MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

2003 rok może być przełomowy dla województwa śląskiego

WITOLD PUSTUŁKA
Województwo śląskie, jedno z największych skupisk ludności w Europie, staje się coraz większym problemem dla rządzących naszym krajem. Nikt wprawdzie nie mówi tego głośno, ale ten region - w krótkim czasie - stał się ...

Województwo śląskie, jedno z największych skupisk ludności w Europie, staje się coraz większym problemem dla rządzących naszym krajem. Nikt wprawdzie nie mówi tego głośno, ale ten region - w krótkim czasie - stał się balastem, z którym nie potrafią sobie poradzić elity polityczne Polski.

W czasie rządów koalicji AWS-UW problemy Śląska załatwiano za pośrednictwem "listków figowych" w postaci premiera Jerzego Buzka i wicepremiera Janusza Steinhoffa. Wówczas mieliśmy znakomitą pozycję; na forum parlamentu i rządu udawało się po naszej myśli załatwiać wszystkie najważniejsze problemy. Gdy spojrzymy jednak na te działania z perspektywy czasu, już wiemy, że wszystko polegało wówczas wyłącznie na gaszeniu pożarów. W latach 1997-2001 udawało się wprawdzie unikać wszelkich protestów i napięć społecznych, ale jednocześnie poprzedni rząd nie uczynił niczego dla stworzenia trwałych podwalin pod rozwój województwa śląskiego. Górnicy i hutnicy dostali pieniądze na odprawy, z wielkim szumem medialnym udawało się zdobywać każdego roku pieniądze na Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku, były środki na drogi. Ale brakowało cały czas najważniejszego: trwałej wizji rozwoju województwa.

Po dojściu do władzy nowej koalicji, tej, która dzisiaj rządzi Polską, problem powrócił niczym bumerang. Okazało się oto, że pieniądze wypłacane górnikom nie ożywiły tutejszej gospodarki, że WPKiW dalej jest instytucją wysoce deficytową, a nowe szlaki drogowe nie podziałały na inwestorów zachęcająco. W regionie wciąż rośnie bezrobocie, najzdolniejsi młodzi ludzie nadal wyjeżdżają do Warszawy czy Krakowa, a mieszkańcy popadają w coraz większą apatię.

Elity wojewódzkie tych zjawisk zdają się w ogóle nie dostrzegać. Tutejsi posłowie i senatorowie zachowują się tak, jakby byli przedstawicielami mieszkańców dostatniej kalifornijskiej Krzemowej Doliny. W parlamencie zajmują się budowaniem partyjnych koterii, skomplikowanych sieci powiązań politycznych, ale zdają się zapominać o tych, którzy ich wybrali i zapewnili wysokie pensje. Gdy zapytać ich o konkretne działania w sprawie województwa, wskazują na trudną sytuację budżetową, recesję i błędy poprzedniego układu władzy. Nikomu z 57 posłów ani 13 senatorów wybranych naszymi głosami nie przyjdzie natomiast do głowy, aby stanąć po stronie tych, którzy już stracili pracę albo spotka ich to w najbliższej przyszłości.

W ten sposób elity polityczne jakby oddały pole działania innym. Całe szczęście, że istnieją w naszym regionie wolne centrale związkowe, które jednym protestem pod koniec ubiegłego roku załatwiły dla Śląska więcej niż wszyscy politycy razem wzięci. Kilkaset petard i trochę okrzyków zrobiło na Warszawie większe wrażenie niż wszystkie miałkie i nijakie interpelacje składane przez naszych przedstawicieli politycznych. Nagle podczas negocjacji rządowo-związkowych okazało się, że pracownicy siedmiu przeznaczonych do likwidacji kopalń wcale nie muszą stanąć w kolejce po zasiłek w biurach dla bezrobotnych, a w biednym jak mysz kościelna budżecie znajdzie się 400 milionów złotych na ożywienie tutejszej przedsiębiorczości. Jeśli związki zawodowe w najbliższej przyszłości będą bardziej odważne w swoich żądaniach i oczekiwaniach, pewnie wywalczą dla nas więcej niż wszystkie tutejsze zadufane w sobie elity.

W 2003 roku najwięcej będzie zależeć od polityków, choć jak się wydaje, nie wszyscy z nich mają tę świadomość. Ponad miliard euro przyznanych dla naszego kraju przez Unię Europejską nie trafi do samorządowych województw, ale do poszczególnych resortów. To w poszczególnych ministerstwach odbędzie się walka o fundusze na nowe inwestycje, a co za tym idzie, o nowe miejsca pracy. Już teraz wydaje się jednak, że w tej walce stoimy na z góry przegranej pozycji, bo tak naprawdę większość naszych parlamentarzystów nie ma o tym zielonego pojęcia. Przynajmniej takie sprawiają wrażenie. Zajmują się oni bowiem zagadnieniami szczegółowymi, przez co umyka im cały obraz województwa. Ważniejsze jest więc dla niektórych z nich dokończenie budowy piątego piętra szpitala w gminie, niż stworzenie podwalin pod nowe inwestycje, które mogą przynieść setki nowych miejsc pracy.

Za niewiele ponad rok zostaniemy członkami Unii Europejskiej. Jeśli wejdziemy do niej jako region bez pomysłu i wizji rozwoju, już na wstępie postrzegani będziemy jak ubodzy krewni. Na początku 2003 roku jest jednak szansa, aby województwo śląskie było postrzegane w oczach opinii publicznej zupełnie inaczej. Rozkolportowany w mediach wizerunek Śląska jako regionu ciągle wyciągającego rękę w kierunku budżetu i oczekującego pomocy państwa, jest zakłamany i nieprawdziwy. Przez całe lata tutejsi mieszkańcy przedstawiani byli całemu krajowi jako wzór cnót - zwłaszcza jako ludzie solidnej i dobrej pracy. Teraz okazują się jednak zbędnym balastem nowoczesnej gospodarki.

Cały czas otwarte pozostaje pytanie: czy mieszkańcy tej ziemi nie potrafią wykorzystać swojej szansy, czy może rządzący naszym krajem nie umieją znaleźć pomysłu i sięgnąć po talenty mieszkańców naszej ziemi?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

STUDIO EURO 2024 ODC. 6

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto