, gdzie chory poddawany jest silnemu działaniu czystego tlenu.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto