Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

19-latek z Katowic miał bestialsko skatować psa na śmierć. Został oskarżony o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem

Patryk Osadnik
Patryk Osadnik
Pixabay / zdjęcie poglądowe
Katowice. Czteromiesięczny szczeniak został bestialsko skatowany na poddaszu kamienicy w mieście. - Sąsiedzi usłyszeli huk uderzenia o ścianę, następnie uderzenie o drzwi. Pies wył tak głośno, że wszyscy zbiegli się, by zobaczyć, co się wydarzyło - opisują Paulina i Hubert Dobrzańscy z Fundacji PsoTy i Koty. Jak opowiadają sąsiedzi, pies leżał w kałuży krwi. Miał tak rozległe obrażenia, że nie udało się go uratować. Za znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem oskarżono 19-letniego wówczas Jakuba U. Trwa proces.

Jakub U. z Katowic został oskarżony o znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. Według sąsiadów, w lipcu 2019 roku bestialsko skatował i doprowadził do śmierci czteromiesięcznego szczeniaka. Ustaliliśmy, że nie przyznał się do winy.

We wtorek, 26 stycznia, odbyła się rozprawa, na której przesłuchiwani byli świadkowie, w tym lekarz weterynarii, do którego trafił zmaltretowany pies. Proces toczy się przed Sądem Rejonowym Katowice-Wschód.

Sąsiedzi usłyszeli huk uderzenia o ścianę. Pies leżał w kałuży krwi

Jak opisuje Fundacja PsoTy i Koty, od początku zaangażowana w sprawę, dramat czteromiesięcznego szczeniaka rozegrał się na poddaszu kamienicy w Katowicach, którego lokatorami byli wówczas: 23-letnia Sandra K., 19-letni Jakub U. oraz 18-letni Grzegorz J.

- Około godziny 21.00 Sąsiedzi usłyszeli huk uderzenia o ścianę, następnie uderzenie o drzwi. Pies wył tak głośno, że wszyscy zbiegli się, by zobaczyć, co się wydarzyło. Jakub U. początkowo nie chciał otworzyć, ale pies wył coraz głośniej, zatem sąsiedzi byli nieustępliwi. Był roześmiany, zupełnie jakby nic się nie wydarzyło - piszą Paulina i Hubert Dobrzańscy z Fundacji PsoTy i Koty.

Pod jego nogami leżał w kałuży krwi, wijący się z bólu pies. Był w stanie agonalnym. Z mieszkania zabrał go inny mężczyzna, znajomy lokatorów, który powiedział sąsiadom, że jedzie z nim do weterynarza. Szczeniak miał tak rozległe obrażenia, że nie udało się go uratować.

- Nie wyobrażamy sobie nawet, co czuli sąsiedzi, kiedy po 2 dniach zobaczyli całą trójkę w tej kamienicy, bo po 48 godzinach cała trójka wyszła na wolność - dodają Dobrzańscy.

Skowyt szczeniaka był tak głośny, że słyszeli go sąsiedzi po drugiej stronie ulicy

Funkcjonariusze Komendy Miejskiej Policji w Katowicach mieli być wielokrotnie informowani o znęcaniu się nad zwierzętami w mieszkaniu na poddaszu kamienicy, gdzie często odbywały się libacje. Sąsiedzi nie widywali Sandry K., Jakuba U., ani Grzegorza J. na spacerach ze szczeniakiem. Słyszeli za to krzyki, kiedy ten załatwiał się na dywan.

- Skowyt psa słyszany był notorycznie, był tak przeraźliwy, że słyszeli go sąsiedzi z kamienicy po drugiej stronie ulicy! Mieszkańcy widzieli, jak Sandra K, wystawia psa na zewnętrzny parapet otwartego okna na trzecim piętrze kamienicy - piszą Dobrzańscy.

Mieszkańcy kamienicy opisują, że nie był to pierwszy pies w rękach oprawców. Poprzedniego podobno zabrała siostra Sandry K.

- Czy można było zrobić coś więcej? Oczywiście. Pies powinien zostać odebrany interwencyjnie już dawno temu. To czteromiesięczny szczeniak, który wycierpiał w swoim krótkim życiu tyle, że po plecach przechodzą nam ciarki. Mógł mieć wspaniałe życie. Nie zaznał od człowieka nic innego, oprócz pasma cierpień - podsumowują Dobrzańscy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto