Zamiast wynalazku Edisona ma nam przyświecać nowoczesna i ekologiczna świetlówka. Aby podkreślić poparcie dla unijnego edyktu, wicepremier Pawlak w lutym wydał prawie pół miliona zł na świetlówki. Teraz rozsyła je do urzędów gminnych. Aby oświecić urzędników (wiadomo: im mniejsza miejscowość, tym człowiek głupszy, najmądrzejszy zaś w Warszawie), do podarunku dołączył pismo, objaśniające, że każda świetlówka da 26 zł oszczędności rocznie. No i w tym tkwi idiotyczne sedno pomysłu. Może by nawet taka świetlówka dała te oszczędności, gdyby nie pewien szczegół: urzędy pracują w dzień, kiedy rzadko używa się sztucznego oświetlenia. Chyba że Pawlak wprowadzi nocną zmianę.
W pomyśle całkowitego wyrzucenia na śmietnik żarówek w imię ekologii i oszczędzania elektryczności tkwi jeszcze kilka innych idiotyzmów. "Oszczędna" świetlówka nie zawsze zużywa mniej prądu niż "nieoszczędna" żarówka. Żre energię, kiedy jest zapalana często i na krótko. I co gorsza, wypala się wtedy znacznie szybciej niż "nietrwała" żarówka. Dodajmy do tego, że w każdej świetlówce jest trująca rtęć, która trafi albo do środowiska, albo do kosztownej utylizacji. I jeszcze jedno: że produkcja "ekologicznych" świetlówek jest energo- i materiałochłonna.
O tym wie przeciętny absolwent szkoły podstawowej. Taki absolwent wie też, że we wszystkim warto zachować umiar i rozsądek. Zwłaszcza w oszczędzaniu, do którego się dopłaca. Trudno uwierzyć, że unijni urzędnicy i wicepremier polskiego rządu wiedzą mniej niż przeciętny absolwent szkoły podstawowej.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?