Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tour de Pologne: w Katowicach wygrał Hutarowicz

Robert Małolepszy
Już na podium Jewgieni Hutarowicz długo się męczył z butelką szampana i w końcu jej... nie otworzył
Już na podium Jewgieni Hutarowicz długo się męczył z butelką szampana i w końcu jej... nie otworzył Fot. Arkadiusz Ławrywianiec
Krótko (122,1 km) szybko i bardzo treściwie. Takiego etapu jeszcze w tegorocznym Tour de Pologne nie było. Adrenalina dosłownie wisiała nad trasą jeszcze niżej niż krążący tuż nad ziemią helikopter, z którego kolarze podążający ulicami śląskiej aglomeracji byli śledzeni przez kamerę. I do tego ten niesamowity finisz.

Ostatnia prosta liczyła prawie kilometr. Na końcowych 300 metrach lekko z górki. Trasa wręcz wymarzona dla sprinterów. Nie było wczoraj chyba nikogo, kto nie szukał jakiegoś wyżej położonego miejsca, by zobaczyć z bliska fascynującą walkę sprinterów na "kresce". A że metę umieszczono tuż obok katowickiego Spodka, rozległe tarasy ikony śląskiej architektury przeżyły poważny test obciążenia.

Ale warto było. Wygrał, co jest chyba niespodzianką, białoruski kolarz francuskiej ekipy FDJ Jewgieni Hutarowicz. Niemiec Graipel, który dzień wcześniej w Dąbrowie Górniczej zwyciężył z ogromną łatwością, wczoraj popełnił błąd. Zaatakował przy wjeździe na ostatnią rundę, dołączył do trójki uciekinierów, którzy jechali przed główną grupą, ale szybko został połknięty. W finiszowej walce już się nie liczył.

Nerwowo było już od samego rana. Lunie, czy nie lunie. Będą kraksy czy nie. Kto i kiedy zaatakuje, jak tu utrzymać się na przodzie, gdy wszyscy gnają na złamanie karku, bo inaczej się nie da, gdy etap praktycznie w całości odbywa się na ulicach aglomeracji śląskiej. Już na starcie czuć było tę adrenalinę i niepewność wśród kolarzy.

- To przez te ulice. Jest ciasno, etap krótki, a jest na nim kilka premii. Wszyscy będą więc chcieli być z przodu, by nie przegapić ważnych akcji. A miejsca na ulicach miasta zawsze jest mało. Takie etapy wykańczają kolarzy czasem bardziej niż górskie odcinki. Tempo jest bardzo wysokie, a stres ogromny - opowiadał nam przed startem selekcjoner naszej reprezentacji, kiedyś świetny kolarz Piotr Wadecki, który nie raz w swej karierze leżał w kraksie właśnie podczas miejskich etapów.

Peleton jeździł wczoraj niemal przez dwie godziny po ścisłym centrum Katowic. Władze miasta zamknęły aż 22 ulice. Ale tak naprawdę od startu w Sosnowcu, do wjazdu na rundę wokół Spodka kolarze ani na chwilę nie wyjechali poza teren miejski, co z kolei oznaczało, że praktycznie na całej trasie jechali w gęstym szpalerze ludzi.

Powinni się cieszyć, ale kto jechał w kolumnie wyścigowej, a my wczoraj jechaliśmy niemal na jej końcu, ten wie, że to także wymaga nie lada skupienia. Bo przecież trasa nie jest zabezpieczona płotkami na całej długości. A wszędzie pełno dzieci, młodych ludzi, którym wydaje się, że zdążą przebiec przed kolarzami.

- Na takim etapie wyścigu wygrać się nie da, ale można go przegrać. Nam się to kiedyś przydarzyło. W 2004 roku straciliśmy koszulkę lidera, którą miał Marek Rutkiewicz na ledwie 60-kilometrowym etapie do Karpacza - wspominał drugi trener naszej reprezentacji, dyrektor sportowy jednej z dwóch najlepszych polskich grup kolarskich Mróz ActvJet Piotr Kosmala.

Dodatkową trudność stanowiła pogoda. Rano nad Katowicami przeszła potężna ulewa. Ulice stały się bardzo śliskie. Kolarze nie wiedzieli, czy jak w Formule 1 zmieniać opony na deszczowe, czy zostać przy gumach na suchą drogę.

- Najgorzej, jak w mieście nie pada przez dłuższy czas. Wtedy po deszczu na jezdni robi się taka śliska maź, a w peletonie może dojść do rzezi niewiniątek na każdym ostrzejszym zakręcie - mówił obrazowo Wadecki.

- Nie ma sposobów, by opona miała większą przyczepność. Opowieści, że pomaga smarowanie cytryną, można między bajki włożyć. Pomaga, ale ledwie na parę kilometrów. Guma na deszcz ma bieżnik i jest z innej, bardziej miękkiej mieszanki. Ale jeśli nie pada, wtedy kolarze bardziej się meczą od tych, co jadą na zwykłych oponach - opowiadał Kosmala.

Ostatecznie tuż nad kolarzami unosiła się tytułowa adrenalina, nad nią helikopter, który swoją drogę też poprawia "dramaturgię", rycząc niemiłosiernie. Wreszcie tuż nad śmigłowcem wisiały ciemne ciężkie chmury.

Na szczęście deszcz nie spadł. I tylko jeden z kibiców był chyba niepocieszony, choć starał się tego nie okazywać. Do Polski specjalnie na Tour de Pologne i etapy do Dąbrowy i Katowic przyjechał selekcjoner włoskiej reprezentacji kolarskiej Paolo Bettini. Dwukrotny mistrz świata i mistrz olimpijski z Aten miał dwa powody, dla których odwiedził Polskę. Wczoraj przed startem kolarze uczcili minutą ciszy pamięć tragicznie zmarłego trenera kadry Włoch Franco Balleriniego, który był przyjacielem Czesława Langa, kadrę Italii poprowadził do wielu sukcesów, a samego Bettiniego do mistrzostwa świata. Bettini chciał też obejrzeć włoskich kandydatów do reprezentacji na mistrzostwa świata. Za wiele jednak nie zobaczył: we wtorek triumfował Niemiec, a wczoraj Białorusin.

67. Tour de Pologne

Etap 3., Sosnowiec - Katowice (122,1 km):

1. Jewgieni Hutarowicz (Białoruś/FDJeux) - 2:45.04,
2. Lucas Sebastian Haedo (Argentyna/Saxo Bank),
3. Allan Davis (Australia/Astana)...
34. Jarosław Marycz (Polska/Saxo Bank)

Klasyfikacja generalna Skandia:

1. Davis - 12:53.14,
2. Andre Greipel (Niemcy/HTC-Columbia) - 3 s,
3. Jacopo Guarnieri (Włochy/Liquigas)... 7. Błażej Janiaczyk (Polska-BGŻ) - 8 s.

Klasyfikacja punktowa Plus: 1. Davis.
Klasyfikacja najlepszy góral Tauron: 1. Dominique Rollin (Cervalo).
Klasyfikacja najefektywniejszy zawodnik Fiat: 1. Janiaczyk.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto