Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

10 tysięcy za dwa lata horroru!

Jacek Bombor
Anna Kilarska z mężem Mariuszem i czteroletnią dziś córeczką, Patrycją. To po jej urodzeniu lekarze pozostawili w brzuchu pani Anny chustę operacyjną.
Anna Kilarska z mężem Mariuszem i czteroletnią dziś córeczką, Patrycją. To po jej urodzeniu lekarze pozostawili w brzuchu pani Anny chustę operacyjną.
Wczoraj o godz. 11.40 przed salą nr 131 w rybnickim sądzie trwało nerwowe oczekiwanie. Anna Kilarska z mężem Mariuszem po koszmarze trwającym cztery lata wreszcie mieli usłyszeć wyrok w sprawie lekarza i ...

Wczoraj o godz. 11.40 przed salą nr 131 w rybnickim sądzie trwało nerwowe oczekiwanie. Anna Kilarska z mężem Mariuszem po koszmarze trwającym cztery lata wreszcie mieli usłyszeć wyrok w sprawie lekarza i instrumentariuszki, którzy 8 maja 2003 roku po cesarskim cięciu zapomnieli wyjąć z brzucha kobiety bawełnianą chustę. Oskarżeni nie stawili się w sądzie. Reprezentował ich adwokat.

Sąd uznał oskarżonych za winnych i skazał ich na kary grzywny. Doktor Jan R. zapłaci 5 tys. zł, a Stanisława P. 3 tys. Dodatkowo każde z nich zapłaci po 5 tysięcy zadośćuczynienia dla poszkodowanej pacjentki. - Do dzisiaj to wszystko przeżywam. To były najdłuższe dwa lata mojego życia. Prawdziwy koszmar - wspomina kobieta.

Od początku ciąży Anna była prowadzona przez doświadczonego ginekologa, Jana R., który pracuje w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 3 w Rybniku.

Kobieta trafiła na tamtejszy oddział położniczy, gdy zbliżał się moment rozwiązania. 9 maja, po kilku dniach oczekiwania na oddziale patologii ciąży, lekarz zdecydował, że należy przeprowadzić cesarskie cięcie. To wtedy, podczas operacji, nie wiadomo dlaczego, w brzuchu kobiety pozostawiono bawełnianą chustę.

- Na szczęście urodziłam zdrową, cudowną córeczkę, Patrycję - przytula dziewczynkę pani Ania. Rana po operacji nie goiła się jednak tak, jak należy. Po kilku miesiącach nagle się otwierała, leciała z niej ropa i krew.

- Przepisywano mi jakiejś maści, lekarstwa. Nic nie pomagało. Przychodziła miesiączka, wracał ból i rana się otwierała - mówi pani Anna.

Przypomina, że pół roku później odwiedziła doktora R., skarżąc się na bóle brzucha.

- Zlekceważył sytuację. Stwierdził, że to normalne i przepisał kolejne maści - mówi kobieta.

Choć brzmi to niewiarygodnie, pod koniec 2004 roku nagle w brzuchu kobiety pojawiła się... dziura, a ze środka zaczęły wypadać nitki.

- Sama pęsetą wyciągnęłam kawałek materiału. Byłam przerażona - głos pani Anny drży, gdy wspomina ten moment.

Jej mąż, Mariusz, chwycił za aparat fotograficzny i zrobił żonie makabryczne zdjęcie wystającego z ciała materiału, które posłużyło jako jeden z dowodów, gdy sprawa trafiła do prokuratury.

28 grudnia 2004 roku Anna Kilarska trafiła do szpitala w Opolu. Chirurdzy natychmiast położyli ją na stół operacyjny. W jej brzuchu znaleźli spory kawał materiału.

Rybnicka prokuratura oskarżyła lekarza prowadzącego i instrumentariuszkę o nieumyślne niedbalstwo. Zażądała roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Czy wczorajszy wyrok sądu satysfakcjonuje prokuraturę?

- Za wcześnie na komentarz. Zastanowimy się nad apelacją - wyjaśnia prokurator Robert Wieczorek.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że apelacja zostanie złożona. Zwłaszcza że poszkodowana, występująca w charakterze oskarżyciela posiłkowego, uważa wyrok za zbyt łaskawy.

Biegli uznali, że groziło mi zakażenie, wstrząs septyczny. A to mogło oznaczać śmierć. Na szczęście te najgroźniejsze konsekwencje mnie ominęły - wyjaśnia pani Ania. Jednak do dzisiaj nie usłyszała od pracowników szpitala słowa przepraszam. - Będę walczyć o odszkodowanie w wysokości 76 tysięcy złotych plus cztery tysiące na zwrot kosztów leczenia - zapowiada.

Jak udało nam się dowiedzieć, oboje oskarżeni nadal pracują w rybnickim szpitalu. Doktora R. nie było wczoraj w pracy i nie udało nam się z nim skontaktować.

- Będzie w czwartek na dyżurze. Pracuje w niepełnym wymiarze czasu. Trudno mi to komentować. To doświadczony lekarz, nie chcę dyskredytować jego wieloletniego doświadczenia. To była do tej pory jego jedyna i, mam nadzieję, ostatnia wpadka - wyjaśnia Tomasz Zejer, p. o. dyrektora szpitala. I dodaje, że w historii chirurgii takie sytuacje się zdarzały i pewnie będą zdarzać.

- Ostatnio operowaliśmy pacjenta z Włoch, któremu pozostawiono po operacji wyrostka robaczkowego w brzuchu narzędzie chirurgiczne - podaje przykład.

Z ewentualnymi konsekwencjami służbowymi dyrekcja szpitala wstrzyma się do orzeczenia prawomocnego wyroku. Jednocześnie w sprawie lekarza toczy się odrębne postępowania przed rzecznikiem dyscypliny zawodowej. - Jest ono w toku - mówi dyrektor.

Przed sądem oskarżeni przyznali się do winy. Lekarz tłumaczył, że był po 25 godzinach pracy, więc był bardzo zmęczony. I pewnie dlatego popełniono błąd.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto