Ceremonia złotych i diamentowych godów odbyła się w czwartek w Pałacu Ślubów w Katowicach , czyli pałacu Goldsteinów przy placu Wolności. Medale wręczono tego dnia 51 parom, które obchodzą jubileusz 50- i 60-lecia małżeństwa. Wśród jubilatów były pary niemal z całych Katowic, w tym z Koszutki, Szopienic, Piotrowic, Panewnik, Śródmieścia, ale także osiedli Paderewskiego i Witosa.
Pałac Ślubów Katowice: to w willi Goldsteinów odbywają się Złote Gody
Złote Gody w stolicy aglomeracji odbywają się regularnie. Zawsze w Pałacu Ślubów na placu Wolności. Za każdym razem po oficjalnej ceremonii zebrani mogą wysłuchać koncertu zespołu Camerata Silesia, następnie w sali bankietowej czeka na nich kawa i tort. Nie inaczej było i tym razem.
Jubilaci w Katowicach otrzymują medale i nagrodę pieniężną
Każda z par w Katowicach, która obchodzi jubileusz złotych i diamentowych godów otrzymuje medal oraz nagrodę jubileuszową od prezydenta Katowic w wysokości 700 zł i 800 zł brutto.
Wytrwałość małżonków w trakcie uroczystości chwalił Mirosław Kańtor, kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Katowicach. - Co pół minuty rozpada się jedno małżeństwo w Europie, na pierwszym miejscu są Niemcy, potem Francja Wielka Brytania, Hiszpania, niestety jako Polska jesteśmy na piątym miejscu. Dlatego możliwość popatrzenia w oczy ludziom, którzy są dobrzy, są razem tyle czasu i są zadowoleni z życia, to wielka przyjemność – oceniał.
Gratulacje parom składał w czwartek prezydent Marcin Krupa. Także on przypinał małżonkom medale.
- Odnosząc się do tych statystyk, możemy uznać, że w Katowicach jeszcze jest na kim budować – mówił i dodawał: Patrząc z punktu widzenia urzędnika, tworzycie tę najmniejsza, tak ważną (dla miasta - przyp. red.) komórkę społeczną, jaką jest rodzina – komentował.
Scenariusz uroczystości złotych, czy diamentowych godów w katowickim USC jest zawsze taki sam: po części oficjalnej, przychodzi ta mniej oficjalna, czyli kawa, tort i rozmowy. Jubilaci wspominają, gdzie się poznali, zdradzają też swoją metodę na wieloletnie pożycie małżeńskie.
Doskonałą radę miał tym razem Norbert Włosek z Szopienic, który na uroczystość przyjechał bez małżonki, która zachorowała na grypę i została w domu. - To taka dewiza: albo chce się mieć rację, albo święty spokój – wyłożył zebranym.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Magazyn reporterów Dziennika Zachodniego TYDZIEŃ
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?