Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Skazany na bluesa" we wspomnieniach Joanny Bartel

Regina Gowarzewska-Griessgraber
Dla mnie film "Skazany na bluesa" jest ważny z wielu powodów. Po pierwsze, znałam Ryśka, bo przecież wiele razy spotykaliśmy się podczas różnych występów. Często mieliśmy koło siebie garderoby.

Dla mnie film "Skazany na bluesa" jest ważny z wielu powodów. Po pierwsze, znałam Ryśka, bo przecież wiele razy spotykaliśmy się podczas różnych występów. Często mieliśmy koło siebie garderoby. Chłopaki wpadali całą bandą. Zawsze serdecznie się witaliśmy. Było wesoło. W przerwach często opowiadaliśmy sobie wice. O śmierci Ryśka dowiedziałam się, gdy byłam w Niemczech. Zrobiło mi się bardzo smutno. Zawsze czułam w nim bratnią duszę, bo on rysował, a to przecież też moja pasja. Muszę powiedzieć, że wszyscy moi koledzy bluesmani, związani z "Leśniczówką" w chorzowskim Parku, bardzo ucieszyli się, że zagram w filmie o Ryśku. W dodatku reżyser filmu Jan Kidawa-Błoński okazał się być moim szkolnym kolegą z ogólniaka. Chodził o jedną klasę niżej. Nie spodziewałam się, że wyrośnie z niego taki reżyser.

Obawiałam się tylko jednego - że prawdziwa mama Ryśka Riedla poczuje się urażona tym, iż jej rolę odtwarza aktorka komediowa. Rozmawiałam o tym z córką Ryśka i pytałam, jak zareaguje babcia. Powiedziała, że nie będzie miała nic przeciwko. Ani się nie zgorszy, ani nie oburzy, bo bardzo mnie lubi. Ta rola była dla mnie sporym wyzwaniem. Zupełnie w innym tempie gra się w komedii, a inaczej tak wręcz liryczną postać. Musiałam przestawić się na "zwolnione reakcje" i bardzo hamować swój temperament.

Sceny z dzieciństwa Ryśka kręciliśmy w Świętochłowicach-Chropaczowie. Część wnętrz nagrywano w Warszawie. Mieliśmy także dni zdjęciowe w Tychach, które udawały… Niemcy. Kręciliśmy scenę, w której ojciec idzie do szpitala i stoimy na balkonie. Cała ulica przerobiona była na niemieckie miasto: napisy na sklepach, rejestracje samochodów… Czekałam na swoje ujęcie i podsłuchałam rozmowę prawdziwego Niemca z kolegą, chyba Polakiem. "Matko święta, od sześciu lat mieszkam w Tychach i pracuję. Przyjeżdżam dzisiaj do domu, na moją ulicę, a tu patrzę - Blumenwege". Ten drugi tłumaczył mu, że tu film kręcą. Wtrąciłam się w ich rozmowę, opowiadając, że robimy film o muzyku Ryśku Riedlu. On na to, że to w ogóle zbieg okolicznością, bo jego matka nazywała się z domu Riedel. Z tej przypadkowej rozmowy wyszła całkiem sympatyczna znajomość. Kontakt telefoniczny utrzymujemy po dziś dzień.

Najwięcej scen w filmie grałam z Sebastianem, chłopcem który był małym Ryśkiem, z Adamem Baumannem - ojcem oraz z Tomaszem Kotem, który zagrał Ryśka. Oczywiście nie mogłam uniknąć porównań Tomka Kota z Ryśkiem. Początkowo wydawało mi się, że za bardzo różnią się fizycznie. Kot jest przecież bardzo wysoki. Szybko nabrałam do tego młodego aktora wielkiego szacunku. Genialnie wcielił się w Ryśka. Opanował jego sposób poruszania się. Był bardzo przejmujący w tak trudnej roli. Tomek świetnie potrafi się przeistaczać. Wystarczy porównać go jako Skalskiego w "Niani" i właśnie Ryśka w "Skazanym na bluesa". To szalenie utalentowany chłopak. Oczywiście na planie zdarzały się też i śmieszne sytuacja. Pamiętam, że kiedyś Tomek w pełnej charakteryzacji na bardzo już chorego Riedla poszedł do kiosku coś kupić. Dodatkowo miał całe ręce podrapane przez kota, który pojawia się w filmie. Cóż, Kot bawił się z kotem. W każdym razie wyglądał tak, że kioskarz nawet gazety nie chciał mu sprzedać.

W ubiegły czwartek skończyłby 50 lat. Rysiek Riedel pojawił się w zespole Dżem w grudniu 1973 roku. Miał niesamowicie elektryzujący głos, o charakterystycznym brzmieniu. Pisał świetne teksty, czasem też i muzykę. Początkiem końca stały się narkotyki, które wyniszczyły jego organizm. Zmarł 30 lipca 1994 roku w Chorzowie. Bezpośrednią przyczyną śmierci była niewydolność serca. Pogrzeb odbył się 3 sierpnia w Tychach na Wartogłowcu. Na nagrobku wykuto słowa z jego piosenki: "W życiu piękne są tylko chwile". Legenda Riedla nadal przyciąga do jego twórczości rzesze fanów. Corocznie, od 1999 roku, w tyskich Paprocanach odbywa się festiwal poświęcony jego osobie.

O fimie

Ten film jest mieszanką wątków biograficznych i wizji. Skoro Jan Kidawa-Błoński postanowił opowiedzieć historię legendy, to niemal każdy uważał za stosowne jakoś go skrytykować. Jednym muzyki było za dużo, innym za mało. Jednych wyniszczony główny bohater napawał odrazą, inni zachwycali się grą Tomasza Kota. Byli i tacy, którzy zarzucili reżyserowi, że przez swoje rodzinne koneksje z Riedlem, wystawił mu nieprawdziwy pomnik. Mnie film się podobał, bo wszystkim, na czele z operatorem Grzegorzem Kuczeriszką, udało się stworzyć niesamowity klimat. Do tego - świetne trzy postacie. Jolanta Fraszyńska za rolę Goli, żony Ryśka dostała nawet "Złotą Kaczkę" - nagrodę miesięcznika "Film". Warto też zwrócić uwagę na Macieja Balcara, dla którego był to debiut filmowy. W Indianera wcielił się znakomicie. Dotąd znaliśmy go głównie z roli Jezusa w musicalu "Jesus Christ Superstar" w chorzowskim Teatrze Rozrywki. Co więcej, jest on obecnym wokalistą zespołu Dżem. I wreszcie Tomasz Kot, którego kreacja naprawdę mnie przejęła.

W filmie zagrali muzycy z Dżemu. Stało się tak, że "Skazany na bluesa" to nie tylko epitafium dla Riedla. Krótko po premierze w wypadku samochodowym zginął klawiszowiec Paweł Berger.

Oczywiście filmowa opowieść rządzi się swoimi prawami. Nie sposób więc liczyć na wierne odtworzenie życia Riedla. Oglądamy zate, sceny z dzieciństwa, konflikt z ojcem, bunt, pierwsze występy, pierwsze narkotyki, małżeństwo z Golą, dzieci, sukcesy i porażkę narkotykową.

- Ja też nigdy Ryśka dobrze nie znałem, choć w zasadzie znałem go od urodzenia. Urodziliśmy się w tym samym domu w Chorzowie, a właściwie w tym samym pokoju z kuchnią na pierwszym piętrze przy ulicy Truchana. Ojciec Ryśka był moim stryjecznym bratem. Kiedy postanowiłem zrobić film o Ryśku, wiedziałem już, że nie będzie to jedynie nostalgiczno-muzyczna podróż do czasów mojego dzieciństwa. Że przede wszystkim będzie to film o ludzkich namiętnościach i marzeniach, o poszukiwaniu wolności i walce z przeznaczeniem - tłumaczył przed premierą reżyser Jan Kidawa.

Premiera filmu odbyła się 11 sierpnia 2005 roku. Wyreżyserował go Jan Kidawa-Błoński, a operatorem kamery jest Grzegorz Kuczeriszka. Scenografię zaprojektowała Joanna Bialousz a kostiumy Ewa Krauze. Wystąpili: Tomasz Kot (Riedel Ryszard), Jolanta Fraszyńska (Małgorzata "Gola" Riedel, żona Ryśka), Maciej Balcar (Indianer), Adam Baumann (Jan Riedel, ojciec Ryśka), Anna Dymna (Polowa, matka Goli), Joanna Bartel (Krystyna Riedel, matka Ryśka), Przemysław Bluszcz (Leszek Martinek, menadżer Dżemu) oraz muzycy Dżemu: Paweł Berger, Beno Otręba, Adam Otręba, Jerzy Styczyński, Zbigniew Szczerbiński. Film i ludzie z nim związani zdobyli sporo nagród. Tomasza Kota na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni dostrzeżono jako najlepszy debiut. Nagrodzono również kostiumy Ewy Krauze, a reżyser otrzymał "Złotego Klakiera". FIlm miał wiele nominacji do Polskiej Nagrody Filmowej "Orzeł", ale otrzymała go tylko Ewa Krauze.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Skazany na bluesa" we wspomnieniach Joanny Bartel - śląskie Nasze Miasto

Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto