Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Smoleńskie rodziny u prokuratorów

Andrzej Grzegrzółka
Ponad cztery godziny trwało wczorajsze spotkanie prokuratorów prowadzących śledztwo w sprawie katastrofy w Smoleńsku z rodzinami tragicznie zmarłych. Do sali konferencyjnej Centralnej Biblioteki Wojskowej w Warszawie przybyło kilkadziesiąt osób, wśród nich m.in. Jarosław Kaczyński, który przyjechał bezpośrednio z przesłuchania przed sejmową komisją ds. zbadania okoliczności śmierci Barbary Blidy.

- Niewyjaśnianie takiej sprawy jest czymś niebywałym. Niebywałe jest też to, że nikt nie poniósł odpowiedzialności za to, co się wydarzyło. W przeciętnym demokratycznym kraju po czymś takim rządu już by nie było, co do tego nie ma żadnej wątpliwości - zostałby zniesiony z powierzchni ziemi, a jego członkowie nie mieliby czego szukać w polityce. W Polsce rząd kwitnie, a inny człowiek, który mówił bardzo dziwne rzeczy, jest prezydentem - grzmiał Kaczyński.

Wiadomo, że Jarosław Kaczyński już na spotkaniu zadawał bardzo dużo pytań prokuratorom. Lider PiS pytał m.in. o rolę polskich prokuratorów w prowadzonym przez stronę rosyjską postępowaniu, a także ich prace w pierwszych dniach po katastrofie. Prezes PiS żądał także informacji, kiedy rosyjska prokuratura zrealizuje polskie wnioski o pomoc prawną.

Na konferencji prasowej po spotkaniu w CBW szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie płk Ireneusz Szeląg powiedział, że strona polska rozważa zwrócenie się do strony rosyjskiej o dodatkowe zabezpieczenie szczątków Tu-154, które obecnie cały czas przebywają na płycie lotniska Smoleńsk-Siewiernyj.
Prokuratorzy byli pytani także o to, kto odpowiadał za przygotowanie planu lotu delegacji prezydenckiej.

- Odpowiedzi na to pytanie nie leżą tylko w Polsce, uzyskaliśmy dokumentację również z ambasady w Moskwie. Jeszcze oczekujemy na szereg dokumentów w tej kwestii - zaznaczył płk Szeląg.

Prokuratorzy poinformowali także, że udało im się odzyskać film z pokładu samolotu nakręcony kamerą przez jedną z ofiar. Jak ocenili, nie zawiera żadnych szczegółów, które mogłyby pomóc w śledztwie dotyczącym ustalenia jej przyczyn. Pierwsza część filmu przedstawia wnętrze czyjegoś mieszkania i została nakręcona kilka dni przed katastrofą. Zdaniem śledczych, ktoś uczył się obsługiwać kamerę. Druga część nagrania pochodzi z 10 kwietnia. - Sfilmowano przestawianie zegara, kilkadziesiąt minut przed startem, halę odlotów, do 20 osób - opisywał nagranie prokurator Ireneusz Szeląg.

Nagranych także zostało kilkadziesiąt sekund lotu, około 10 minut po starcie, m.in. kawałek skrzydła, niebo i zamgloną ziemię. Prokuratorzy nie ujawnili, do kogo należała kamera. Zdaniem śledczych film nie rzuci nowego światła na przyczyny katastrofy rządowego tupolewa, jednak jak zaznaczyli, może mieć dla bliskich ofiar "duże znaczenie emocjonalne".

- Prokuratorzy ujawnili tyle, ile mogli. W mojej ocenie śledztwo, jak i współpraca polskich i rosyjskich prokuratorów wyglądają poprawnie. Przyczyn katastrofy takiego kalibru nie da się przecież ustalić w kilka tygodni - stwierdził Paweł Deresz, mąż posłanki SLD Jolanty Szymanek-Deresz, jednej z 96 ofiar tragedii z 10 kwietnia.
Zupełnie inaczej pracę prokuratury ocenia Ewa Kochanowska, wdowa Januszu Kochanowskim.

- Spotkanie nie wniosło absolutnie nic. Prokuratura jest z siebie bardzo zadowolona, jednak widać, że wszystko idzie bardzo powoli - ocenia.

Tymczasem prezydium parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej spotkało się wczoraj z pełnomocnikami rodzin ofiar. Antoni Macierewicz, szef tego zespołu, zapowiedział, że w ciągu najbliższego miesiąca będzie się zajmował przede wszystkim wydarzeniami sprzed katastrofy: przygotowaniem wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu przez Kancelarię Prezydenta, Premiera i 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego, który odpowiada za przewożenie najważniejszych osób w państwie.

Nie wszyscy bliscy ofiar katastrofy są zadowoleni z prac zespołu. TVN cytuje Sandrę Natusiewicz, mieszkającą w Niemczech bratanicę Janiny Natusiewicz-Mirer, która zginęła w prezydenckim samolocie.

- Antoni Macierewicz robi dużo zamieszania, bo chce odzyskać pozycję w PiS - mówi.

- Podział przebiegający wzdłuż linii politycznej jest zrozumiały. To wojna emocjonalna, w której uczestniczą również rodziny ofiar - tłumaczy dr Norbert Maliszewski, psycholog społeczny UW. PAP

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto