Skarga do dyrektora szpital w Bełchatowie
Rodzina pani Jadwigi nie może uwierzyć, że w ten sposób potraktowano starszą, schorowaną kobietę. Jak mówią, tym bardziej, że do zdarzenia doszło w miejscu, gdzie oczekuje się pomocy czyli w szpitalu, A tam, jak dodają, pracują ludzie, których zadaniem jest ratować ludzkie zdrowie i życie
- W tym przypadku nie zabrakło fachowości i wiedzy, ale zwykłej, ludzkiej empatii - uważa pan Tomasz, syn kobiety. - Bez niej nie można skutecznie pomóc, szczególnie pacjentowi w podeszłym wieku mającemu problemy z pamięcią.
77-letnia pani Jadwiga do szpitala w Bełchatowie trafiła z dużym obrzękiem nóg oraz prawej ręki i wysokim ciśnieniem tętniczym. Jak mówią członkowie jej rodziny, utrudniony był z nią również kontakt logiczny i słowny. Wezwali więc pogotowie, które zabrało seniorkę do szpitala, trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy.
Telefonicznie, a później osobiście na SOR, próbowali uzyskać informację o jej stanie zdrowia. Chcieli też wejść na SOR, by pomóc mamie skorzystać z toalety, podać coś do picia czy jedzenia.
- Rejestratorka stanowczo zabroniła nam wejścia i zakomunikowała, że jeśli koniecznie chcemy tu być, to tylko w poczekalni - mówi pan Tomasz. Jak dodaje, rodzinie powiedziano, żeby jechała do domu, ponieważ jeśli wyniki okażą się zadowalające i zajdzie taka potrzeba, to pacjentka zostanie odwieziona transportem medycznym do domu.
Jak twierdzi syn pani Jadwigi, rodzina przez wiele godzin nie uzyskała żadnych informacji o stanie zdrowia mamy. Po godzinie 18 pani Jadwiga zadzwoniła do syna z informację, że może jechać do domu, diagnoza wskazywała, że nie ma potrzeby pozostawienia jej w szpitalu. Wówczas opuściła szpital, zadzwoniła do syna raz jeszcze, ale nie potrafiła już powiedzieć, czy jest przy wejściu do szpitala czy na SOR.
- Przypomnę, że mama był określona przez lekarza jako pacjent z utrudnionym kontaktem - mówi pan Tomasz. - Nikt z personelu szpitala nie zainteresował się, gdzie idzie i czy rodzina na nią czeka.
Synowie szukali jej wokół szpitala, telefon seniorki nie odpowiadał. Wówczas usłyszeli, iż ktoś krzyczy, że w pobliżu wejścia na SOR, na dole nasypu, leży jakaś osoba. Okazało się, iż była to pani Jadwiga, miała ślady zaschniętej krwi na ręce, a także zadrapania na głowie i ręce. Jak przypuszczają synowie, prawdopodobnie spadła z nasypu.
Pacjentka nie była ubezwłasnowolniona
Rodzina 77-latki jest zbulwersowana sytuacją i oczekuje wyjaśnień. Jak mówią, kobieta przez wiele godzin pozbawiona była czegokolwiek do picia, nic też nie jadła.
Bełchatowski szpital już zajął się wyjaśnieniem sytuacji. Z informacji wynika, że pacjentce wykonano badania diagnostyczne, zlecono konsultacje kardiologiczną, podano też leki na obniżenie ciśnienia, które przyniosły oczekiwany efekt.
- Lekarz kardiolog przeanalizował wyniki badań, zbadał pacjentkę i nie stwierdził podstaw do hospitalizacji - mówi Ewa Zaleska, zastępca dyrektora ds. administracyjnych w szpitalu w Bełchatowie. - O godz. 18.03 pacjentka została wypisana ze szpitala z receptą na nowe leki i omówionym zmienionym procesem terapeutycznym.
Szpital twierdzi też, że pacjentka miała przez cały czas telefon komórkowy, a SOR nie jest oddziałem zamkniętym i rodziny mogą pozostawać z pacjentami.
- Dodatkowo od 16 marca zostały wznowione odwiedziny pacjentów w naszej placówce z zachowaniem zasad reżimu sanitarnego - mówi Ewa Zaleska. - W związku z powyższym nie było przeciwskazań, aby rodzina towarzyszyła pacjentce na każdym etapie procesu diagnostycznego.
Jak dodaje, pacjentka poinformowała lekarza SOR, że sama zadzwoni do syna i zapewniła, że poczeka w poczekalni.
- Kobieta nie była ubezwłasnowolniona, nie miała opiekuna prawnego, więc została potraktowana jak pełnoprawny, dorosły pacjent - wyjaśnia wicedyrektor szpitala. - Z uwagi na fakt, że stan zdrowia został ustabilizowany, personel nie ingerował już, gdzie kobieta wychodzi - tłumaczy.
I dodaje, że zarzut braku dostępu do wody, również uważamy za bezpodstawny.
- W SOR znajdują się zbiorniki z wodą i każdy może w razie potrzeby z nich skorzystać - mówi.
Jednak pan Tomasz uważa, że zabrakło zwykłej, ludzkiej empatii, a także profesjonalnego podejścia do pacjenta. - Mamy nadzieję, że dzięki naszej skardze żaden więcej pacjent nie będzie w podobny sposób potraktowany - dodaje.
Skarga trafiła też do Rzecznika Praw Pacjenta.
Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?