Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

4 promile choroby

Agata Pustułka
Doktor Urszula Szaleniec (z lewej) i pielęgniarka Izabela Bonk nadal odczuwają skutki pobicia przez pijanego pacjenta. Fot. Karina Trojok
Doktor Urszula Szaleniec (z lewej) i pielęgniarka Izabela Bonk nadal odczuwają skutki pobicia przez pijanego pacjenta. Fot. Karina Trojok
Pacjent wybił lekarce ząb i znokautował pielęgniarkę. Dlaczego szpital nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa swoim pracownikom? Zespół Szpitali Miejskich w Chorzowie. Karetka przywozi kolejnego pacjenta.

Pacjent wybił lekarce ząb i znokautował pielęgniarkę. Dlaczego szpital nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa swoim pracownikom? Zespół Szpitali Miejskich w Chorzowie. Karetka przywozi kolejnego pacjenta. Okazuje się, że nie może ustać na nogach, bo tak jest pijany.

Zgarnięto go wprost z ulicy z podejrzeniem zatrucia alkoholowego. Gdy doktor Urszula Szaleniec, dyżurna w izbie przyjęć, usiłuje go zbadać z całej siły pięścią uderza ją w twarz. Lekarka pada na kozetkę. Na chwilę traci przytomność. Gdy ją odzyskuje czuje jak z nosa i ust leje się jej krew. Na podłodze leży wybity ząb - górna dwójka.

Pielęgniarka Izabela Bonk chce zapiąć pijaka w pasy bezpieczeństwa. Wystarczy chwila nieuwagi i dostaje nogą w twarz i klatkę piersiową. Obsłudze izby udaje się pobrać mężczyźnie próbkę krwi. Okazuje się, że ma w niej ponad 4 promile alkoholu! Pijak trafia na oddział wewnętrzny, dostaje piżamkę i łóżeczko, a wieczorem wyjeżdża do Izby Wytrzeźwień, czyli tam, gdzie od początku było jego miejsce.

Doktor Urszula Szaleniec właśnie wróciła z chirurgii szczękowej. Ma wprawiony nowy ząb, ale wciąż odczuwa ból twarzy. Znajduje się pod opieką neurologa i ortopedy. Cios pijaka doprowadził do pęknięcia przedniej ściany zatoki. Wciąż przebywa na zwolnieniu. Konsekwencje napaści - fizyczne i psychiczne - będzie odczuwać jeszcze długo. Pielęgniarce drętwieje ramię i twarz. Czuje w nich mrowienie.

Dlaczego szpital nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa swoim pracownikom? Kobiety czują się bezradne. Pijanych pacjentów jest coraz więcej, to wręcz plaga, i w każdej chwili mogą dać upust swojej agresji. Około 10 procent trafiających do izby przyjęć w chorzowskim szpitalu to osoby pijaniutkie!

- Na kurs samoobrony chyba pójdziemy - żartują lekarki i siostry, ale zaraz dodają. - Pijacy mogą nas bić, ale gdyby im chociaż włos spadł z głowy to od razu byłoby halo na całą Polskę.

Co dyrekcja szpitala zrobiła, by ukarać sprawcę napaści znanego przecież z imienia i nazwiska? Na razie komórka bhp zajęła się przygotowaniem unijnej karty wypadku, by poszkodowane otrzymały odszkodowanie. Nie uznano za zasadne, by wystąpić do prokuratury.

- Czekamy po prostu na reakcję policji, która ma ocenić materiał dowodowy i zdecydować, czy sprawę oddać do prokuratury z urzędu - słyszymy od wicedyrektor Anny Knysok. - Zapewnimy naszym pracownikom wszelką pomoc prawną.

Jak dyrekcja szpitala mogłaby zapewnić ochronę bezbronnym lekarkom i pielęgniarkom z izby przyjęć? Kobiety uważają, że rozwiązaniem byłoby zatrudnienie ochrony.

- To kompletnie nieskuteczne, bo przecież ochroniarz nie będzie uczestniczył w badaniu, które jest czynnością intymną - mówi dyrektor Knysok. - Po prostu trzeba zachować ostrożność i w podobnych przypadkach stosować skrępowanie. Niestety takie jest ryzyko zawodu.

Zapinanie w pasy jest jednak obwarowane wieloma przepisami. Konieczne jest spełnienie specjalnych procedur. Trzeba też mieć sporo siły, by uziemić napastnika. Izby wytrzeźwień nie chcą takich pacjentów, tłumacząc się strachem - obawiają się, że bez lekarskiej interwencji zamroczeni wódką mogą umrzeć.

W szpitalach pijacy to... priorytetowi pacjenci. - Żeby ekspresowo otrzymać wszystkie badania, z tomografią komputerową na czele, trzeba upić się i trafić na izbę przyjęć do szpitala - ironizują lekarki. - Zwykły pacjent czeka kilka miesięcy na tomograf, a pijaczek znajduje się pod specjalnym nadzorem. Bywa, że koszt jego leczenia przekracza tysiąc złotych, a w diagnostykę zaangażowane są trzy szpitale. Jeździ sobie od jednego do drugiego karetką jak taksówką.

W ustawie o Zakładach Opieki Zdrowotnej istnieje zapis, który daje szpitalom możliwość domagania się od pacjenta zwrotu kosztów leczenia jeśli jedynym powodem hospitalizacji było upojenie alkoholowe.

- W rzeczywistości to niestety martwy przepis. Nikt nie dochodzi pieniędzy, bo są ogromne problemy z ich ściągnięciem. Tacy pacjenci najczęściej to osoby bezrobotne i bez dochodów. Bywa, że po prostu uciekają ze szpitala - wyznaje dyrektor Knysok.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto