Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

A dzieci już nie ma

Marek Twaróg
Sylwia Nitka nie ma już sił płakać. / ANDRZEJ GRYGIEL
Sylwia Nitka nie ma już sił płakać. / ANDRZEJ GRYGIEL
Spowodowali śmierć, ale nie są zabójcami - dwóch podpalaczy mieszkania w Rudzie Śląskiej, w którym dwa lata temu spłonęło dwoje dzieci, nie będzie siedzieć za zabójstwo.

Spowodowali śmierć, ale nie są zabójcami - dwóch podpalaczy mieszkania w Rudzie Śląskiej, w którym dwa lata temu spłonęło dwoje dzieci, nie będzie siedzieć za zabójstwo. Prokuratura oskarżyła ich co prawda z paragrafu 148 kodeksu karnego, jednak w ogłoszonym właśnie wyroku Sąd Okręgowy w Gliwicach nie uznał tej kwalifikacji. Według sędziów to nie zabójcy, tylko żartownisie, którzy przez przypadek doprowadzili do tragedii. W Orzegowie - dzielnicy Rudy, która wciąż doskonale pamięta tę tragedię panuje oburzenie. Rodzice ofiar nie mogą pogodzić się z takim wyrokiem.

- Gdy go usłyszałam, chciałam krzyczeć, ale bałam się, że mnie wyprowadzą z sali rozpraw - mówi Sylwia Nitka, matka dzieci, ocierając łzy. Jej mąż cały w nerwach już zapowiedział: nie spocznie, a pomści swoje dzieci.

Prokuratura pisze apelację. Sąd bowiem zgodził się, co do sedna sprawy: dwóch mężczyzn (w tym jeden sąsiad rodziny Nitków) podpaliło drzwi mieszkania Nitków, i w wyniku pożaru śmierć poniosło dwoje dzieci, a taki sam los groził jeszcze jednemu dziecku oraz dwojgu dorosłych rodziców.

Zmieniono tylko kwalifikację czynu. Nie zabójstwo, tylko "sprowadzenie zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób". Nie 25 lat za kratkami albo nawet dożywocie, ale tylko 10 lat odsiadki. Dlaczego? Wojciech Samsonowski, przewodniczący IV Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Gliwicach, czyta fragment uzasadnienia wyroku: "Można przyjąć, że bezpośrednim bodźcem (do podpalenia - przyp. aut.) była chęć zrobienia żartu".
Sylwia Nitka ociera łzy: - To były moje dzieci, Iza miała osiem lat, Mateusz sześć...
Sędzia Samsonowski: - W tej sprawie w żaden sposób nie można wykazać istnienia zamiaru ewentualnego spowodowania śmierci.


Gdy dwa lata temu z kościoła św. Michała Archanioła w rudzkim Orzegowie wyszedł kondukt żałobny, a na jego czele niesiono dwie białe trumienki, jedyną sprawiedliwą karą dla podpalaczy mieszkania Nitków wydawało się być dożywotnie więzienie. Zrozpaczeni i wściekli na cały świat ludzie - sąsiedzi, przyjaciele, nauczyciele i koledzy rodzeństwa - nie mogli się pogodzić ze śmiercią dwojga niewinnych dzieci.

Sprawcy podpalenia szybko zostali złapani i oskarżeni, teraz są już osądzeni. I znów w rudzkim Orzegowie wściekłość. Wszyscy pytają: jak to jest, że sąd ma dwóch sprawców, ale wymierza im karę za podpalenie, a nie zabójstwo?

- Przestrzegam przed potocznym rozumieniem prawa - mówi sędzia Wojciech Samsonowski, przewodniczący IV Wydziału Karnego w Sądzie Okręgowym w Gliwicach. - Należy spojrzeć na ten przypadek z kodeksowego punktu widzenia. Sąd nie doszukał się w materiałach dowodowych podstaw, by sądzić, że celem podpalenia mieszkania było zabójstwo.

Prokuratura jednak oskarżyła sprawców - dwóch mężczyzn - o to, że ,działając wspólnie i w porozumieniu w zamiarze ewentualnym pozbawienia życia dwóch dorosłych i trójki dzieci, umyślnie podpalili ich mieszkanie". Wnosiła dla nich o 15 lat pozbawienia wolności.

Wanda Dębska-Smetana, prokurator rejonowy w Rudzie Śląskiej, dodaje: - Wlali spirytus przez dziurkę od klucza i włożyli tam zapaloną kartkę papieru.

Sędzia Wojciech Samsonowski broni decyzji sądu: - Przypuszczali, że spłoną tylko drzwi wejściowe, że dym obudzi lokatorów. Nie można wykazać istnienia zamiaru ewentualnego spowodowania śmierci, a tym bardziej zamiaru bezpośredniego.

Sylwia Nitka, matka dwóch małych ofiar pożaru trzęsie się, jak tylko jej trzecie dziecko - pięcioletni chłopczyk - głośniej zakrzyknie. Nie może wyrzucić z pamięci żadnego szczegółu tej tragedii. Od tamtego czasu boi się wszystkiego i o wszystkich swoich bliskich.

- Przez rok chodziliśmy na wszystkie rozprawy, kiedy sądzono sprawców - mówi Sylwia Nitka. - Myśleliśmy tak: sąd nam dzieci nie wróci, ale przynajmniej pokaże, że jest sprawiedliwość. Że zbrodnie nazwie zbrodnią. Na ostatnim posiedzeniu dowiedzieliśmy się, że to dla sądu nawet nie było zabójstwo.

Nitkowie mieszkają już w innej części Orzegowa, w pokojach, które dała im gmina po pożarze. Mogli wrócić do starego mieszkania, ale kategorycznie się temu sprzeciwili.

- I tak wciąż muszę w mieście spotykać żonę sąsiada - tego, który podpalił - mówi wolno pani Sylwia. - Nigdy od nikogo nie usłyszałam nawet przepraszam. Żadnej skruchy, do tego mała kara, a dzieci nie ma.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto